Od haniebnej klęski po złoto Copa America? Tak odradza się Brazylia

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News /  /
East News / /
zdjęcie autora artykułu

Rok temu "Canarinhos" znaleźli się na dnie. Wybór Dungi na selekcjonera wydawał się krokiem w tył. Zespół jednak wygrywa i odzyskuje zaufanie fanów. Czy na turnieju w Chile przepędzi złe duchy z MŚ?

W tym artykule dowiesz się o:

Wielu z nas wciąż ma w pamięci ten obrazek: kilkuletni brazylijski chłopczyk płacze jak bóbr po czwartej bramce dla Niemiec w półfinale mistrzostw świata, w Belo Horizonte. Drużyna Joachima Loewa była bezlitosna. Po haniebnym 1:7 "Canarinhos" pożegnali się z marzeniami o złocie mundialu. A kilka dni później z marzeniami o medalu po 0:3 w spotkaniu o trzecie miejsce z Holandią.

Brazylijski futbol - synonim piękna i doskonałości - znalazł się na dnie. Te dwie porażki były otwartą raną w sercach kibiców. Raną, która - tak się wydawało - długo się nie zagoi. Ludzie przestali wierzyć w reprezentację. - To była hańba - podkreślał Rivellino, były znakomity piłkarz, mistrz świata z 1970 roku. - Przegrać z Niemcami 1:7 to coś, czego nigdy w futbolu nie widziałem - dodał. [ad=rectangle] Dunga już raz zawiódł

Minął niespełna rok i sytuacja diametralnie się zmieniła. W Kraju Kawy znów zapanował optymizm. Po wstydliwym zakończeniu mundialu zespół podniósł się z kolan. Rozegrał 10 meczów towarzyskich (m.in. z Argentyną, Francją, Chile czy Meksykiem), w każdym był górą. Siłą rzeczy stał się jednym z faworytów do zwycięstwa w Copa America 2015 (mistrzostwa Ameryki Południowej rozpoczęły się w czwartek w Chile).

Duża w tym zasługa selekcjonera. Gdy Dunga, w lipcu 2014 roku, został następcą Luiza Felipe Scolariego, mało kto w niego wierzył. Były znakomity zawodnik, kapitan reprezentacji, która w 1994 r. zdobyła złoto mundialu w USA, pracował już z kadrą. Rozpoczął z wysokiego C, wygrywając Copa America w 2007 roku (po 3:0 w finale z Argentyną), później zwyciężył także w Pucharze Konfederacji. Jednak w momencie najważniejszej próby, czyli podczas mistrzostw świata w RPA, zawiódł. Brazylijczycy nie sprostali w ćwierćfinale Holendrom, a Dunga pożegnał się z posadą.

Jego ponowne zatrudnienie przez federację było zaskoczeniem (to Tite, trenera Corinthians, typowano do objęcia posady). Nie brakowało głosów, że to krok w tył. - Brazylia potrzebuje trenera z naukową wiedzą, mądrością bycia dobrym obserwatorem i chęcią zwyciężania po atrakcyjnej grze - pisał były reprezentant Brazylii Tostao, obecnie felietonista jednej z gazet. "Zapomnijcie o tym! To była tylko fantazja, której już nie ma. Rzeczywistość jest zupełnie inna, o wiele smutniejsza. Rzeczywistość to Dunga". Niezadowoleni musieli być także brazylijscy dziennikarze, którzy w poprzednich latach - zwłaszcza podczas MŚ 2010 - toczyli z Dungą regularną wojnę. Kibiców, domagających się nie tylko zwycięstw, ale i "joga bonita", ten wybór też nie przekonywał. 91-krotny reprezentant Brazylii stawia bowiem efektywność ponad efektownością, dużą wagę przykłada do obrony, chce mieć zdyscyplinowany, poukładany taktycznie zespół.

Zamieszanie z opaską

Pierwszym zadaniem Dungi było wpojenie piłkarzom, że nie są aż tak słabi, jak słyszą. - Niektórzy powiedzieli, że zostaliśmy zdegradowani na drugi, a nawet na trzeci poziom w światowym futbolu. Przypomnę, że Brazylia nie zdobyła trofeum na MŚ od 24 lat (od 1970 do 1994 - przyp. red.), a mimo to wyszkoliła w tym okresie wielu utalentowanych piłkarzy. Czy wtedy byliśmy "zdegradowani" na niższy poziom? Nie, byliśmy nadal tą Brazylią. Teraz nie będzie inaczej. Musimy odzyskać naszą pozycję, okazać determinację, odpowiedzieć mocniej niż zwykle - podkreślał Dunga.

Nieuchronne były roszady w zespole. Nowy-stary selekcjoner na "dzień dobry" zmienił kapitana, a zamieszanie, które powstało po tej decyzji, przypominało sytuację w naszej reprezentacji. - Ma znakomite umiejętności i jest - pomimo młodego wieku - doświadczony - tak Dunga uzasadnił przekazanie opaski Neymarowi. Thiago Silvę, dotychczasowego kapitana, zabolał sposób, w jaki została przeprowadzona ta zmiana. - Neymara traktuję jak brata i z powodu opaski to się nie zmieni. Nikt jednak o tym ze mną nie rozmawiał. Wydarzyło się to bez słowa wyjaśnienia i to mnie niepokoi - tłumaczył obrońca Paris Saint-Germain. Sprawę wyjaśnił z Dungą na listopadowym zgrupowaniu przed meczem z Austrią.

