Marcin Ziach: Co sądzi pan o zdarzeniach w Knurowie? Kibice wbiegli na murawę, to fakt. Niemniej to nie powód, by jeden z nich przypłacił to życiem.
Borys Budka: W ocenie tej sytuacji jestem bardzo surowy. Skutek - bez wszelkiej wątpliwości - był tragiczny. I szczerze współczuję bliskim osoby, która zginęła. Trzeba jednak jasno powiedzieć, nie ma żadnego wytłumaczenia dla łamania prawa. Nie wolno wbiegać na murawę bez względu na to, czy ktoś chce podziękować piłkarzowi za zdobytą bramkę, czy zabrać flagę kibicom gości. Jeżeli dopuszcza się tego pojedyncza osoba, musi się liczyć z konsekwencjami w postaci zakazu stadionowego czy kary finansowej. Jeśli robi to większa grupa osób i ochrona nie jest w stanie temu zapobiec, musi interweniować policja. Każdy kto łamie prawo, musi mieć świadomość czekających go konsekwencji.
Co pana zdaniem przesądziło o tragedii?
- Składowych było wiele. Stadion był niewystarczająco przygotowany, niedociągnięcia były też po stronie organizatora. Raport delegata PZPN jest pod tym względem druzgocący i nie ulega wątpliwości, że doszło do szeregu zaniechań. Przede wszystkim jednak powodem tej tragedii było złamanie prawa przez kibiców, którzy zamaskowani wybiegli na płytę boiska. W takiej sytuacji policja - wezwana przez organizatora - musi interweniować.
[ad=rectangle]
Ta interwencja zakończyła się śmiercią jednego z pseudokibiców.
- W tej sprawie toczy się postępowanie prokuratorskie. Z wszelkimi ocenami wstrzymajmy się do jego zakończenia. Jeszcze raz podkreślę, mamy jasne i czytelne przepisy, kibicom nie wolno wybiegać na murawę. Niestety spora, zamaskowana grupa wybiegła na boisko, wymuszając interwencję policji. Ubolewam przy tym nad śmiercią człowieka.
Debata na temat tego, czy człowiek, który wybiega na boisko to kibol czy przestępca - podzieliła opinię publiczną. Jak jest pana zdaniem?
- Nie wiem, co kieruje tymi kibicami. To zachowanie kojarzy mi się jednak z sytuacją, gdy ktoś wbiega na przejazd kolejowy przy zamkniętych rogatkach. Taka osoba też świadomie łamie prawo i musi się liczyć z konsekwencjami. Tutaj doszło do wypadku, którego konsekwencje były tragiczne w skutkach.
Kibice nie mają wątpliwości co do tego, że policjant celowo mierzył w okolice głowy kibica, by zadać mu jak najbardziej dotkliwe obrażenia.
- Ocena tej sytuacji należy do prokuratury, a ewentualnej winy policjanta – do sądu. Nie mam jednak wątpliwości, że kary za łamanie przepisów, w tym za wtargnięcie na płytę boiska, powinny być jak najbardziej dotkliwe. Wysoka kara finansowa powinna być połączona z długoletnim zakazem stadionowym. W Sejmie już trwają prace nad takimi rozwiązaniami.
Tutaj konsekwencje były najdotkliwsze z możliwych...
- Nikt nie chciał tej śmierci. To był tragiczny wypadek, który należy dokładnie wyjaśnić. Nie można jednak usprawiedliwiać łamania prawa.
Wobec tego czy broń gładkolufowa, która - jak się okazuje - nie jest do końca przewidywalna, powinna być używana przez policję w takich sytuacjach?
- Policja jest od tego, żeby chronić obywateli i dbać o bezpieczeństwo. Wyjaśnienie, czy w tym konkretnym przypadku wszystkie procedury były prawidłowe pozostawiam śledczym.
[nextpage]Przepisy mówią jasno, że kula wystrzelona z broni gładkolufowej nie powinna trafić w górne partie ciała, bo to grozi śmiercią. Tutaj tak się jednak stało...
- Była to sytuacja nagła, a policja musi przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo ludzi postronnych.
Czy jednak sięganie po broń gładkolufową - przy innych środkach prewencyjnych - nie jest pójściem przez policję po najmniejszej linii oporu?
- Prawo musi być przestrzegane przez wszystkich, także przez policję. Nie może być jednak tak, że ktoś łamie prawo i robi zadymę, a potem ma żal do policji o to, że ta reaguje. Wiem, że minister spraw wewnętrznych tę sprawę bada. Jednocześnie toczy się postępowanie prokuratorskie i wszelkie wątki na pewno zostaną przeanalizowane i wyciągnięte odpowiednie wnioski. Kibice muszą mieć świadomość, że każdy kto idzie na mecz, by wszcząć zadymę - musi się liczyć ze zdecydowanym działaniem sił dbających o ład i porządek publiczny.
Przywoływane są przypadki, gdzie po wbiegnięciu kibica na murawę policja nie interweniowała. "Nurkowie" ze Stadionu Narodowego czy golas z Zabrza nie ucierpieli.
