Awans Sevilli FC do spotkania, które 27 maja odbędzie się w Warszawie, nie jest żadnym zaskoczeniem. Nieliczni tylko spodziewali się natomiast, że do polskiej stolicy przybędzie Dnipro Dniepropietrowsk, czyli dopiero trzecia siła w futbolu na Ukrainie.
Warunki polityczne nie pomagały drużynie Myrona Markewicza, ale nasi wschodni sąsiedzi udowodnili, że potrafią sprostać przeciwnościom i wyeliminowali w fazie pucharowej kolejno Olympiakos Pireus, Ajax Amsterdam, Club Brugge oraz SSC Napoli.
[ad=rectangle]
- Finał? Cóż, zmierzymy się z triumfatorem poprzedniej edycji i musimy być bardzo dobrze przygotowani. W Neapolu podczas pomeczowej konferencji zapowiadałem, że w rewanżu zobaczymy inne Dnipro i rzeczywiście zagraliśmy dużo ładniej i lepiej. Tak samo będziemy próbować w Warszawie, gdzie zamierzamy pokazać dobry futbol. Inna sprawa to końcowy rezultat. W każdym razie jestem przekonany, że każdy z piłkarzy pokaże w finale maksimum swoich możliwości - analizuje Markewicz.
W dwumeczu z Napoli Ukraińcy mieli nieco szczęścia, kiedy arbiter uznał nieprawidłowego gola Jewhena Sełezniowa na Stadio San Paolo. - Rozumiem frustrację włoskich kibiców, ale w futbolu fortuna zawsze komuś sprzyja. Prawdą jest, że po pierwszym spotkaniu można było mówić, że zdobyliśmy bramkę ze spalonego, ale już w rewanżu nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło i wygraliśmy zasłużenie - tłumaczy szkoleniowiec na łamach fcdnipro.ua.
Dodajmy, że głównym atutem Dnipro jest w bieżącej edycji Ligi Europy przede wszystkim świetna formacja obronna. Finalista w 16 występach stracił zaledwie 11 bramek, podczas gdy Sevilla FC w 14 pojedynkach skapitulowała 12-krotnie.
Stadion Narodowy prawie rentowny. Wkrótce ze sponsorem tytularnym