Tomasz Dzionek: Piłkarz znad Wisły to produkt skisły

Wraz z nadejściem nowego roku rozpoczął się w Europie sezon transferowy. Jednak w przeciwieństwie do lat ubiegłych nie zapowiada się on nazbyt interesująco. Ostatnimi czasy kluby licytowały się o zawodników, windując tym samym ceny do niebotycznych rozmiarów. Czy to więc globalny kryzys gospodarczy dopadł piłkarskich działaczy? Czy może budżety klubowe w postaci studni bez dna okazał się jednak mieć to dno? W Polsce zaś hitem transferowym okrzyknięto przenosiny Łukasza Garguły do Wisły Kraków. W porównaniu jednak do sytuacji, jaka ma miejsce w trakcie okna transferowego w innych krajach europejskich, w Polsce operuje się wyjątkowo mizernymi kwotami.

W tym artykule dowiesz się o:

Stare czasy prosperity

Transferom zawodników, zwłaszcza tych najbardziej zdolnych i pożądanych zawsze towarzyszyły ogromne emocje i oczywiście pieniądze. Spektakularnymi zakupami za wysokie kwoty mogły się poszczycić swego czasu kluby z ligi angielskiej, hiszpańskiej, czy włoskiej. Już w 1982 roku nie kto inny jak "Boski" Diego Maradona przenosił się z rodzimej Argentyny do FC Barcelony za bagatelne wówczas 3 miliony funtów, by już dwa lata później kosztować SSC Napoli 2 miliony więcej. Wtedy właśnie włoska Serie A należała do najbardziej hojnych i rozrzutnych lig europejskich. W 1987 roku z PSV Eindhoven przywędrował do AC Milan Ruud Gullit. Mimo, iż Rossoneri zapłacili za Holendra 6 mln funtów, w niedalekiej przyszłości piłkarz udowodnił, że kiepskie dredy mogą przynosić szczęście. Trzy lata później równie dobrego zakupu dokonał Juventus Turyn pozyskując z Fiorentiny wschodzącą włoską gwiazdę - Roberto Baggio (8 mln funtów).

Zdarzały się także transfery będące totalnymi niewypałami. Niejednokrotnie delikwent kosztujący fortunę miał później problemy z opanowaniem piłki. Świetnym przykładem niepotrzebnej rozrzutności i łatwowierności władz klubu był zakup w 1998 roku Brazylijczyka Denilsona przez Betis Sewilla. Ów zawodnik stał się tym samym droższy od nie noszącego jeszcze wtenczas pasów wyszczuplających Ronaldo (FC Barcelona - Inter Mediolan: 20 mln funtów). Brazylijczyk odwdzięczył się nowemu klubowi dość niekonwencjonalnie, zdobywając w trakcie 6 sezonów raptem 13 bramek... Rekordową kwotę za Denilsona pobił już rok później Christian Vieri przechodząc do Interu za 32 mln funtów, a następnie Hernan Crespo, za którego Lazio Rzym zapłacił 35,5 mln funtów.

Patent Włochów na szastanie pieniędzmi przejął budujący wówczas drużynę marzeń hiszpański Real. Z Barcelony do Madrytu przeniósł się Luis Figo (38 mln funtów), co, jak można było się spodziewać, wywołało falę oburzenia wśród fanów Barcy. Rok później Królewscy pobili rekord istniejący do dziś i za 45,5 mln funtów zatrudnili na pełen etat "świetnie główkującego" Zinedina Zidana. Dzięki pieniądzom jakie Juventus uzyskał ze sprzedaży Francuza sprowadzono z Parmy Gianluigi Buffona i tym samym ustalony został kolejny rekord. Buffon stał się najdroższym bramkarzem świata (32 mln funtów). Na przestrzeni kilku ostatnich lat działacze klubowi ostudzili nieco swoje emocje i wydają pieniądze z klubowej kasy z większą roztropnością.

