Lechia Gdańsk w pierwszej kolejce przegrała na własnym stadionie 0:1 z Cracovią. Gdańszczanie z pewnością nie tak wyobrażali sobie początek nowego sezonu. - Było to bardzo słabe spotkanie z naszej strony. Brakowało agresywności. Cracovia po golu dobrze się broniła i wykorzystała przestrzeń, którą zostawialiśmy - komentował na konferencji prasowej Jerzy Brzęczek.
[ad=rectangle]
- Nie możemy szukać wytłumaczenia, że mecze towarzyskie przeszkodziły nam w czymś. Zawodnicy doświadczeni popełniali błędy, które normalnie im się nie zdarzają. Graliśmy zbyt często do tyłu. Nie podchodziliśmy do przodu i nie potrafiliśmy zagrać kombinacyjnie.
Na ławce rezerwowych Jerzy Brzęczek miał zaledwie dwóch ofensywnych zawodników. Czy nie żałuje tego wyboru? - Po meczu można dyskutować o wielu sprawach, ale to nie ma sensu. Adam Buksa musiał zejść, bo był poobijany, a dodatkowo łapały go skurcze - argumentował trener biało-zielonych.
Jako ostatni na boisku zameldował się Nikola Leković, czyli nominalny... defensor. - Leković i na treningach i w sparingach udowadniał, że potrafi grać ofensywnie. Niestety nie zrealizował tego, co sobie nakreśliliśmy. Musimy jednak ocenić całą drużynę pod tym kątem.
W drugiej kolejce Lechia Gdańsk zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań. - Zimny prysznic na pewno nam się przyda. Zawiedliśmy kibiców i samych siebie. Gra jest do poprawy i trzeba to szybko naprawić - zakończył Brzęczek.