Tomasz Lisowski: Nie zasługujemy na miejsce, które zajmujemy

Doświadczony obrońca Widzewa Łódź deklaruje walkę o utrzymanie w lidze do samego końca rozgrywek. Zwraca jednocześnie uwagę, że w meczu z wiceliderem tabeli jego drużyna wcale nie była słabsza.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Drużyna z miasta włókniarzy jechała do Płocka z olbrzymimi nadziejami. Od pierwszej minuty spotkania z faworyzowaną Wisłą radziła sobie zresztą bardzo dobrze. Powietrze uszło z niej dopiero w przerwie, ale i tak na straconą w 57. minucie bramkę łodzianie byli w stanie odpowiedzieć. Decydujący cios rywal zadał im jednak tuż przed końcem spotkania. Czasu na odrobienie strat już nie wystarczyło, co oznacza, że Widzew wykonał kolejny mały kroczek w stronę spadku z ligi.
- Zabrakło szczęścia. Przy bramce strzelonej na 1:1 poczuliśmy, że możemy ugrać coś więcej. Tak się jednak nie stało. Otworzyliśmy się, bo wiedzieliśmy doskonale, że remis nic nam nie daje, dlatego chcieliśmy zrobić wszystko, żeby to spotkanie wygrać. Na pewno szkoda, że tak to się potoczyło. Ta bramka na 1:2 bardzo nas boli - przyznał Tomasz Lisowski.Widzew w Płocku zaprezentował się bardzo dobrze, choć na samym początku drugiej połowy został zepchnięty do głębokiej defensywy. Według wielu obserwatorów wynikać to mogło z faktu, że po przerwie na boisko nie wyszedł już narzekający na uraz barku Veljko Batrović. Łodzianie tak na to nie patrzą i podkreślają, że boiskową sytuację mieli pod kontrolą, a bramki stracili po niepotrzebnych błędach.
Tomasz Lisowski wciąż wierzy w utrzymanie Widzewa w lidze Tomasz Lisowski wciąż wierzy w utrzymanie Widzewa w lidze
- Staramy się cały czas konsekwentnie grać swoje, zgodnie z przedmeczowymi założeniami. Na początku drugiej połowy rywale faktycznie oddali dwa groźne strzały, ale chyba mimo wszystko kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku - zaznaczył boczny obrońca. - Wydaje mi się, że nie wyglądało to na starcie ostatniej drużyny z drugą. W Płocku spotkały się dwa zespoły, które grały ze sobą, jak równy z równym. Śmiem powiedzieć, że nam bardziej zależało. Tak mi się wydawało, nie obrażając tu chłopaków z Płocka, którzy na pewno wiedzą, o co grają. Jak się jednak mocno chce, to nie zawsze musi wychodzić - dodał. Czasu i okazji do odrabiania ligowych strat zostało niewiele, a wizja relegacji zagląda widzewiakom coraz mocniej w oczy. Łodzianie do ostatniego bezpiecznego miejsca tracą już 12 oczek, do lokaty uprawniającej do gry w barażu o pozostanie w lidze - 10. Tymczasem do zakończenia zmagań zostało już tylko sześć kolejek, a podopiecznych Wojciecha Stawowego wciąż czekają spotkania z tak silnymi rywalami jak: Zagłębie Lubin i Olimpia Grudziądz. Sytuacja robi się więc dramatyczna.

- Nie zasługujemy na miejsce, które zajmujemy w tabeli. Rozmawiamy w naszej grupie, wierzymy w swoje możliwości, widzimy na co nas stać. Na treningach nasza gra wygląda bardzo dobrze, próbujemy to przełożyć na mecze. W Płocku nie udało się nawet zremisować, ale na pewno zrobimy wszystko, żeby wygrywać kolejne spotkania i utrzymać się w lidze, bo cały czas jest na to szansa - podkreślił w rozmowie z serwisem SportoweFakty Lisowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×