Poniżej zestawienie najdroższych zawodników w historii:

1. Zinedine Zidane (Juventus Turyn - Real Madryt) 45,5 mln ₤

2. Luis Figo (FC Barcelona - Real Madryt) 38 mln ₤

3. Hernan Crespo (AC Parma - Lazio Rzym) 35,5 mln ₤

4. Gianluigi Buffon (AC Parma - Juventus Turyn) 32 mln ₤

5. Robinho (Real Madryt - Manchester City) 32 mln ₤

6. Christian Vieri (Lazio Rzym - Inter Mediolan) 32,0 mln ₤

7. Andriej Szewczenko (AC Milan - Chelsea) 30 mln ₤

8. Dimityr Berbatov (Tottenham Hotspur - Manchester Utd) 30 mln ₤

9. Pavel Nedved (Lazio Rzym - Juventus Turyn) 30 mln ₤

10. Rio Ferdinand (Leeds Utd - Manchester Utd) 29 mln ₤

Polska bieda z nędzą

W przeciwieństwie do innych krajów Europy w Polsce na transferach się oszczędza i liczy na poświąteczne promocje. Klubem zarządza się jak komisem z używanymi telewizorami: kupuje się je za przysłowiowe grosze, przechowuje, by później drożej sprzedać. Ściągając nowych piłkarzy do kraju bierze się pod uwagę głównie cenę, dlatego też poszukiwania skierowane są przede wszystkim do krajów, w których zawodnicy sprzedawani są w promocji (Zimbabwe, Honduras, Peru). Od kilku lat panuje moda na zawodników z państw bałkańskich. Swego czasu zbudowano w Ekstraklasie zespół nie posiadający w wyjściowym składzie żadnego Polaka - sami Brazylijczycy za półdarmo. Eksperyment okazał się niewypałem i utwierdził w przekonaniu, nie każdy obywatel Brazylii ma futbol we krwi.

Zarówno polska siatkówka w wydaniu męskim i żeńskim, jak i żużel od wielu lat prezentują się na bardzo wysokim i światowy poziomie. Siatkarze są wicemistrzami świata, przystojniejsi od Jacka Krzynówka, siatkarki dwukrotnie wygrywały mistrzostwa Europy, a tytułów drużynowych i indywidualnych żużlowców nie sposób zliczyć. Dlatego też nie dziwi fakt, że ci sportowcy są przez zagraniczne kluby rozchwytywani. W lidze włoskiej, uznawanej za jedną z najsilniejszych lig świata, grają zarówno siatkarze, jak i siatkarki, będąc nie rzadko podporą swoich zespołów. Jazda polskich zawodników w angielskich, szwedzkich, czy też duńskich klubach nie stanowi w żużlu niczego dziwnego. Poza sukcesami na arenie międzynarodowej godnym zauważenia jest to, że ligi polskie obu dyscyplin są uważane za jedne z najsilniejszych i najbardziej profesjonalnych na świece. Co powoduje częstokroć, że Polacy wolą występować w swoim kraju a zawodnicy z zagranicy podpisują kontrakty właśnie w polskich klubach. Tego wszystkiego brakuje polskim piłkarzom i polskiej piłce nożnej.

Kwoty transferów w polskiej Ekstraklasie nie powalają na kolana, choć piłkarze są jednymi z najlepiej zarabiających sportowców w Polsce. W przeciwieństwie do Anglii, Francji, Hiszpanii, czy Włoch w kraju nad Wisłą rzadko słyszy się o zaskakujących i spektakularnych przeprowadzkach. Chodzi tu zarówno o transfery do klubów polskich, jak i sprzedaży Polaków zagranicę. Choć w ostatnich latach proponowane za Polaków sumy znacząco wzrosły, to nadal oscylują w granicach maksymalnie kilku milionów euro. Dla podkreślenia tego, że nie ma się czym szczycić, przypomnieć należy, że w 1982 Juventus Turyn zapłacił łódzkiemu Widzewowi za Zbigniewa Bońka 1,8 mln dolarów, co wówczas stanowiło kwotę wręcz astronomiczną.

