Pojawia się co raz więcej dowodów, że proces korupcji w polskim futbolu nie został do końca powstrzymany. W 2007 roku "Fryzjer" siedział już za kratkami, a kilka klubów otrzymało kary degradacji. Mimo to do postępowania włączona została sprawa meczu Kolejarza ze Stalą. W pierwszym spotkaniu gospodarze wygrali 2:0, ale rewanż w Stalowej Woli przegrali aż 0:4.
- Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:1, ale gra wyglądała tak, że byłem pewny, iż dwubramkowej zaliczki z pierwszego spotkania nie mamy prawa utrzymać. Po osiemnastu minutach gry Arkadiusz Bałuszyński, jeden z moich najstarszych i najbardziej doświadczonych graczy, nieoczekiwanie zgłosił kontuzję. W przerwie musiałem użyć wielu niecenzuralnych słów - na łamach Przeglądu Sportowego opowiada Mirosław Hajdo, ówczesny trener Kolejarza. - Zawodnicy grali nie w tę stronę co trzeba, nie realizowali założeń taktycznych, nie mieli najmniejszej woli walki. Gola na 0:3 strzeliliśmy sobie sami. Rafał Berliński trafił do własnej bramki głową spoza pola karnego. Skończyło się porażką 0:4. Po sezonie klub rozstał się z szesnastoma piłkarzami. Dla mnie to niewytłumaczalne, żeby drużyna w ciągu dwóch dni między obydwoma spotkaniami zaprezentowała takie wahanie formy - twierdzi szkoleniowiec.