Marcin Ziach: Górnik Zabrze po raz drugi zakwalifikował się do grupy mistrzowskiej. Były tej wiosny w was momenty zwątpienia, że to się uda?
Robert Jeż: To jest piłka i tutaj nigdy niczego nie można być pewnym do końca. Długo nie wygrywaliśmy na własnym stadionie i to na nas ciążyło, bo gdybyśmy u siebie wygrali 2-3 mecze wcześniej, to bylibyśmy w "ósemce" ze dwie kolejki przed końcem sezonu. Najważniejsze jednak jest to, że mamy to już za sobą i zasłużenie awansowaliśmy do górnej połówki.
Przedsezonowy cel na ten sezon wykonaliście, bo macie pewne utrzymanie. Na co liczycie teraz?
- Czeka nas siedem meczów i chcemy w nich zdobyć jak najwięcej punktów. Na tym się skupiamy.
[ad=rectangle]
Konkretne cele pewnie też chodzą wam po głowach.
- Wiadomo, że każdy z nas ma jakieś przemyślenia, ale nie chcę o celach mówić głośno. Czeka nas siedem spotkań z drużynami, które mają swoje aspiracje. Jeśli będziemy grać dobrze i punktować, to cele same się wykreują.
Bilans z zespołami z grupy mistrzowskiej macie słaby. Tylko z Jagiellonią jesteście na plus.
- To już historia. Teraz mamy nowe szanse, by z nimi punktować. Każdy mecz będzie inny, a my też jesteśmy teraz w lepszej formie niż kilka miesięcy temu. Jesteśmy nastawieni pozytywnie i to na pewno dobre podejście, bo stać nas na punkty z każdym zespołem z tej grupy.
Ciebie - obok osiągniętych celów drużyny - cieszyć może fakt, że twoja forma jest naprawdę równa i wysoka.
- Dobrze się czuję na boisku i cieszę się, że pomagam swoją grą drużynie. W tym sezonie mam całkiem fajne statystyki, a jeszcze tych meczów kilka zostało, więc mogę się poprawić. Przede wszystkim liczy się jednak to, żeby Górnik wygrywał. A czy będę strzelał i asystował ja czy ktoś inny - nie jest najważniejsze. Ja swoją grą chcę pomagać drużynie.
Pięć bramek i siedem asyst. Czego ci w tym sezonie brakuje do szczęścia?
- Nigdy w karierze nie ustrzeliłem hattricka i czemu by nie spróbować. Po dwa razy trafiałem z Jagiellonią i z Zawiszą. Może teraz też się uda dublet ustrzelić, a potem dołożyć kolejną bramkę.
Czujesz, że obecna forma na to pozwoli?
- Nie wiem, bo w piłce wiele rzeczy o tym decyduje. Ja na boisku czuję się dobrze i cieszę się, że pomagam drużynie. Czy moja forma jest zadowalająca dla wszystkich - to już pytanie do trenerów, dziennikarzy i kibiców. Nie chcę się oceniać.
Możesz obecną dyspozycję porównać do swojej premierowej rundy w T-Mobile Ekstraklasie?
- To było cztery lata temu, a ja byłem o cztery lata młodszy. Teraz jestem innym zawodnikiem, jeszcze bardziej doświadczonym. Czuję się dobrze i cieszę się grą. To jest klucz do dobrych występów.
Z twoją formą lepsza stała się też postawa całej ofensywy Górnika. W końcu zawodnicy ze szpicy strzelają bramki i asystują.
- Na pewno bez wsparcia chłopaków ja bym nie strzelał i tych asyst bym nie miał. W meczu z Zawiszą dostałem dwa świetne podania i zamieniłem je na bramki. Wcześniej to ja podawałem i na tym polega właśnie dobro zespołu. Trzeba wypracować sytuację, po której piłka wpadnie do siatki.
Z Zawiszą do bramki trafiłeś głową. To pierwsza taka bramka w twojej karierze?
- W Polsce tak. Na Słowacji kilka takich wpadło. Gdyby jednak nie świetne podanie, to nic bym w tej sytuacji nie zrobił. Jesteśmy z chłopakami w dobrej dyspozycji, dobrze się rozumiemy na boisku i drużyna na tym zyskuje. To cieszy i nastraja pozytywnie na przyszłość.
Walkę w grupie mistrzowskiej rozpoczynacie meczem z Wisłą Kraków.
- Nie tak dawno tam graliśmy i to był naprawdę dobry mecz w naszym wykonaniu. Mimo to zdobyliśmy tylko punkt, bo szybko straciliśmy bramkę, a potem nie umieliśmy wykorzystać swoich sytuacji i trafiliśmy tylko raz. W końcówce to Wisła była groźniejsza. To pokazuje, że mamy porównywalne zespoły i na pewno powalczymy tam o punkty.
W Krakowie było 1:1, ale w Zabrzu 0:5...
- To był wypadek przy pracy. Zdarzyło nam się słabsze spotkanie, a Wisła miała bardzo dobrych w tym meczu Semira Stilicia i Pawła Brożka. Na pewno taki wynik długo się nie powtórzy, a my zrobimy wszystko, by dobrą passę meczów z punktami w Krakowie podtrzymać na dłużej.