W 85-letniej historii Girona FC nigdy nie występowała na najwyższym szczeblu rozgrywek w Hiszpanii. W niedzielę stanęła przed szansą na zapewnienie sobie miejsca premiowanego awansem do elity. Straciła ją w niesamowitych okolicznościach, o czym informowaliśmy już w niedzielny wieczór.
Gospodarze potrzebowali trzech punktów w spotkaniu z Lugo, w ostatniej kolejce Liga Adelante. Pod koniec I połowy Francisco Sandaza strzelił upragnioną bramkę, ale w 91. minucie goście - za sprawą Pablo Caballero wyrównali.
[ad=rectangle]
Sędzia doliczył cztery minuty, a Girona rzuciła się do ataku. Wydawało się, że jednak będzie "happy end", gdy w 93. minucie piłkę w siatce umieścił obrońca miejscowej drużyny Florian Lejeune. Kibice oszaleli z radości, ale ten stan trwał tylko kilka sekund. Okazało się, że Francuz w momencie podania był na spalonym. Chorągiewka asystenta sędziego, Javiera Martineza, powędrowała w górę.
Powstało ogromne zamieszanie. Decyzja sędziego spotkała się z ostrymi protestami ze strony zespołu gospodarzy i ich kibiców. W pewnym momencie ktoś z trybun rzucił butelkę (napełnioną wodą), która trafiła w szyję asystenta arbitra.
Jose Sanchez, sędzia główny, odesłał piłkarzy do szatni. Przerwa trwała ok. 30 minut. Gdy większość kibiców opuściła stadion, drużyny powróciły na murawę i "dograły" 40 sekund. Rolę poszkodowanego Martineza, który nie był w stanie kontynuować pracy, pełnił arbiter techniczny. Wynik nie uległ już zmianie. Girona straciła drugie miejsce na rzecz Sportingu Gijon, który wywalczył awans razem z najlepszym w stawce Betisem Sewilla.
Skrót dramatycznego spotkania
Dla Girony nie jest to jednak definitywny koniec marzeń o La Liga. Przystąpi bowiem do baraży - 11 i 14 czerwca zagra z Realem Saragossa.