Rezerwy Pogoni Szczecin są liderem III ligi bałtyckiej, w której gra toczy się o pozostanie w zreformowanych rozgrywkach. Po trzech kolejkach mają na koncie komplet zwycięstw. W sobotę pokonały 3:1 Gryfa Słupsk, a w składzie pojawił się Damian Kowalczyk, o którym zrobiło się głośno w czerwcu i to nie ze względu na sportowe osiągnięcia.
[ad=rectangle]
Kowalczyk został zdyskwalifikowany przez lubuski ZPN na osiem miesięcy. Jeszcze jako zawodnik KGHM Zagłębia Lubin brutalnie uderzył głową przeciwnika ze Stilonu Gorzów. Ofiara ciosu miała złamany nos, a na boisku zawiązała się szarpanina. Po powrocie do Lubina klub Kowalczyka dał jasno do zrozumienia, że takich zachowań tolerować nie zamierza. Kontrakt został rozwiązany ze skutkiem natychmiastowym, a 19-latek został na lodzie.
Rękę do Kowalczyka wyciągnęła Pogoń Szczecin jak FC Barcelona do Luisa Suareza po incydencie na mundialu. - Jesteśmy świadomi, że Damian popełnił błąd, a co ważniejsze on sam jest tego świadomy. To jeszcze młody zawodnik, a przede wszystkim młody człowiek. Po długiej rozmowie z nim wierzymy, że wyciągnie z tego zdarzenia odpowiednie wnioski i podobne zachowanie nigdy się już nie powtórzy - powiedział Maciej Stolarczyk, dyrektor sportowy Pogoni po podpisaniu 3-letniego kontraktu z napastnikiem.
Piłkarz trenował w cieniu pierwszego zespołu z rezerwami. Jego dyskwalifikacja miała trwać aż do rundy wiosennej, ale kara została poważnie złagodzona. Po niespełna trzech miesiącach Kowalczyk może znowu grać, ponieważ jego dyskwalifikacja jest zawieszona.
- Jeszcze się z nim nie spotkałem - zaznaczył trener Czesław Michniewicz. - W przerwie na reprezentację będę z nim rozmawiał. Jego ścieżka jest znana, choć bezpośrednio jemu jej nie nakreśliłem. Najpierw musi się pokazać z dobrej strony w rezerwach. Jeśli tam będzie robił postępy, wtedy dostanie szansę w Ekstraklasie. To nie dotyczy zresztą tylko jego, ponieważ obserwujemy całą drugą drużynę.
Kowalczyk jest uznawany za duży talent. Przygodę z piłką rozpoczynał w Javorii Jawor, skąd trafił do akademii Miedziowych. Wystąpił w Młodej Ekstraklasie, Pucharze Polski, a także był powoływany z Lubina do młodzieżowych reprezentacji Polski. Dopóki grał w poprzednim sezonie - zdobył 15 goli.
- Nie weźmiemy go do pierwszego zespołu tylko dlatego, że przyszedł do Pogoni i skończyła mu się dyskwalifikacja. Najpierw musi coś pokazać. Mamy też wielu innych zdolnych chłopców w rezerwach. To wszystko musi być klarowne i jasne - dodał Michniewicz.
Być może młody napastnik dostanie szansę w piątek, gdy Pogoń Szczecin zagra sparing z Iną Goleniów. Snajperem numer jeden u Portowców jest Łukasz Zwoliński, a na koniec okienka transferowego pozyskany został Władimir Dwaliszwili. Nie ma już natomiast w Szczecinie ostatniego króla strzelców Młodej Ekstraklasy Kamila Zielińskiego.