Śląsk Wrocław w ostatniej kolejce T-Mobile Ekstraklasy skromnie pokonał Lechię Gdańsk. To zwycięstwo wystarczyło do tego, aby zawodnicy WKS-u awansowali na czwartą pozycję w tabeli.
[ad=rectangle]
- Lechia stworzyła więcej sytuacji w pierwszej połowie. Mogli coś strzelić. Tak z doświadczenia wiedzieliśmy, że od 60-70 minuty troszeczkę się zrobi luźniej. Myślę, że to wykorzystaliśmy. My nie jesteśmy takim zespołem, który wychodzi z przeświadczeniem od początku meczu, żeby się barykadować. Myślę, że nie o to chodzi w naszej filozofii. Czasami tak się spotkania układają i trzeba przetrwać ten cięższy okres, żeby później pokazać kły. Myślę, że to zrobiliśmy. Mieliśmy sytuacje, mogliśmy strzelić więcej niż jedną bramkę - mówił po meczu Krzysztof Danielewicz.
Samo spotkanie nie było porywającym widowiskiem. Dało się słyszeć gwizdy z trybun skierowane do zawodników zielono-biało-czerwonych. - Wszyscy sobie zdawaliśmy sprawę, że nie rozpieszczaliśmy kibiców w ostatnich meczach, ale wygraliśmy. Tak jak rozmawialiśmy, to był taki moment, że wystarczy jedno zwycięskie spotkanie, żeby znowu wrócić do gry i mieć wszystko otwarte. Zrobiliśmy swoje zadanie, następne mamy w środę. Zrobimy wszystko, aby się przygotować do tego meczu. Wychodzimy na Wisłę, wygrywamy i mamy to, co chcemy - skomentował pomocnik Śląska.
- Każdy ma swoje zadania w tym przedsięwzięciu. My jesteśmy piłkarzami, jesteśmy od grania. Kibice mają prawo nas oceniać. Jeżeli im się podoba, nie podoba. Mają do tego prawo. My robimy wszystko, żeby wygrywać. Teraz odnieśliśmy zwycięstwo. Myślę, że generalnie po meczu zasłużyliśmy na brawa i je otrzymaliśmy - dodał.
Pomału rozgrywki najwyżej klasy rozgrywkowej w Polsce już się kończą. Przed zawodnikami jeszcze dwa spotkania. - Osobiście czuję się bardzo dobrze fizycznie. Trochę mam bóle, ale takie, z którymi mogę grać. Dla mnie sezon mógłby jeszcze trochę trwać - podsumował Danielewicz.