Skandalista z Pogoni Szczecin wrócił do gry
Napastnik Portowców zagrał w weekend 75 minut, choć jego dyskwalifikacja miała trwać. W czerwcu złamał przeciwnikowi nos ciosem głową.
- Jeszcze się z nim nie spotkałem - zaznaczył trener Czesław Michniewicz. - W przerwie na reprezentację będę z nim rozmawiał. Jego ścieżka jest znana, choć bezpośrednio jemu jej nie nakreśliłem. Najpierw musi się pokazać z dobrej strony w rezerwach. Jeśli tam będzie robił postępy, wtedy dostanie szansę w Ekstraklasie. To nie dotyczy zresztą tylko jego, ponieważ obserwujemy całą drugą drużynę.
Kowalczyk jest uznawany za duży talent. Przygodę z piłką rozpoczynał w Javorii Jawor, skąd trafił do akademii Miedziowych. Wystąpił w Młodej Ekstraklasie, Pucharze Polski, a także był powoływany z Lubina do młodzieżowych reprezentacji Polski. Dopóki grał w poprzednim sezonie - zdobył 15 goli.
- Nie weźmiemy go do pierwszego zespołu tylko dlatego, że przyszedł do Pogoni i skończyła mu się dyskwalifikacja. Najpierw musi coś pokazać. Mamy też wielu innych zdolnych chłopców w rezerwach. To wszystko musi być klarowne i jasne - dodał Michniewicz.
Być może młody napastnik dostanie szansę w piątek, gdy Pogoń Szczecin zagra sparing z Iną Goleniów. Snajperem numer jeden u Portowców jest Łukasz Zwoliński, a na koniec okienka transferowego pozyskany został Władimir Dwaliszwili. Nie ma już natomiast w Szczecinie ostatniego króla strzelców Młodej Ekstraklasy Kamila Zielińskiego.