Thiago Silva jest jednym z tych, którzy - w porównaniu z kadrą Scolariego - wypadli z podstawowej "jedenastki". Dunga mocno przemeblował "tyły". W bramce postawił na Jeffersona z Botafogo. Z "mundialowej" obrony pozostał jedynie David Luiz, któremu najczęściej towarzyszył Miranda. Miejsca na bokach zajęli: Danilo i Filipe Luis. Ten pierwszy jednak - w ostatniej chwili - wypadł ze składu, z powodu kontuzji (powołanie otrzymał Dani Alves z Barcelony). Swoją drogą, urazów przed Copa America było więcej, w Chile zagrać nie mogą Luiz Gustavo, Marcelo czy Oscar.

Neymar i piłkarz "Wieśniaków"

Selekcjoner stosuje taktykę 4-2-2-2 (z modyfikacją - 4-2-3-1). Rolę defensywnych pomocników spełniać będą prawdopodobnie Fernandinho i Elias. Na skrzydłach - Willian i Philippe Coutinho.

W przodzie pewne miejsce ma Neymar, na którego Dunga mocno liczy. Cieszył się z jego sukcesu w Lidze Mistrzów i bramki w finale z Juventusem. - To ważne nie tylko dla naszej reprezentacji, ale dla całego brazylijskiego futbolu, że mieliśmy piłkarza, który strzelił gola w finale i wygrał Ligę Mistrzów. Cieszyłem się, oglądając Barcelonę w tym meczu, ponieważ jej wygrana sprawi, że Neymar pozostanie bardzo zmotywowany - tłumaczy Dunga.

Apeluje jednocześnie, by nie wywierać niepotrzebnej presji na Neymarze i nie liczyć na to, że będzie on w pojedynkę wygrywać mecze Copa America. To już nie ten czas, gdy genialni dryblerzy przesądzali o losach spotkań Brazylii. - Żaden piłkarz nie potrafi wygrać meczu bez wsparcia silnego kolektywu. Na mistrzostwach świata zespoły, które bazowały na jednym zawodniku, nie dokonały niczego - podkreśla 51-letni trener. Wszystko wskazuje na to, że Neymarowi w przodzie towarzyszyć będzie Roberto Firmino. Piłkarz TSG 1899 Hoffenheim, klubu nazywanego "Wieśniakami", przebojem wdarł się do kadry "Canarinhos". Zadebiutował w niej w listopadowym meczu z Turcją. Rozegrał sześć spotkań, strzelił trzy gole - Austrii, Chile i Hondurasowi. Tego ostatniego w czwartek, w próbie generalnej przed Copa America.

- Wiem, że mój czas nadejdzie - mówi 23-letni Firmino. - Rywalizacja w kadrze jest dobra. Diego pokazał, że może być napastnikiem reprezentacji, Robinho ma bogatą historię, a Neymar... No cóż, nie trzeba komentować - dodaje.

Gotowi na sukces?

Wspomniany Diego to Diego Tardelli, inny z kandydatów do gry w ataku. Dunga nie zawahał się go powołać, choć piłkarz na co dzień występuje w Chinach (Shandong Luneng). To zresztą nie jedyne "egzotyczne" powołanie selekcjonera. W kadrze jest Everton Ribeiro - pomocnik Al Ahli Dubaj, siódmego zespołu ligi Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na uznanie zapracowało także dwóch piłkarzy Szachtara Donieck - Douglas Costa i Fred.

Zawodnik z Chin i z Dubaju - kiedyś w Selecao byłoby to nie do pomyślenia, dlatego ich powołania wzbudziły kontrowersje. Dunga broni tych decyzji. - Futbol staje się zglobalizowany, co chwilę otwierają się nowe rynki. Na całym świecie chcą naszych piłkarzy - tłumaczy. Everton Ribeiro podkreśla, że gra w Emiratach nie jest dla niego żadnym problemem. - To nie zatrzymuje mojego rozwoju. Chcę pokazać dobry futbol i zyskać zaufanie selekcjonera - twierdzi.

Dziesięć meczów, dziesięć zwycięstw, w tym siedem bez straty gola. Ten bilans musi budzić szacunek. - Dunga pokazuje, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu - komentuje Rivellino. Z drugiej strony, to były "tylko" mecze towarzyskie, a teraz zaczną się schody.

Czy Brazylia już otrząsnęła się z koszmarów mundialu i będzie walczyć w Chile o złoto? Dunga nie chce rozbudzać apetytów kibiców. - Będzie bardzo ciężko. Południowoamerykańskie zespoły są silniejsze, bo mają wielu zawodników grających w Europie. To sprawia, że rywalizacja będzie cięższa niż kiedykolwiek - podkreśla.

Na Copa America "Canarhinhos" zmierzą się w grupie z: Peru (14.6), Kolumbią (18.6) i Wenezuelą (21.6). Awans do kolejnej fazy nie powinien sprawić im żadnych problemów. Wielu brazylijskich fanów śni już o finale z Argentyną. Inni, ci ostrożniejsi, przypominają o jednym: przed ubiegłorocznym mundialem zespół też chwalił się znakomitą serią, wygrał dziewięć spotkań z rzędu (dziesiąte zwycięstwo odniósł w meczu otwarcia, z Chorwacją). Jak to się skończyło, nie trzeba powtarzać.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)