Poniżej zestawienie najdroższych Polaków w historii:

1. Jerzy Dudek (Feyenoordu Rotterdam - FC Liverpool) 4,8 mln ₤

2. Ebi Smolarek (Borussia Dortmund - Rancing Santander) 3,1 mln ₤

3. Jacek Bąk (Olympique Lyon - RC Lens) 2,5 mln ₤

4. Jakub Błaszczykowski (Wisła Kraków - Borussia Dortmund) 2,2 mln ₤

5. Łukasz Fabiański (Legia Warszawa - Arsenal Londyn) 2,1 mln ₤

6. Dawid Janczyk (Legia Warszawa - CSKA Moskwa) 2,0 mln ₤

7. Radosław Matusiak (Palermo - SC Heerenveen) 1,9 mln ₤

8. Artur Boruc (Legia Warszawa - Celtic Glasgow) 1,9 mln ₤

9. Maciej Żurawski (Wisła Kraków - Celtic Glasgow) 1,8 mln ₤

10. Grzegorz Rasiak (Tottenham - Southampton) 1,8 mln ₤

Aktualnie kiepska wycena polskich piłkarzy wiąże się z faktem, że od czasu zdobycia srebra na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku polska reprezentacja nie może poszczycić się żadnym znaczącym osiągnięciem. W samym kraju zaś nie istnieje, jakże istotny, system szkolenia młodzieży. Dlatego wartość polskiego zawodnika na Zachodzie jest porównywana do wartości tuzina piłek treningowych. Jeśli już klub europejski zdecyduje się na transfer Polaka, to tylko po to, by poprawić frekwencję na trybunach, bo stamtąd polscy piłkarze oglądają mecze swojego zespołu. Dla Matusiaka, Dudki, Janczyka, Krzynówka czy Frankowskiego europejskie ligi okazują się zbyt silne. Nic dziwnego - polski piłkarz odbiega od innych umiejętnościami technicznymi i nie potrafi wytrzymać tempa gry przez pełne 90 minut.

Działacze klubów zachodnich wolą nie ryzykować i nie zatrudniają zawodników z kraju, które słynie z dobrej kiełbasy, nie zaś solidnego futbolu. Zarówno wspomniany brak sukcesów kadry narodowej na imprezach rangi mistrzowskiej, marny poziom ligi krajowej, jak i niezbyt udane kariery polskich piłkarzy za granicą mają wymierny skutek w postaci kiepskiego zainteresowania klubów europejskich Polakami i ich niskiej wyceny. Najdroższy jak dotąd polski piłkarz - Jerzy Dudek był gwiazdą w holenderskiej Eredevisie, zdobywał z Feyenoordem tytuł mistrza kraju i wielokrotnie wybierano go najlepszym bramkarzem całej ligi. Po przejściu do Liverpoolu także zaskakiwał swoją skutecznością, choć zdarzały mu się czasem przykre wpadki. Przy tym nie ulega wątpliwości, że to dzięki jego postawie w trakcie finału Ligi Mistrzów w 2005 roku Liverpool został najlepszym klubem Europy. Poza tym to właśnie Dudek uświadomił Anglikom, że polscy bramkarze mają ogromny potencjał. Kolejnym golkiperom znad Wisły zostały przetarte szlaki Premiership. W efekcie tego w Arsenalu jest Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny, w Manchesterze Utd gra Tomasz Kuszczak, a ostatnio Sebastianem Przyrowskim interesuje się rzekomo Tottenham.

Dopóki więc polscy piłkarze grając w liczących się europejskich klubach nie zaczną osiągać znaczących sukcesów, dopóty ich wartość w porównaniu do piłkarzy innych narodowości nadal będzie śmiesznie niska.

Sąsiad może a my nie?

