Dariusz Zjawiński zakończył sezon z przytupem
Dariusz Zjawiński z przytupem zakończył swój pierwszy po siedmiu latach przerwy sezon w T-Mobile Ekstraklasie, zdobywając bramkę i notując asystę w meczu ostatniej kolejki z Piastem Gliwice (3:0).
Mowa o dwóch golach i czterech ostatnich podaniach, które Zjawiński zaliczył w dziewięciu występach za kadencji Zielińskiego. Bramka zdobyta przez niego w meczu 30. kolejki T-ME z PGE GKS Bełchatów (3:1) była jego premierową w najwyższej klasie rozgrywkowej. Od debiutu w ekstraklasie czekał na nią aż 3701 dni i 40 występów. Jego ogólny bilans w sezonie 2014/2015 to 25 rozegranych spotkań, dwa gole i pięć asysty. Czy to spełnia jego oczekiwania?
- Chyba zmienię numer z "9" na inny, bo cieszą mnie te asysty. One naprawdę pozwoliły mi uwierzyć w to, że pasuję do tej ekstraklasy - mówi Zjawiński, z którego słów można wyczytać, że mocno odetchnął, gdy Roberta Podolińskiego zastąpił Jacek Zieliński: - Przed sezonem nie miałem specjalnych oczekiwań. Chciałem pomóc drużynie i chciałem, żeby ta drużyna grała w piłkę. Na początku było o to trochę trudno, a teraz widać, że gramy piłką, staramy się przy niej utrzymać i cieszy nas to, co robimy na boisku. Z tego są sytuacje i stąd wzięły się nasze dobre wyniki. Nie gramy głupio, nie gramy długich piłek - nasza gra jest fajna dla oka.- Szybko usiadłem na ławce, a potem w ogóle wylądowałem na trybunach. To było dla mnie bardzo trudne i przykre. Trener Podoliński miał prawo zrobić to, co zrobił, ale myślę, że zasługiwałem na więcej szans. Po zimowych przygotowaniach myślałem, że dostanę jakieś szanse gry, a trener nie brał mnie w ogóle do kadry meczowej. Trener Zieliński otworzył przede mną nowe perspektywy. Powiedział, że każdy z nas się liczy i w każdego z nas wierzy. Trener Zieliński dał mi szansę i myślę, że jest ze mnie zadowolony - puentuje Zjawiński.