Pojedynek w Stargardzie był ostatnim w I rundzie Pucharu Polski. Termalica Bruk-Bet Nieciecza przyjechała do rewelacji poprzedniej edycji, by poprawić atmosferę w szatni po nieudanym starcie w Ekstraklasie. - Morale miały iść od tego meczu w górę, a tymczasem skończyło się następną porażką - powiedział Adrian Paluchowski po przegranym 1:2 spotkaniu z Błękitnymi.
[ad=rectangle]
Trener Piotr Mandrysz postawił na drugi garnitur. Trochę z przymusu, ponieważ kilku jego podopiecznych ma kontuzje, a trochę z chęci, by dać odpocząć podstawowym graczom. Początkowo Termalica tworzyła zacięte widowisko, a nawet wyszła na prowadzenie dzięki strzałowi Adriana Chomiuka.
- Gra nam się nie układała, a mimo to wynik się ułożył. Na krótko. Zabrakło wyrachowania, by na trudnym terenie przytrzymać przeciwnika i poszukać szans na następne gole. Przyjeżdżamy jako ekstraklasowicz do II-ligowca i nie możemy sobie pozwalać na takie błędy, jakie następnie zrobiliśmy - kręcił głową Paluchowski na wspomnienie dwóch goli, które jego drużyna straciła jeszcze w pierwszej połowie.
- Błękitni stworzyli sobie więcej sytuacji podbramkowych z powodu naszej złej organizacji oraz błędów - dodał napastnik. Paluchowski i spółka mają już na koncie trzy porażki: dwie ligowe i pucharową. Nie tego spodziewali się po historycznym awansie do Ekstraklasy. Coś zacięło się w zespole, który na zapleczu sprawiał bardzo pozytywne wrażenie.
- Nie czas mówić o kryzysie i wyrokować czy nadajemy się czy nie nadajemy do Ekstraklasy. Spokojnie sobie wszystko poukładamy i w końcu wjedziemy na właściwy tor. Tak samo w lidze, jak i w Stargardzie chcieliśmy wygrać. Puchar nie był priorytetem, ale mieliśmy apetyt, by przypomnieć sobie smak zwycięstwa - przekonywał Paluchowski.
Termalica podobnie jak przed rokiem musi szybko zapomnieć o pucharze. Błękitni podobnie jak przed rokiem zdumiewają i czekają na drugiego beniaminka Ekstraklasy KGHM Zagłębie Lubin. Swoim ostatnim meczem udowodnili, że nie zamierzają w tym sezonie skupić się na jednym froncie.
- Będą silni dopóki będą gościć swoich rywali w pucharze. Skład Błękitnych jest prawie taki sam jak rok temu i mogą znów sprawić niespodzianki. Teren w Stargardzie jest specyficzny. Po pierwsze podróż tu jest długa, a po drugie takie drużyny jak Błękitni chcą pokazać się własnej publiczności na tle potencjalnie silniejszego rywala. Wsparcie trybun ich niesie, wyzwala dodatkową motywację.