Kontynuując narzekanie na krótkie i mizerne przygody polskich piłkarzy za granicę, należałoby porównać ich osiągnięcia, kwoty, jakimi operuje się za nich na rynku transferowym i kluby, w których dostąpili zaszczytu grać, do sytuacji, jaka panuje w innych krajach Europy środkowo - wschodniej. Oto smutna prawda...

Sukces czeskich piłkarzy rozpoczął się wraz z zajęciem przez narodową reprezentację sensacyjnego drugiego miejsca podczas mistrzostw Europy rozgrywanych na angielskich boiskach w 1996 roku. Tacy zawodnicy jak: Karel Poborsky, Vladimir Smicer, czy Pavel Nedved trafili po mistrzostwach do renomowanych zagranicznych klubów. Od tamtej pory nasi południowi sąsiedzi zdobyli uznanie, w konsekwencji czego teraz młodzi czescy piłkarze mają duże możliwości. Najdroższym czeskim zawodnikiem jest oczywiście Nedved, za którego Juventus Turyn zapłacił ponad 30 mln funtów.

Słowacy zaś coraz częściej dają o sobie znać. Marek Hamsik gra z powodzeniem w rewelacyjnie spisującym się w tym sezonie SSC Napoli. W zeszłym roku zaś z rosyjskiego Zenitu St. Petersburg do Liverpoolu przeniósł się Martin Skrtel. Anglicy bez zająknięcia wydali na niego aż 6,5 mln funtów.

Mimo, iż na Wyspach brytyjskich Andriej Szewczenko kariery nie zrobił, władze włoskiego Milanu bardzo się ucieszyli na wiadomość o jego powrocie. Przy tym właśnie dzięki transferowi do Chelsea stał się najdroższym piłkarzem z Ukrainy (30 mln funtów). Poza Andriejem Woroninem, grającym w Liverpoolu, większość kadrowiczów występuje w znanych bądź co bądź w Europie Dynamie Kijów, Dnipro Dniepropietrowsk i Szachtarze Donieck.

Białorusini mogą być zaś dumni z Aleksandra Hleba, który zgodził się na przeprowadzkę ze Stuttgartu do Arsenalu za 15 mln euro. W zeszłym roku miał zostać kupiony przez Dumę Katalonii za 11,8 funtów. Biorąc pod uwagę ostatnie sukcesy zespołu BATE Borysow, można przypuszczać, że oczy wielu działaczy poszukujących nowych talentów za niewielkie pieniądze zostaną skierowane właśnie na Białoruś.

Rumuni i Bułgarzy także mogą się poszczycić kilkoma zawodnikami grającymi z powodzeniem w cenionych klubach. W Interze podporą obrony jest Christian Chivu. Bożyszczem kibiców Fiorentiny jest Adrian Mutu, za którego Chelsea zapłaciła swego czasu 29 mln euro. Od kilku lat zaś na ustach Brytyjczyków jest Bułgar - Dimityr Berbatow, który zdobywał gole dla Tottenhamu, a obecnie gra dla Czerwonych Diabłów. Kupując Berbatowa Tottenham musiał liczyć się z wydatkiem rzędu 11 mln funtów. Ponadto w Manchesterze City gra Martin Petrow, a w Aston Villa Stilijan Petrow.

Prócz tego dochodzą Chorwaci (Dado Prso - Glasgow Rangers, Ivica Olic - Bayern Monachium, Ivan Klasnic - Nantes) Serbowie (Nened Kovacevic - Olimpiakos Pireus, Danko Lazovic - PSV Eindhoven, Milos Kraśic - CSKA Moskwa), Macedończycy (Goran Pandev - Lazio Rzym). Przyjdzie pewnie i czas na Liechtenstein, Luksemburg i robiącą postępy Andorę.

