Hubert Wołąkiewicz: Miałem już dość Rumunii

- Pierwszy telefon po złamaniu ręki wykonałem do żony i nie powiedziałem jej, że mam złamaną rękę, ale że chcę wyjechać z Rumunii jak najszybciej - mówi [tag=12942]Hubert Wołąkiewicz[/tag].

Wiążąc się z Cracovią, czterokrotny reprezentant Polski wrócił do Polski po nieudanym epizodzie w Astrze Giurgiu. Wołąkiewicz dołączył do byłego wicemistrza Rumunii w lutym na zasadzie wolnego transferu po tym, jak wygasł jego kontrakt z Lechem Poznań, ale bilans jego przygody Czarnymi Diabłami to tylko jeden występ w I zespole i do tego zakończony już po 24 minutach gry z powodu czerwonej kartki.
[ad=rectangle]

Podczas pobytu w Rumunii Wołąkiewicz doznał dwóch urazów, w tym poważnego złamania ręki, które ostatecznie zakończyło jego mariaż z Astrą. Miejscowe media wzięły go na tapet, nazywając go najlepiej opłacanym zawodnikiem rumuńskiej ekstraklasy, przeliczając jego pobory na rozegrane minuty. Na parę tygodni słuch o 30-latku zaginął, a 12 czerwca dość niespodziewanie pojawił się na badaniach w Cracovii, po których związał się z Pasami dwuletnią umową, zostając pierwszym letnim nabytkiem pięciokrotnych mistrzów Polski.

- Udzielałem mało wywiadów, bo miałem już dość pobytu w Rumunii. To był kompletnie nieudany czas. Po dwóch tygodniach od mojego przyjścia zwolniono trenera, który mnie ściągał do klubu, a ja wypadłem na trzy tygodnie z powodu kontuzji. Kiedy wróciłem do treningów, kolejny trener został zwolniony, a ja cztery tygodnie później złamałem rękę i tak się wszystko pogmatwało - opowiada.

Złamanie było impulsem do wyjazdu z Rumunii: - Pierwszy telefon po złamaniu ręki wykonałem do żony i nie powiedziałem jej, że mam złamaną rękę, ale że chcę wyjechać z Rumunii jak najszybciej. Dobre okazało się to, że podpisałem kontrakt do końca sezonu z opcją, więc mogłem wrócić do Polski.

- Cieszę się, że tak szybko udało mi się znaleźć nowy klub i to taki klub. Cracovia bardzo mi się podobała w fazie finałowej poprzedniego sezonu. Klub ma przed sobą ciekawe cele, świetny stadion i super kibiców. Ja jestem związany z Poznaniem, więc to też jest fajne, że będę grał w Cracovii - mówi były kapitan Kolejorza.

Mało brakło, a Wołąkiewicz przeszedłby Pasom koło nosa: - Cracovia była piątym klubem, który się do mnie zgłosił i zrobiła to jako ostatnia, ale była najbardziej konkretna. Od razu się dowiedziałem, do czego jestem potrzebny w drużynie i jak będę wkomponowany w zespół. Spodobało mi się, że Cracovia jest konkretna i szybko się dogadaliśmy.

Przed sezonem 2015/2016 z Cracovią pożegnało się czterech defensywnych graczy: Adam MarciniakKrzysztof Nykiel, Sławomir Szeliga i Mateusz Żytko. Trener Jacek Zieliński liczy na to, że Wołąkiewicz może zagrać w miejsce każdego z nich. - Moją nominalną pozycją jest środek defensywy, ale wiem, że trener widziałby mnie też na bokach obrony i jako defensywny pomocnik. Nie ma dla mnie wielkiej różnicy, choć lekki plusik stawiam przy środku obrony - mówi sam Wołąkiewicz.

Z jakimi ambicjami czterokrotny reprezentant Polski przyszedł do Cracovii? - Chcielibyśmy zagrać o coś więcej niż tylko walka o utrzymanie. Chcemy się dostać do "ósemki" i mam nadzieję, że włączymy się do walki o puchary. Ja jestem nauczony gry o najwyższe cele. Awans do europejskich pucharów byłby super.

Komentarze (2)
avatar
1.3.1.2
26.06.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Poznaniu bylo Ci zle...!?