Mariusz Pawełek: Nie wykonałem ruchu głową

W końcówce pierwszej połowy bramkarz Śląska Wrocław starł się z napastnikiem Górnika Łęczna - Bartoszem Śpiączką, co skończyło się żółtymi kartkami dla obu zainteresowanych.

Przy wyniku 2:2 tuż przed przerwą sobotniego meczu obie drużyny starały się zdobyć ważnego gola. Ostro o piłkę przy linii końcowej z Mariuszem Pawełkiem powalczył Bartosz Śpiączka. Po wymianie "uprzejmości" napastnik Górnika Łęczna przewrócił się na murawę, sugerując, że został uderzony przez rywala. Do utarczki dołączyli się pozostali piłkarze, a po chwili zamieszania sędzia opanował sytuację. - On za bardzo pochopnie podszedł do tej sytuacji. On mnie pierwszy faulował, bo ja zablokowałem piłkę, a on nie był zainteresowany piłką. Po prostu mnie trącił z tzw. byka. Ja na pewno nie wykonałem ruchu głową, nie chciałem go prowokować. Grając w Podbeskidziu uderzył mnie w głowę, w poprzednich spotkaniach kopał. Przede wszystkim on najpierw atakuje zawodnika, a później piłkę. Dlatego taka była moja reakcja - wyjaśnia Pawełek.
[ad=rectangle]
Wcześniej 34-letni golkiper dwukrotnie musiał sięgnąć do siatki w ciągu 120 sekund. Niekorzystny dla wrocławskiego zespołu wynik utrzymał się jednak tylko przez niespełna kwadrans. - Byliśmy zaskoczeni tymi dwoma bramkami. Mariusz Pawelec chciał zablokować piłkę, ona niefortunnie doszła do Pitrego i straciliśmy pierwszą bramkę. Druga to bardziej wrzutka niż strzał Bonina i 2:0. Najważniejsze było to, że po tych dwóch bramkach szybko zareagowaliśmy, strzeliliśmy kontaktowego gola i później kontrolowaliśmy przebieg spotkania - ocenia były reprezentant Polski.

Po zmianie stron Śląsk szturmował bramkę Górnika, lecz zdecydowanie lepiej niż przed przerwą między słupkami spisywał się Sergiusz Prusak. Ataki gości przyniosły efekt w ostatniej akcji meczu. - Widać było, że mamy te sytuacje i to była kwestia czasu. Wiadomo, jak to jest w piłce - raz się uda, a raz nie. Na nasze szczęście udało się w ostatniej minucie. Tak naprawdę zwróciło się to, co straciliśmy tutaj w tamtym sezonie - przypomina Pawełek sytuację z marca, gdy Górnik wyrównał w ostatniej minucie po kiksie Jakuba Wrąbla.

Źródło artykułu: