Górnik Łęczna jest nie od dziś twardym orzechem do rozgryzienia dla Portowców. Zielono-czarni byli jedyną drużyną, która w poprzednim sezonie zasadniczym dwukrotnie pokonała Pogoń Szczecin. Na dodatek przystępowała do meczu będąc kroczek dalej w tabeli.
[ad=rectangle]
U Portowców japońska ofensywa. Michniewicz wstawił do składu Takuyę Murayamę i wracającego po kontuzji Takafumiego Akahoshiego. Roszady także na jałowych w poprzednim spotkaniu skrzydłach. Zabrakło Małeckiego, który w przeddzień meczu nabawił się urazu. Jurij Szatałow dał szansę Łukaszowi Tymińskiego, a w środku pola zamienił młodego Kamila Poźniaka na weterana - Przemysława Pitrego.
Tymiński nie zaczął meczu dobrze. Szybko zarobił kartkę za faul w środku pola, a jeszcze w początkowym kwadransie zanotował stratę, która mogła być fatalna w skutkach. Łukasz Zwoliński strzelił z linii pola karnego nieznacznie obok bramki. Jeszcze lepszą szansę na gola miał Akahoshi, który główkował w słupek po dośrodkowaniu Ricardo Nunesa z rzutu wolnego.
Skoro Tymiński był złym duchem Górnika w środku pola, to dobrym był Grzegorz Piesio. Dzięki byłemu pomocnikowi Dolcanu gra wyrównała się. Swoim prostopadłym podaniem stworzył sytuację podbramkową Bartoszowi Śpiączce, a następnie sam strzelił z dystansu. W obu sytuacjach interweniował Dawid Kudła. Następnie gra siadła, ale była to chwilowa cisza przed burzą. W 34. minucie na boisku zrobiło się gorąco.
Mariusz Złotek uznał gola Pogoni, choć nie miał prawa tego zrobić. Murayama przejął bowiem ręką podanie Szmatiuka do Prusaka. Była to bardzo ewidentne, nieeleganckie zagranie Japończyka. Dopiero po zamieszaniu, gromkich protestach łęcznian nastąpiła zmiana decyzji. Złotek upomniał Portowca żółtą kartką i zamiast wskazać na środek boiska, nakazał wznowić grę od rzutu wolnego.
Po odpoczynku w szatni Murayama postanowił się zrehabilitować i to on oddał najgroźniejsze uderzenie po wznowieniu. Mierzył z półdystansu po podaniu rodaka - Akahoshiego i w ostatnim momencie nadział się na interwencję defensora. Niebezpiecznie zrobiło się również po strzale Jakuba Czerwińskiego prostym podbiciem obok bramki.
Ostatnim zawodnikiem, który mógł zmienić bezbramkowy wynik był Zwoliński. O ex-napastniku Górnika Łęczna, a obecnie Pogoni Szczecin zrobiło się głośno ze względu na informacje o możliwym transferze. W sobotę zagrać przeciętnie, a swoją najlepszą sytuację podbramkową w 59. minucie, zakończył strzałem z ostrego kąta w słupek. Bramka Prusaka zatrzęsła się po raz drugi!
Mocno przeciętne spotkanie skończyło się więc bezbramkowym remisem. O emocje w Szczecinie zadbał głównie sędzia, a nie piłkarze. Pogoń zremisowała trzeci raz z rzędu, nadal jest niepokonana i nadal traci punkt do Górnika Łęczna w tabeli. Zielono-czarni nie forsowali wysokiego tempa - wydaje się, że oczko ich satysfakcjonuje.
Pogoń Szczecin - Górnik Łęczna 0:0
Składy:
Pogoń: Kudła 7 - Frączczak 7, Fojut 6, Czerwiński 7, Nunes 6 - Matras 5, Murawski 4 - Murayama 2 (57' Danielak 5), Akahoshi 6, Przybecki 4 (57' Lewandowski 6) - Zwoliński 5 (87' Okuszko).
Górnik: Prusak 8 - Sasin, Szmatiuk 5, Bozić 7, Leandro 6 - Piesio 7, Nikitović 6, Tymiński 2 (46' Nowak 4), Pitry 5 (61' Świerczok 4), Cernych 6 (70' Bonin 5) - Śpiączka 5.
Żółte kartki: Murayama, Fojut (Pogoń) oraz Tymiński, Śpiączka, Nikitović, Cernych (Górnik).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów: 6328.
[event_poll=52751]