Marek Wawrzynowski: Pomysł Tomaszewskiego jest oderwany od rzeczywistości

Zaorać tradycję, zniszczyć dwa kluby, Widzew i ŁKS, a w ich miejsce utworzyć jeden - FC Łódź. Taki pomysł zaczął forsować Jan Tomaszewski.

 Redakcja
Redakcja

Na łamach "Przeglądu Sportowego" uznał, że nie ma sensu utrzymywać w mieście dwóch klubów. Sam przyznał, że rozmawiał o tym już ze Zbigniewem Bońkiem i ten jest również zwolennikiem takiego rozwiązania.

Faktycznie jest inaczej. Jest to odgrzewany kotlet wysmażony kiedyś przez Bońka, w czasach gdy ten nie był jeszcze prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Tomaszewski sam na coś takiego nie wpadł. W ostatnim czasie zresztą poseł ogranicza się do powielania zdania prezesa PZPN, którego stał się gorliwym wyznawcą. Niby nic w tym złego, mamy przecież wolność wyznania, ale ten stopień zaangażowania i kompletny brak refleksji muszą niepokoić. Przynajmniej wszystkich tych, którzy obawiają się o zdrowie naszej legendy. Czy człowiek, który kiedyś zatrzymał Wembley, dziś zatrzymał na chwilę procesy myślowe?
Pomysł, żeby powiedzieć delikatnie, jest mocno chybiony. Dziwne, że chcą go forsować dwaj ludzie, którzy tworzyli historię łódzkiego futbolu. Muszą sobie doskonale zdawać sprawę z tego, że stworzenie nowego tworu oznacza śmierć dwóch starych. A potem powrót do starego, bo nowy twór ma niewielkie szanse przetrwania.

Ile fuzji w Polsce się powiodło? Połączenia typu Amica - Lech czy Groclin - Polonia faktycznie były przekazaniem licencji, niczym więcej.

Pan Janek mówi: "Nie może temu przeszkodzić 200 terrorystów, mieniących się kibicami ŁKS i Widzewa". Próbuje w ten sposób zdyskredytować przyszłych krytyków tego pomysłu, a najzwyczajniej w świecie nie jest to prawda. Przypuszczam, że dziś w Łodzi trudno byłoby znaleźć 200 zaangażowanych w jakiś sposób w futbol zwolenników takiego pomysłu. Trudno wyobrazić sobie dwie nietolerujące się grupy fanów łączące się w grupy i wyśpiewujące "FC Łódź, FC Łódź".

Oczywiście dziennikarze nie mogą wspierać wrogości, ale też muszą realnie ocenić sytuację. "200 terrorystów" powstało w umyśle oderwanym od rzeczywistości. To jest po kilkanaście tysięcy osób wyznających swoją własną klubową wiarę. I nie chodzi nawet o to, kto kogo lubi. Po prostu w świadomości łodzian funkcjonują dwa kluby z dość bogatą historią. Zwłaszcza Widzew, który w latach 70. i 80. stworzył jedną z dwóch najlepszych drużyn w historii naszego futbolu. Każdy z tych klubów ma ponad 100-letnią historię, każdy ma przede wszystkim oddzielną historię, której nie można wyrzucić na wysypisko.

Nie łączy się Widzewa z ŁKS tak jak nie łączy się Górnika z Ruchem. Nie wyobrażam sobie, by ktoś na Śląsku wpadł na taki pomysł w celach innych niż publicystyczne (tzw. "co by było gdyby..."). Oczywiście panu Jankowi wolno więcej, gdyż wiele osób nie traktuje tego, co mówi poważnie. Ale wciąż jest to zagrożenie, tym bardziej że wspierane, jak twierdzi Tomaszewski, przez Bońka.

Pamiętajmy, że nie żyjemy w kraju, w którym na trybuny nagle można by przyciągnąć kilka tysięcy ludzi dotychczas niezaangażowanych w doping. Poziom futbolu jest zbyt niski, kibice "mainstreamowi" nie chodzą na mecze, dowodem jest spadająca frekwencja w lidze. Po prostu nic ich tu nie kusi, z pewnością nie poziom i nazwiska gwiazd. Gdyby nawet taki twór powstał, potrzebowałby lat i przede wszystkim poważnych sukcesów, by wejść do świadomości "nowego kibica".

Pan Janek powinien wiedzieć, że każdy przeszczep potrzebuje czasu, by się przyjąć. Nie da się z dnia na dzień zrobić drużyny, którą pokochają łodzianie. Zanim Widzew stał się drużyną całej Polski, minęła dekada. W kilka miesięcy można co najwyżej wszystko zepsuć, co akurat Tomaszewski wie lepiej niż inni, zwłaszcza gdy przypomni sobie rundę wiosenną sezonu 1976/77, gdy ŁKS mógł i powinien zdobyć tytuł mistrzowski.

Oczywiście powodem rzucenia tego pomysłu jest kryzys obu klubów i brak środków na funkcjonowanie dwóch klubów. Pan Janek mówi: "Albo w Łodzi będzie jeden klub z silnym sponsorem, albo piłki na wysokim poziomie długo tutaj nie zobaczymy". Nie bardzo wiem, dlaczego nagle silny sponsor miałby rzucić wszystko i zaangażować się w projekt FC Łódź, skoro w ostatnich latach nikt poważny nie był zainteresowany ani Widzewem ani ŁKS.

Miasto liczące 700 tysięcy mieszkańców ma wystarczająco duży potencjał, żeby funkcjonowały w nim dwa duże kluby piłkarskie. Chwilowe problemy spowodowane błędami, czasem skandalicznymi, w zarządzaniu, nic w tej kwestii nie zmieniają.

Marek Wawrzynowski

Tomaszewski apeluje do Lewandowskiego


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×