Pomocnik, który latem trafił do Gdańska z PGE GKS Bełchatów, mógł zaliczyć przynajmniej trzy asysty podczas dwóch spotkań turnieju Lotto Lubelskie Cup, jednak jego podania fatalnie marnowali koledzy, a zwłaszcza Bartłomiej Pawłowski.
[ad=rectangle]
W starciu z Hannoverem 96 zawodnik wywalczył dla Lechii rzut karny, choć tu akurat błąd popełnił sędzia, gdyż skrzydłowy faulowany był tuż przed szesnastką.
- Pierwszy raz mierzyłem się z tak mocnymi zawodnikami. Lechia otworzyła przede mną nowe możliwości. Z tą drużyną każdy się liczy i każdy chce grać. Rywali w sparingach mamy bardzo mocnych. Na pewno zaprocentuje to w lidze, bo z każdym takim spotkaniem nabieramy pewności siebie - mówi WP Michał Mak.
- Chcemy grać o najwyższe cele w nowym sezonie. Osobiście chciałbym wyjść w pierwszym składzie Lechii w pierwszym meczu ligowym. W klubie na każdą pozycję jest po 3-4 zawodników. Trzeba walczyć o swoje. Ja będę. Chce coś wnieść do tej drużyny. Zrobić kolejny krok do przodu. Mam nadzieję że Lechia mi w tym pomoże.
Mak swobodnie czuje się w szatni nowego zespołu. W aklimatyzacji pomógł mu przyjaciel, Łukasz Budziłek.Bramkarz jest wychowankiem GKS-u Bełchatów.
- Atmosfera jest dobra, drużyna jest zgrana. Jak poczuje się w szatni trochę mocniej, to puszczę chłopakom kilka dobrych kawałków do posłuchania. W tym oczywiście Zenka z Akcentu, którego słuchaliśmy ciągle w Bełchatowie. Wprowadzę do szatni trochę disco polo. Będzie zabawnie.
Piłkarz po raz pierwszy w karierze nie będzie grał w jednym zespole ze swoim bratem, Mateuszem. Bliźniak został w GKS-ie.
- Mateusz mówi, że moczy się w nocy i nie może spać z tego powodu - śmieje się Michał. - Kiedyś musieliśmy się rozstać. Mam nadzieję, że Mateo szybko dojdzie do zdrowia po kontuzji. Pamiętajmy też, że każdy gra na swoje nazwisko.