Reaktywacja Widzewa rozpoczęta. "Ten klub ma ludzi, którym na nim zależy"

W czwartek przed południem obok terenu budowy stadionu przy al. Piłsudskiego w Łodzi ogłoszono powołanie nowego stowarzyszenia, które ma na celu reaktywację Widzewa i odbudowę zaufania do klubu.

Na porannej konferencji prasowej, prezes nowo powstałego tworu o nazwie Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew Łódź, Marcin Ferdzyn, odczytał komunikat prasowy, w którym zawarty został ogólny plan stworzenia klubu od podstaw. Wciąż jednak jest sporo niewiadomych, głównie ze względu na szybkość, z jaką działają osoby związane ze stowarzyszeniem, z którym chce współpracować rosnące grono ludzi z różnych widzewskich środowisk. - To wszystko trwa kilka dni. Cały czas dołączają nowi ludzie, dlatego nie będę podawał nazwisk, bo to się na bieżąco zmienia. Wśród zainteresowanych są piłkarze, biznesmeni i ogólnie środowisko łódzkie sprzyjające Widzewowi - powiedział tuż po konferencji Ferdzyn.

[ad=rectangle]

- Mamy ustalony budżet na start. Wiem od Grzegorza (Waraneckiego - przyp. red.), że został już zgłoszony wniosek o akces do Łódzkiego Związku Piłki Nożnej, także A-klasę mamy już na pewno. Pozostaje nam teraz czekać na decyzję PZPN-u i wówczas zdecydujemy, co robić dalej. To dla nas bardzo ważne, bo dopiero wtedy będziemy wiedzieć, na jaki poziom rozgrywkowy stworzyć kadrę. Będziemy pracowali również nad odzyskaniem herbu. Myślę, że to się uda. Musimy sobie wypracować najpierw jakieś pole działania. Wszyscy jesteśmy kibicami Widzewa, którzy są związani z Łodzią. Na pewno nie będziemy chcieli popełnić błędów poprzedników, ale wiadomo, że nie popełnia ich tylko ten, co nic nie robi. Środowisko kibicowskie popiera nas - kontynuował prezes nowego stowarzyszenia. Oprócz niego w zarządzie znaleźli się jeszcze łódzki przedsiębiorca Rafał Krakus oraz były piłkarz Widzewa z lat 70., Andrzej Możejko.

Przy odbudowie łódzkiego klubu nie można nie wspomnieć o Grzegorzu Waraneckim, który najpierw próbował ratować drużynę zarządzaną przez Sylwestra Cacka. - Ja próbowałem walczyć do końca i ratować drugą ligę, ale jak się nie dało, to trzeba było szybko przystąpić do działania w poniedziałek. Mamy już KRS. Skonsolidowało się całe widzewskie środowisko. Myślę, że będziemy ciężko pracować na to, żeby było dobrze. Wpłynął już odpowiedni wniosek do ŁZPN. Jestem dobrej myśli. Będziemy niedługo rozmawiać z syndykiem a propos herbu klubu - wtórował za Ferdzynem łódzki biznesmen.
- Zrobiła się w ciągu kilku dni bardzo duża grupa zainteresowanych. Nie spałem praktycznie przez dwa dni. W poniedziałek skończyliśmy pracę o pierwszej w nocy. Trzeba było wczoraj skompletować wszystkie dokumenty, uzupełnić braki formalne. W sobotę i niedzielę będzie opracowywany przez prawników wniosek do PZPN-u. Jest okres wakacyjny. Paru ważnych osób z tego miasta nie ma bo są na urlopach i wracają w przyszłym tygodniu. Wtedy się spotkamy, bo nie chcemy nikogo pomijać. Mamy budżet, który spokojnie wystarczy na IV ligę. Jest on na razie oparty tylko na biznesie. Nie włączyliśmy jeszcze do niego wpływów od potencjalnych kibiców. Będziemy się starać awansować rok po roku, ale pod żadną obietnicą w tym temacie nie mam zamiaru się podpisywać

- kontynuował.

Nową inicjatywę gorąco popierają także byli piłkarze. Reprezentowali ich w czwartek Krzysztof Kamiński oraz Sławomir Chałaśkiewicz. Zdaniem drugiego z wymienionych nie należy jednak zwalniać z tempem podejmowanych działań. Palącą kwestią oprócz walki o grę w IV lidze jest poszukiwanie potencjalnych chętnych do reprezentowania klubu na boisku. - To jest dobra chwila, żeby zacząć robić coś od nowa, żeby pokazać, że ten klub ma kibiców i ludzi, którym zależy na nim i zrobią wszystko, żeby tę markę odbudować. Nie będzie to proces łatwy i przyjemny. Nie będzie wielu słów, za to więcej konkretów. Czasu jest niewiele, a my nie mamy zespołu, a wiadomo, że podstawą tego wszystkiego nie są prezesi czy kibice, ale piłkarze. Musimy podjąć działania, dzięki którym pozyskamy takich, którzy będą chcieli ten klub wspierać i dla niego grać. Teraz będą potrzebne głównie serce i charakter, a nie myślenie o pieniądzach, bo na obecną chwilę wielkich ich nie będzie - mówił po konferencji były zawodnik Widzewa, a także m.in. Śląska i Hansy Rostock.

- Siłą tego klubu zawsze byli kibice. Nie ma co ukrywać. Ja pamiętam, że ten stadion był zawsze pełny. Kibice byli do końca z drużyną, ale oni też chcieli być pewni, że drużyna walczy do końca i pokazuje charakter na boisku. Wiadomo, że nie zawsze wygrywa drużyna lepsza. Trzeba jednak oddać na boisku serce dla kibiców, nie tylko dla siebie - dodał.

Źródło artykułu: