Dwa mecze i dwie porażki, zdecydowanie nie takiego początku rundy finałowej spodziewano się w Kielcach. Niepowodzenie w Bydgoszczy spowodowało, że Korona ma ostatni dzwonek, aby zacząć oddalać się od strefy spadkowej. - Każdy zdaje sobie z tego sprawę, zawodnicy wiedzą jaka jest sytuacja. Nie jest ona zła, ale też nie jest komfortowa. Takie mecze u siebie, mimo braków i problemów zdrowotnych, musimy wygrywać - przekonuje Ryszard Tarasiewicz.
[ad=rectangle]
Jak w jego opinii wyglądało spotkanie z Zawiszą? - Zabrzmi to kuriozalnie lub paradoksalnie, ale postawa zawodników w Bydgoszczy była niezła. Analizowaliśmy to i wszystko się rozbija o indywidualne błędy.
Opiekun złocisto-krwistych po raz kolejny ma duży ból głowy przy wyborze składu. Szczególnie źle wygląda formacja obronna, gdzie brak Pawła Golańskiego i Radka Dejmka bardzo negatywnie wpływa na grę. W starciu z Górnikiem Łęczna zabraknie też pauzującego za kartki Lukasa Klemenza. Na tym jednak nie koniec. - Olivier Kapo jest przeziębiony, podobnie zresztą jak Przemek Trytko. Na lekki uraz narzeka też Jovanović. Z natury jestem optymistą i uważam, że ci zawodnicy będą jednak zdolni do gry.
Wspomniane problemy znajdą odzwierciedlenie na murawie. Na prawą stronę defensywy powędruje Aleksandrs Fertovs, a to oznacza, że Piotr Malarczyk wróci na nominalną pozycję stopera. Nieoczekiwanie swoją szansę od pierwszej minuty otrzyma Marcin Cebula. 19-latek będzie partnerował Vlastimirowi Jovanoviciowi.
Ekipa z woj. świętokrzyskiego w tydzień straciła praktycznie całą przewagę nad drużynami zamykającymi tabelę. Ale korzystne wyniki innych meczów sprawiły, że zainkasowanie kompletu punktów może wiele zmienić. - W tym całym nieszczęściu mamy trochę korzystnych rezultatów. Dobrze, że tak jest, ale to, co powinniśmy zrobić, musimy przełożyć na murawę - oznajmił Tarasiewicz. 53-latek znów pojedynek Korony obejrzy z trybun. Tym razem ma być mu jednak łatwiej. - Ławka rezerwowych jest w Kielcach bliżej trybun - zażartował.