Okres transferowy i sezon ogórkowy

Coraz częściej można usłyszeć o ciekawych transferach w klubach zagranicznych. Serial z Christiano Ronaldo w roli głównej trwa już ponad rok. Na przenosiny z Portsmouth do Tottenhamu szykuje się Jeremain Defoe. Wspominanym powyżej Denilsonem interesuje się angielski Bolton. Biorąc pod uwagę to, że jest już tam nasz Euzebiusz Smolarek, trzeba stwierdzić, że działacze tegoż klubu mają wyjątkowo dziwny gust. Z Anglii za to chcą uciekać Walcott, van Persie i Essien. Tym pierwszym interesuje się Barcelona, drugim zaś Real. Ghańczyk wolałby włoski makaron i Fiorentinę. Sternicy AC Milan będą prawdopodobnie namawiali Davida Beckhama na podpisanie kontraktu. Obecnie Becks jest na wypożyczeniu z Los Angeles Galaxy, lecz zawarta z Amerykanami umowa umożliwia mu na przeprowadzkę już w tym roku. Wszystko pewnie zależy od tego, czy żona zechce zamienić Hollywood na pokazy mody w Mediolanie. Monitorując dobre występy Juan Sebastiana Verona w rodzimej lidze argentyńskiej, władze Lazio chcą go znów ściągnąć do Rzymu. Pojawiają się coraz liczniej plotki na temat transferu Owena do Interu. W Bundeslidze zaś kolejną gwiazdę ligi porywa Bayern Monachium. Kontrakt z Bawarczykami podpisał Ivica Olic.

Polacy zaś musieli się zadowolić jakże fascynującą batalią Legii i Wisły o pozyskanie Łukasza Garguły. Kilka dni temu na szczęście się wszystko wyjaśniło. Prócz Garguły kolejnym bohaterem sezonu ogórkowego jest Semir Stilić, który na przemian z Lecha Poznań odchodzi i w nim zostaje. W dniu publikacji niniejszego felietonu Stilić nie przewiduje przeprowadzki. Dzień później - strzelam w ciemno, niektórzy będą go widzieli w Glasgow. Następnym, którego zimowa nuda dziennikarska nie oszczędziła jest Jakub Błaszczykowski. Polskim skrzydłowym interesują się angielskie kluby, jednak prawdopodobnie działacze tych klubów nawet nie kojarzą takiego nazwiska. Bramkarz Polonii Warszawa - Sebastian Przyrowski był widziany w Tottenhamie, co przecież nie musi się wiązać z podpisaniem przez niego nowego kontraktu. Gdy zaś się wyszło na jaw, że reprezentacyjny obrońca Tomasz Jodłowiec nie przyjął propozycji SSC Napoli, okazało się nagle, że Włochom bardzo zależy na kupnie innego Polaka - Macieja Rybusa. Skąd takie zainteresowanie polskimi piłkarzami? Czyżby pamiętali fenomenalną dyspozycję na ławce rezerwowych Radosława Matusiaka? Mariusz Lewandowski zaś zmienia klub już od kilku miesięcy. Jego telefon podobno milczy, choć niektórzy dziennikarze go odbierają i nawet rozmawiają z potencjalnymi zainteresowanymi. Istny cyrk...

Podsumowując, Polscy piłkarze pod względem wysokości zawieranych z utytułowanymi klubami kontraktów wypadają na tle piłkarzy innych krajów co najmniej blado. Niezbyt często wychylają się oni ze swojej przytulnej i mało wymagającej Ekstraklasy, wiedząc, że za granicą każą zbyt dużo ćwiczyć, biegać, konstruować na boisku przedziwne akcje, a co najgorsze - unikać wypadów do pubu, dyskotek, etc. W zastraszającym tempie polska piłka oddala się już nie tylko od klubów Europy zachodniej, ale także krajów swojego regionu. Widać to także po sytuacji na rynku transferowym oraz ilości polskich zawodników grających regularnie w liczących się zespołach. Jeśli polscy piłkarze nie zaczną w końcu osiągać znaczących sukcesów, Polska nadal będzie uznawana za kraj nie wydający na świat talentów piłki nożnej.

Źródło artykułu: