Wojskowi wrócili na stadion, gdzie w listopadzie przegrali pierwsze od 15 lat spotkanie z Pogonią Szczecin. Dla Portowców było to wyjątkowe wydarzenie. Od tego czasu nie potrafili osiągnąć równie spektakularnego wyniku. Cudem załapali się do grupy mistrzowskiej, w której od czasu reformy ligi nie wygrali nawet raz. W sobotę stołecznej drużynie udał się rewanż za jesienną wpadkę.
[ad=rectangle]
Wskutek problemów kadrowych Czesław Michniewicz łata dziury w składzie młodymi zawodnikami. Przeciw Wiśle Kraków średnia wieku jego jedenastki to 23,72 lat. W sobotę wrócił do niej Adam Frączczak, a pojawił się nowy nieopierzony Michał Walski. U przyjezdnych nie czas na eksperymenty. Henning Berg zmienił tylko jednego gracza w stosunku do poprzedniego meczu - za Guilherme zagrał Tomasz Brzyski, który wrócił po pauzie za kartki.
Początek meczu ze wskazaniem na Pogoń, która zaatakowała mistrza wysokim pressingiem i nie schodziła z jego połowy. Okres przewagi zwieńczyła akcja Takafumiego Akahoshiego z Łukaszem Zwolińskim. Japończyk obsłużył kapitalnym podaniem młodego napastnika, a ten został zablokowany w ostatnim momencie. W sobotę "Zwolak" nie kontynuował swojej bramkowej passy w starciach z Legią Warszawa. Pół żartem, pół serio, zabrakło mu maski, w którą odziany brylował w lidze w kwietniu.
Po niemrawym otwarciu Wojskowi złapali rytm i po uderzeniach Jakuba Rzeźniczaka i Tomasza Brzyskiego zrobiło się gorąco pod bramką Dawida Kudły. Po bombie "Brzytwy" zadrżała nawet poprzeczka. Kwadrans zwiastował duże emocje i te faktycznie w tym meczu były, ale akurat między 15. a 35. minutą widowisko siadło. Drużynom brakowało elementu przyspieszenia czy zaskoczenia.
Impas przerwał Rafał Murawski. Kapitan Pogoni Szczecin wpadł przebojowo w pole karne rywala i sprawdził umiejętności Dusana Kuciaka uderzeniem w kierunku drugiego rogu. Bramkarz wyciągnął się jak struna i odbił piłkę. W odpowiedzi Legia ponownie ostemplowała poprzeczkę Pogoni Szczecin.
Druga połowa była walką o miano bohatera meczu między Dawidem Kudłą a Orlando Sa. Bramkarz Pogoni Szczecin interweniował jak w transie i odbił całą serię groźnych prób gości. W końcu jednak skapitulował w 76. minucie, choć za utratę gola trzeba bardziej winić jego partnerów z bloku obronnego, niż jego.
Do pustej bramki trafił po raz trzynasty w sezonie Orlando Sa, a kluczowe wejście w pole karne zanotował Ondrej Duda. Portugalczyk uratował drużynę w drugim meczu z rzędu. Powtórzyła się historia ze środy, gdy ten sam zawodnik strzelił jedynego gola Jagiellonii Białystok. W sobotę był najlepszym zawodnikiem na placu.
Po 76. minucie na boisku nie wydarzyło się wiele interesującego, w przeciwieństwie do trybun, gdzie gospodarze zaprezentowali oprawę, za którą mogą spodziewać się surowych kar. W samej końcówce Marek Saganowski mógł podwoić przewagę Legii, ale zaplątał się w stuprocentowej sytuacji podbramkowej.
Złote trafienie Sa pozwoliło Legii Warszawa wskoczyć przynajmniej na jeden dzień na fotel lidera. Lech Poznań gra swoje spotkanie z Lechią Gdańsk dopiero w niedzielę. Pogoń niby gra nieźle, niby stara się, ale statystyki są dla niej bezlitosne. Od pięciu spotkań nie wygrała, a od czasu reformy ligi nie zatriumfowała nawet raz w grupie mistrzowskiej. Mało chwalebny licznik wskazuje już 11 spotkań.
Pogoń Szczecin - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
0:1 - Orlando Sa 76'
Składy:
Pogoń: Kudła - Rudol, Matras, Golla, Nunes - R. Murawski, Walski (75' Janota) - Frączczak (85' Wojtkowiak), Akahoshi, Kun (62' Danielak) - Zwoliński.
Legia: Kuciak - Broź, Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski - Żyro (57' Duda), Furman, Jodłowiec, Masłowski (80' Bereszyński), Kucharczyk - Sa (90+4 Saganowski).
Żółte kartki: Rudol (Pogoń) oraz Masłowski, Broź, Sa (Legia).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 8158.
[event_poll=52071]