W tym sezonie Michal Pesković długo był numerem jeden w bramce Podbeskidzia Bielsko-Biała. Jednak po kilku błędach popełnionych na początku tegorocznych rozgrywek Słowak stracił miejsce w bramce, a z powodzeniem zastępował go Richard Zajac. W ostatnich spotkaniach ten drugi prezentował się dużo słabiej niż kilka tygodni temu i trener Górali zdecydował się na roszadę w bramce.
[ad=rectangle]
Michal Pesković na kolejną szansę czekał blisko dwa miesiące. Po raz ostatni słowacki golkiper stanął w bramce Górali podczas rozegranego 8 kwietnia półfinałowego meczu Pucharu Polski w Warszawie i pokazał się wówczas z dobrej strony. Z kolei poprzednie spotkanie w T-Mobile Ekstraklasa Pesković zagrał 8 marca, a rywalem była Korona Kielce.
W starciu z Cracovią Pesković stracił trzy bramki i popełnił błędy przy dwóch bramkach. - Nie miałem dużo do bronienia. Trzeba jednak utrzymać koncentrację, mi się nie udało. W pierwszej połowie mieliśmy więcej okazji do zdobycia bramki i mogliśmy to wykorzystać. Był strzał w słupek, po stałych fragmentach gry mogły być dwie dobitki i ten mecz ułożyłby się po naszej myśli - powiedział słowacki bramkarz.
Cracovia pierwszy celny strzał na bramkę Peskovicia oddała w 73. minucie. Wówczas piłkę w siatce umieścił Boubacar Dialiba. Pesković przyznał, że w tej sytuacji popełnił błąd. - Niestety, straciliśmy bramkę po moim zawahaniu. Prostopadła piłka, oglądałem powtórkę i też nie wiem czy miałem do niej iść czy nie. Podczas meczu myślałem, że mogę do niej wyjść i wybić ją. Popełniliśmy błąd w obronie, chwilę później kolejny i przegraliśmy ten mecz. Trener mówi, że bramki odmieniają oblicze spotkania. Niestety, my tracimy pierwsi bramki i później jest nam trudno odwrócić stan spotkania - stwierdził Słowak.
W 36. kolejce Górale zmierzą się u siebie z Górnik Łęczna. Zwycięstwo nad beniaminkiem może dać Podbeskidziu utrzymanie w ekstraklasie. Jednak w trzech ostatnich meczach ekipa spod Klimczoka zanotowała trzy porażki, zdobyła jednego gola i straciła ich aż siedem. - Nie możemy się poddawać, sytuacja jest w naszych rękach, musimy się skupić i nie popełniać indywidualnych błędów - ocenił Pesković.