- Nie porównywałbym tych dwóch wydarzeń. Ilu było tych, którzy wybiegli na murawę Stadionu Narodowego, gdy mecz z Anglią został odwołany, a ilu pseudokibiców wtargnęło na murawę stadionu w Knurowie? Co innego, gdy na murawę wybiega człowiek w czepku i okularkach pływackich czy nagi kibic. Oni prawdopodobnie nie stanowią realnego zagrożenia. Kiedy jednak na boisko wybiega banda zamaskowanych kiboli, to zagrożenie jest realne. Wtedy interwencja policji jest konieczna.
Niemniej wszyscy ci kibice złamali ten sam przepis i znaleźli się na murawie, gdzie być ich nie powinno.
- Wyroki wydaje niezwisły sąd. Inaczej jednak traktowana jest osoba, która na przykład wbiega na murawę manifestując radość ze zdobytej bramki, a inaczej człowiek, który celowo maskuje twarz i chce wszcząć burdę. Po to sąd ma "widełki", by móc orzec karę jak najbardziej adekwatną do winy. Dlatego od kwalifikacji czynu są organy ścigania, a od wydania wyroku sąd. Sejm pracuje obecnie nad nowelizacją ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, by jasno określić tego typu przypadki.
W którą stronę w procesie legislacyjnym Sejm zamierza pójść? Za wbiegnięcie na murawę powinna być wysoka kara finansowa czy kara pozbawienia wolności?
- Najskuteczniejsze będą wysokie kary finansowe połączone z zakazami stadionowymi. Jeśli kary nie uda się wyegzekwować, to osoba skazana powinna ją odpracować społecznie. Nie jestem zwolennikiem tego, by za samo wbiegnięcie na murawę wsadzać do więzienia. Jednak recydywiści powinni być traktowani w sposób surowszy. Tylko w ten sposób możemy zrobić porządek z pseudokibicami, przez których prawdziwi kibice boją się przychodzić na stadiony.
W Knurowie zadyma ze stadionu przeniosła się na ulice miasta.
- To jest niedopuszczalne, by pod pretekstem udziału w imprezie sportowej pseudokibice najpierw wszczynali zadymę na stadionie, a potem paraliżowali miasta i życie obywateli. Na to nie ma pozwolenia i nigdy nie będzie.
[nextpage]
Pana zdaniem organizator meczu - który także nie dopełnił wielu obowiązków - jest współwinny całej sytuacji?
- Oceny tych wydarzeń dokona prokuratura, która prowadzi śledztwo i po analizie dowodów podejmie decyzję czy i komu postawić zarzuty. Cały czas pamiętajmy, że delegat PZPN, który obsługiwał to spotkanie, wskazał w swoim raporcie na szereg niedociągnięć organizatora. Czy za tym pójdą zarzuty - zależy od decyzji prokuratury.
Jednym z głównych zarzutów względem Concordii Knurów - obok fatalnie zabezpieczonego obiektu - jest także brak karetki na stadionie.
- To był zapewne jeden z powodów tragedii, do której doszło. O tym czy karetka ma być na stadionie, mówi ustawa o ochronie imprez masowych. Przypomnę, że mamy w tej sprawie krytyczny raport delegata PZPN oraz ustalenia policji. Wynika z nich, że w tych warunkach mecz nie powinien się odbyć.
Rozróby na stadionach klubów ze szczebla centralnego nie istnieją. W niższych ligach - z racji niespełniających wymogów stadionów - panuje często prawo dżungli.
- Tutaj widzę rolę PZPN, który powinien zadbać o to, by obiekty były bezpieczne i wszystkie kluby spełniały określone wymogi. Chodzi przecież o bezpieczeństwo nas wszystkich.
Kluby z niższych lig często trudno wiążą koniec z końcem i zaostrzenie wymogów może spowodować dla nich upadek. Czy warto zabijać sport?
- Odpowiem pytaniem: a czy lepiej, by ginęli ludzie? Jeśli organizator nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo, nie powinien mieć prawa organizacji meczów piłkarskich.
Zamykanie stadionów dla ogółu - gdy prawo łamie mały procent kibiców - nie godzi w ideę kibicowania?
- Dlatego kluby powinny dołożyć wszelkich starań, by na stadion nie wpuszczać tych, którzy łamią prawo. Samo zamknięcie stadionu powinno być ostatecznością. Jeśli jednak organizator nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo - państwo nie może stać i patrzeć z boku. Musi zareagować, by normalni obywatele czuli się bezpiecznie.
Kiedy można spodziewać się nowelizacji ustawy o ochronie imprez masowych?
- W Sejmie trwają prace nad zmianami w ustawie. Mam nadzieję, że w tej kadencji uda się jeszcze tę ustawę znowelizować, by stadiony były bardziej bezpieczne.
[b]Rozmawiał Marcin Ziach
Dziekanowski: to była totalna głupota
[/b]
nie boj sie o to ;)