Dariusz Kubicki uratował posadę? "Ciężko pracuję na to, żebyśmy puntkowali lepiej"

Przed meczem ze Śląskiem wiele mówiło się o tym, że Dariusz Kubicki może stracić posadę trenera Podbeskidzia. Górale we Wrocławiu zdobyli jednak punkt. Jak wpłynie to na pozycję szkoleniowca?

Śląsk Wrocław mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała rozpoczął z wielkim animuszem i już w 16. minucie wyszedł na prowadzenie. Kolejne gole dla WKS-u wydawały się być kwestią czasu, lecz gospodarze sobotnich zawodów byli bardzo nieskuteczni. Zielono-biało-czerwoni między innymi trzy razy trafili piłką w poprzeczkę, a także nie wykorzystali rzutu karnego. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1.
[ad=rectangle]
- Na pewno Śląsk był faworytem w tym meczu. Świadczą o tym ostatnie wyniki wrocławian oraz nas, miejsce w tabeli. Przyjechaliśmy tu z odważnym postanowieniem powalczenia o zwycięstwo. Przy nieskuteczności Śląska była taka możliwość. Gospodarze przewyższali nas jeżeli chodzi o ilość podań, ilość konstruowanych składnych akcji. My też mieliśmy naprawdę trzy, cztery fantastyczne okazje. Gdyby moi piłkarze się odrobinę lepiej zachowali, to można było się pokusić przynajmniej o jeszcze jedną bramkę. Na pewno wynik remisowy na tak trudnym terenie cieszy, aczkolwiek musimy poprawić swoją skuteczność i zdobywanie punktów jeżeli chodzi o grę na naszym własnym stadionie - mówił po meczu trener Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Pytany o swoją dalszą pracę w roli szkoleniowca Górali, Dariusz Kubicki odpowiedział: - Nie jestem w takiej uprzywilejowanej pozycji, żebym zatrudniał i zwalniał trenerów. To pytanie do władz klubu. Proszę mi wierzyć, ja bardzo ciężko pracuję na to, żebyśmy punktowali lepiej niż do tej pory. Ogromna przebudowa zespołu, kilku młodych zawodników. To troszeczkę trwa. Piłkarze nie są tak zgrani. Pracujemy bardzo ciężko, żeby była poprawa i kibice byli coraz bardziej z nas zadowoleni.

Mecz ze Śląskiem na ławce rezerwowych rozpoczął Robert Demjan. Po przerwie ten napastnik wszedł na boisko, wywalczył rzut groźny i stwarzał zagrożenie w polu karnym zielono-biało-czerwonych. - Z Robertem rozmawiałem, to mój podstawowy zawodnik. Mówiłem, że może będzie mu troszeczkę łatwiej, jak Mateusz Szczepaniak zmęczy stoperów. On wykonał bardzo dużą pracę. To ruchliwy zawodnik. Robert zrobił to, co do niego należy. Między innymi też w przerwie chciałem dać sygnał ofensywną zmianą, żeby zawodnicy zobaczyli, że mnie porażka absolutnie nie urządza. Ja chciałem gonić wynik, udało się dosyć szybko - wyjaśniał szkoleniowiec.

- Wrocław jest dosyć szczęśliwy dla mnie. Ciężko pracujemy, zawodnicy też. W tym ostatnim domowym spotkaniu z Pogonią Szczecin przytrafiły nam się trzy indywidualne błędy, które Pogoń fantastycznie wykorzystała. Moim zdaniem nie zasłużyliśmy na porażkę. Staramy się po prostu punktować. Czasami łatwiej jest o punkt na wyjeździe niż w domu - podsumował szkoleniowiec.

Komentarze (0)