Jak jest źle to pamięta się tylko te złe rzeczy - rozmowa z Jolantą Papugą, najlepszym prezesem łódzkiego 2008 roku

Nie ma co ukrywać, że ten sezon nie jest wymarzony dla Pelikana Łowicz. Spadkowicz z zaplecza ekstraklasy miał walczyć o awans do I ligi, ale do przerwy zimowej zajmuje 11. miejsce w lidze i traci osiem punktów do lidera. Jednak wiosną 2008 roku biało-zieloni byli jedną z groźniejszych ekip w dawnej II lidze. Doceniona została prezes klubu Jolanta Papuga, która otrzymała nagrodę dla najlepszego prezesa w 2008 roku.

Mateusz Lis: W poniedziałek 12. grudnia otrzymała pani nagrodę dla najlepszego prezesa w województwie łódzkim w 2008 roku. Spodziewała się pani tego wyróżnienia?

Jolanta Papuga: Nie spodziewałam się w ogóle. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie. W czwartek przyszło pisemko do klubu, że jestem nominowana. W poniedziałek była uroczystość. Jak zobaczyłam kto jest jeszcze nominowany jako najlepszy prezes to nie pomyślałam nawet, że ja mogę nim zostać. Oprócz mnie nominowany był również pan Matusiak, obecny prezes Wisły Płock, pan Dzwonnik z Concordii Piotrków Trybunalski, pan Szewczyk z Ekologa Zduńska-Wola.

A czy sam fakt znalezienia się w gronie nominowanych był niespodzianką?

- Tak. W ogóle się nawet tego nie spodziewałam. Jak przyszło pisemko do klubu i dowiedziałam się, że jestem w gronie pięciu nominowanych osób to byłam w szoku.

Jak się pani poczuła gdy usłyszała wyczytane swoje nazwisko?

- Serce zaczęło mi po prostu mocniej bić. To był szok. Może to nie jest jakaś wielka nagroda, ale na pewno wyróżnienie. Nie tylko dla mnie, ale i dla klubu, ponieważ postrzegają mnie jako nie osobę, a jako klub. Także na pewno wybudowanie trybuny w tak szybkim czasie, spełnienie wymogów licencyjnych, bo nie wszystkie kluby II-ligowe mogą się poszczycić takimi warunkami na jakimś poziomie do gry w piłkę nożną. Jeździmy na mecze i widzimy. Nie raz się zastanawiamy, jak może taki klub brać udział w rozgrywkach. To było tak odbierane, że coś się dzieje w Pelikanie z korzyścią dla piłki nożnej.

Pod koniec listopada minął rok odkąd pełni pani funkcję prezesa w Pelikanie Łowicz. Zechce pani podsumować ten okres czasu?

- Wzloty i upadki - tak bym to nazwała. Wiosna była bardzo pracowita. Było dużo obowiązków w związku z budową trybuny, spełnieniem wymogów licencyjnych. Nie wiedzieliśmy do końca czy zdążymy wybudować trybunę do rundy wiosennej czy nie, było trochę nerwowo. Praktycznie tą trybuną od początku zajmował się już nowy zarząd. Dokumenty kompletował począwszy od projektu. Było to bardzo szybkie tempo. Później czekaliśmy już tylko żeby wykonawca to szybko zrobił. Projekt mieliśmy już gotowy w styczniu, do lutego czekaliśmy na wszelkie pozwolenia. Pod koniec lutego rozpoczęła się budowa. Później były trochę przyjemniejsze chwile, bardzo dobra gra drużyny, trafione transfery. To były naprawdę przyjemne chwile, zarówno dla mnie jak i myślę, że też dla wszystkich kibiców. Niektórzy z nich pamiętają te chwile, a część z nich już o nich zapomniała i jak jest źle to pamięta się tylko te złe rzeczy, że piłkarze słabo grają itp. Ja nie jestem cudotwórcą, nikomu nie obiecałam, że będziemy pięknie grać, bo wiadomo, że zawodnicy to też są ludzie. Na pewno jakbyśmy się utrzymali to Ci wszyscy, którzy u nas grali za wyjątkiem może Macieja Wyszogrodzkiego i Marcina Pacana, którzy chcieli grać wyżej, deklarowali pozostanie w klubie. Niestety nie utrzymaliśmy się. Później nawet ta szansa otrzymania miejsca Polonii Warszawa nie udała się, bo Widzew się odwołał i otrzymał miejsce w I lidze. Troszeczkę zabrakło nam szczęścia, tak samo jak w meczu z Kmitą Zabierzów. Jakbyśmy wygrali mielibyśmy wtedy pewne pozostanie w lidze. Zawsze czegoś brakuje. Nigdy nie można powiedzieć, że jest się do końca usatysfakcjonowanym tym co się robi. Jesienią też na początku były spore problemy, głównie z tymi młodzieżowcami, bo drużyna była na obozie i była już praktycznie skompletowana. Tymczasem w trakcie trwania obozu przyszło pismo z PZPN-u, że muszę grać młodzieżowcy i praktycznie drużyna musiała być przemeblowana. Jednym zawodnikom się podziękowało, bo np. niepotrzebnych nam jest po trzech zawodników na daną pozycję. Dla nas nie była to dobra sytuacja, ale niestety takie są wymogi. To też może po części było przyczyną słabszej gry w rundzie jesiennej. W sumie jednak punkty zdobyte nie świadczą o naszej takiej tragicznej grze, porównując ubiegły rok. Tutaj jeden mecz wygrany czy przegrany mógłby wiele zmienić. Osiem punktów tracimy do pierwszego miejsca. Zobaczymy co przyniesie wiosna. Na pewno chcemy kibiców przyciągnąć na stadion dobrą grą.

