Kobiety nie chcą pracować w PZPN

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przegląd Sportowy pisze, że prezes ma nowy sposób, by siedziba na ul. Miodowej nie była kojarzona z zamkniętym skansenem. Nowym rzecznikiem prasowym ma zostać... atrakcyjna kobieta, ale jak na razie żadna z kandydatek nie zaakceptowała oferty.

- Chcemy zmienić wizerunek związku, a do tego potrzebni są nowi ludzie - stwierdził Grzegorz Lato tuż po wygranych wyborach. Można się więc spodziewać, że bezpowrotnie minęły czasy, gdy za kontakty z mediami odpowiedzialne były takie osoby jak Zbigniew Koźmiński czy Andrzej Strejlau. Sam prezes w kampanii wyborczej korzystał z usług specjalistów od PR, więc teraz zdał sobie sprawę, jak ważny jest wizerunek.

Były reprezentant Polski marzy o znanym nazwisku. Rozmawiał już na ten temat z Krystyną Czubówną i Pauliną Smaszcz-Kurzajewską, ale żadna nie zdecydowała się na pracę w związku. Smaszcz-Kurzajewska, która jeszcze niedawno kierowała działem PR w polskim oddziale Microsoft, zażądała 40 tys. złotych za miesiąc. W gronie kandydatek wymieniano także Paulinę Czarnotę-Bojarską (obecnie dziennikarkę Canal Plus) i Katarzynę Meller (rzeczniczka spółki PL.2012).

Jak dowiedzieli się dziennikarze PS faworytką działaczy jest Agata Passent. Tyle, że ona sama nie chce podjąć pracy w PZPN. - Z dwóch powodów: brak mi kompetencji, poza tym nie podoba mi się to wszystko, co dzieje się w związku. Jestem za sympatyczną duszą do tej roboty i nie potrafiłabym robić dobrej miny do złej gry. Praca rzecznika kojarzy mi się z opakowaniem. Jeżeli produkt jest zepsuty, to nie pomoże nawet najlepsze opakowanie - mówi.

Źródło artykułu: