21 sierpnia, w piątek, Pogoń Szczecin podejmie Białą Gwiazdę po dokładnie 364 dniach. Drużyny przystąpią do rewanżu w niemal identycznej sytuacji jak rok temu - jako niepokonane. Pogoń ponownie zaczęła sezon od dwóch zwycięstw oraz trzech remisów mimo trudnego terminarza. Szczecinianie zagrali z dwoma uczestnikami europejskich pucharów, a także z Lechią Gdańsk na wyjeździe.
[ad=rectangle]
- Na razie jest fajnie. Nie przegrywamy i oby tak dalej, bo jeszcze wiele kolejek przed nami - nie kryje zadowolenia Dawid Kudła po ostatnim, wygranym 3:2 spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - Teraz gramy u siebie i nie wypada nam przegrać - dodaje Mateusz Matras.
Przed zeszłorocznym meczem plan był taki sam, tymczasem Pogoń dostała od zespołu z Krakowa zimny prysznic. Wisła wygrała w Szczecinie 3:0, a bohaterem został Semir Stilić, który zdobył gola i asystował przy trafieniach Pawła Brożka. Teraz Portowcy mogą się pocieszać, że Bośniak opuścił Ekstraklasę, a Polak zgubił formę. Na dodatek nie mają problemów kadrowych takich jak rok temu, gdy musieli sobie poradzić bez najlepszego strzelca, a z debiutującym Hubertem Matynią.
- Wisła jest niezmiennie bardzo dobrym przeciwnikiem, ale pamiętajmy, że przyjeżdża do nas, do Szczecina i nie zdobędzie łatwo punktów. Niech boją się nas, a nie my ich. Widowisko powinno być fajne dla oka kibica - zapowiada Adam Frączczak.
Problemem Pogoni nie jest sytuacja kadrowa, ale napięty terminarz. Podopieczni Czesława Michniewicza odbyli w ostatnim czasie swoiste Tour de Pologne. Byli na meczach w Białymstoku oraz Bielsku-Białej. W międzyczasie wrócili do Szczecina, ponieważ w centralnej Polsce nie było wolnych miejsc w ośrodkach treningowych. Także teraz czasu na regeneracje nie mają wiele.
- Po meczu z Podbeskidziem wracaliśmy 9 godzin autobusem. Kolejny mecz gramy w piątek. Żałuję bardzo, że Ekstraklasa nie bierze takich rzeczy pod uwagę, że po najdłuższym wyjeździe, organizuje nam mecz na otwarcie następnej kolejki. Ekstraklasa jest dla nas i takie rzeczy powinna brać pod uwagę. Można było ten mecz przełożyć na sobotę albo niedzielę i wszystko byłoby ok - narzekał Michniewicz.