Jakie ma pani dalsze plany co do rozwoju klubu?

- Na pewno chcemy pozyskiwać sponsorów i współpracować z obecnymi. Zobaczymy na ile nam się to uda. Niedługo okaże się czy miasto przejmie nasze obiekty. Także będzie to dla nas też bardzo ważne i kluczowe pod względem finansowym.

Czy w przerwie zimowej można spodziewać się jakichś modernizacji obiektu przy ulicy Starzyńskiego?

- Przerwa zimowa nie służy jakimkolwiek pracom modernizacyjnym. Temperatura nie jest taka jakby się chciało. Na pewno wewnątrz budynku jakąś kosmetykę zrobimy. Póki co nie mamy żadnych nakazów z PZPN-u żeby coś robić. Mamy takie kosmetyczne rzeczy do zrobienia, których może na zewnątrz nie będzie widać.

Czy w przerwie pomiędzy rundami klub dokona wielu wzmocnień kadrowych, czy może wiosną powalczy podobnym składem?

- Pożegnaliśmy się już z czterema zawodnikami. Zobaczymy jeszcze co powie trener jak w styczniu zobaczy wszystkich piłkarzy. Na razie nikt nie zgłaszał mi, że szuka sobie klubu. Trener przyjedzie 14. stycznia. Najprawdopodobniej zobaczymy wówczas czterech piłkarzy. Będzie to dwójka Lewandowski oraz Piosik z Sandecji Nowy Sącz oraz dwóch zawodników, których nazwiska na razie nie chciała bym zdradzać. Będą wzmocnienia jednak na pewno nie tak liczne jak zeszłej zimy. Będziemy również szukać kogoś za Dylewskiego. Będziemy chcieli mieć czterech, pięciu młodzieżowców w kadrze.

Jedenaste miejsce w lidze i ośmiopunktowa strata do lidera z pewnością nie jest spełnieniem marzeń, czy celem nadal jest awans?

- Na początku sezonu mówiliśmy sobie szczerze i otwarcie, że gramy o awans. Niestety złożona sytuacja wpłynęła na to, że teraz o awansie nie możemy mówić. Teraz naszym celem jest dobra gra. Chcemy stworzyć drużynę, która będzie dobrze grała. Przed startem rozgrywek trener Pisz pościągał zawodników, którzy mieli nazwiska, a niekoniecznie wysoką formę. Chcemy drużynę odmłodzić. Dlatego rozstajemy się z panami Kozubkiem i Kowalczykiem.

Ostatnio coraz głośniej słyszymy o tym, że problemy finansowe mają kluby grające na zapleczu ekstraklasy jak np. GKS Jastrzębie. A jak ma się kondycja finansowa Pelikana?

- Nawiąże do wpisów kibiców na forum internetowym. Czasami same te wpisy mnie przerażają. Jak można mieć zaległości w ZUS-ie, Urzędzie Skarbowym? Tego pilnujemy jak oka w głowie. Staramy się wszystko na bieżąco spłacać żeby później nie mieć problemów z otrzymaniem licencji. Do spokojnego snu może jeszcze trochę brakuje, ale nie narzekamy.

Klub może liczyć na wsparcie z zewnątrz, ze strony sponsorów czy też miasta?

- Mamy dzierżawę targowiska, mamy więc z tego jakieś pieniądze. Po prostu korzystamy z tego typu dobrodziejstw. Nie są to może oszałamiające kwoty, ale lepiej mieć kilka mniejszych niż żadnej. Wiadomo, że jakby drużyna dobrze grała to tych sponsorów byłoby więcej. Wówczas nam też byłoby śmielej iść do sponsorów. Gdy byłoby się w pierwszej trójce to byłoby łatwiej. Prowadzimy rozmowy z różnymi sponsorami, którzy wyrazili chęć wspierania klubu od nowego roku. Nie chcę na razie mówić co to za firmy, mogę jedynie powiedzieć, że w poszukiwaniach wychodzimy poza Łowicz i szukamy w województwie. Szanse są duże, że pojawią się nowi sponsorzy.

Czy w związku przenosinami Kmity do Nowego Sącza Sandecja może stać się nowym rywalem do walki o awans?

- Głośno się mówi o tym, że celem Sandecji jest awans. Tylko, że my mamy trenera, który o ten awans walczył. Drugi mecz wiosną pokaże w bezpośrednim pojedynku jak to się ma. Sandecja walczy o awans, a my mamy trenera, który z tym klubem o to walczył.

Jeszcze rok temu mówiono o tym, że przydałoby się wyremontować czy też wybudować od podstaw nowy budynek klubowy. Czy obecnie również jest to jednym z celów, które postawił przed sobą zarząd?

- Tutaj nie ma co remontować, bo jest to budynek złożony jak gdyby z segmentów. Wybudowanie go miało być rozwiązaniem tymczasowym, prowizorycznym, na krótki okres czasu. Liczymy na to, że jak miasto przejęłoby te obiekty to może wtedy powstałby jakiś budynek wielofunkcyjny, z którego korzystałby nie tylko Pelikan. Czas pokaże.

Zbliżają się święta. Czego można teraz pani życzyć?

- Spokoju i żeby pieniądze wpływały na konto klubu.

Komentarze (0)