Geny Wikingów doprowadziły Islandię do mistrzostw Europy

W 2011 roku Islandia była na dnie europejskiej piłki. Zajmowała 124. miejsce w klasyfikacji FIFA. Wtedy federacja zatrudniła Larsa Lagerbaecka. Po czterech latach kadra awansowała na EURO 2016.

Islandia ma 329 tys. mieszkańców, w kraju zarejestrowanych jest 21 508 piłkarzy. Oznacza to, że co osiemnasty Islandczyk kopie piłkę. Te liczby nie są już tak imponujące, gdy spojrzy się na to, kogo wyeliminowali futboliści z wyspy gejzerów i wulkanów. W przeżywającej kryzys Holandii gra ponad 1,1 miliona osób, czyli 53 razy więcej. W piątek zespół Legerbaecka dokonał niemożliwego - pokonał w Amsterdamie Holandię 1:0, po golu Gylfiego Sigurdssona,[color=black] odnosząc drugie zwycięstwo z Oranje nie tylko w tych eliminacjach, ale i historii konfrontacji tych nacji. Po bezbramkowym remisie z Kazachstanem Islandia jako jedna z pierwszych reprezentacji awansowała na mistrzostwa Europy we Francji. W kraju nastąpiła erupcja, wyjątkowo nie wulkanów i gejzerów ale kilkuset tysięcy szampanów, które kibice w niebieskich koszulkach otwierali równo z końcowym gwizdkiem.

[/color] - W meczu z Kazachstanem chcieliśmy się po prostu cieszyć awansem z kwalifikacji. Promocja do Francji to absolutnie fantastyczna sprawa dla tych chłopaków. Już wcześniej wchodziłem do finałów, ale teraz jest to coś wyjątkowego. Zrobiliśmy ogromny postęp i jest to fantastyczne - cieszył się po awansie Lars Lagerbaeck w rozmowie z ESPN.

Islandczycy sięgnęli dna

Cofnijmy się do 17 października 2007 roku. Wówczas reprezentacja Islandii w kwalifikacjach do Euro 2008 grała w Vaduz z Liechtensteinem, dyżurnym dostarczycielem punktów. Piłkarze z liczącego 37 tysięcy mieszkańców alpejskiego kraju wygrali 3:0. Islandia sięgnęła dna. W całych eliminacjach piłkarze z tego kraju zajęli z ośmioma punktami szóste miejsce w grupie F - za Łotwą, o punkt przed Liechtensteinem. Dwa lata później Islandia zajęła ostatnią pozycję w kwalifikacjach do mistrzostw świata, a w tyle zostawiła ją Macedonia.

Konsekwencją beznadziejnej serii był drastyczny spadek w rankingu FIFA. W tym opublikowanym sierpniu 2011 roku Islandczycy w znaleźli się na najniższym w swojej historii 124. miejscu w klasyfikacji - tuż za St. Kitts i Nevis oraz Liberią. Wieczna piłkarska zima pod kołem podbiegunowym miała się jednak już wkrótce skończyć. Upragnione słońce wyszło w październiku 2011 roku. Wówczas islandzką reprezentację objął doświadczony szwedzki szkoleniowiec Lars Lagerbaeck, który w przeszłości prowadził kadrę swojego kraju. Był on cenionym selekcjonerem, jednak wciąż bez wielkiej pozycji i ofert od największych na świecie. Mimo że od 2000 do 2008 roku awansował na dwa mundiale i trzy turnieje o mistrzostwo Europy. W trzech z pięciu turniejów wychodził z grupy. Bezpośrednio przed Islandią prowadził Nigerię. Od afrykańskiej federacji przez pięć miesięcy nie otrzymał żadnej wypłaty. Z czasem okazało się, że podobnie jak erupcja wulkanu Eyjafjallajoekull w 2010 roku sparaliżowała ruch lotniczy w Europie, tak mariaż Lagerbacka z Islandią zmienił układ sił w piłce nożnej na Starym Kontynencie.

Szwed odmienił kadrę

Wyniki przyszły szybko. - Awans do barażu do Mundialu w Brazylii, to była pierwsza niespodzianka w wykonaniu Islandczyków. Niedzielny awans jest historycznym wydarzeniem dla tamtejszej piłki. Patrząc na ostatnie wyniki w grupie A i na to, że Islandia wyeliminowała Holandię, nie jest to przypadek - jest on w pełni zasłużony - uważa Rafał Ulatowski - szkoleniowiec PGE GKS-u Bełchatów, który swoją karierę zakończył właśnie grając przez cztery lata w miejscowej lidze. Właśnie w tych kwalifikacjach mimo, że Wikingowie Lagerbacka znaleźli się w szóstym koszyku, zajęli drugie miejsce za Szwajcarią i w barażu potrafili postawić się Chorwacji. W niedzielę wyspa wulkanów i gejzerów wybuchła po raz kolejny. Tym razem misternie przygotowywane dzieło, w które mało kto wierzył zostało zwieńczone.

Największą gwiazdą kadry, rzecz jasna poza trenerem, jest Gylfi Sigurdsson, który gra w Swansea City, a w eliminacjach strzelił już pięć goli. W lidze angielskiej występuje też kapitan kadry - Aron Einar Gunnarsson, pomocnik Cardiff City. Pozostali występują w takich ligach, jak holenderska, niemiecka, francuska, rosyjska, szwajcarska, szwedzka, duńska, chińska, czy grecka. Tylko dwóch piłkarzy powołanych na ostatnie zgrupowanie - 40-letni bramkarz Gunnlefur Gunnleifsson i 25-letni obrońca Kristinn Jonsson grają w miejscowej lidze, w Breidabliku Kopavogur. - Islandia ma generację dobrych piłkarzy. Najbardziej znany z nich jest Sigurdsson, który grał też w Tottenhamie Hotspur, a słabych piłkarzy tam nie biorą. Kiedyś postawiono w Islandii na nowy system szkolenia. Wszyscy trenerzy pracujący z młodzieżą mają wyższe wykształcenie nauczycielsko-pedagogiczne. Zbudowano też nowe boiska w halach ze sztuczną nawierzchnią. Klimat nie sprzyja piłce nożnej w Islandii. Sezon trwa tam od maja do września, ale teraz można uprawiać futbol przez cały rok. To wielki plus, bo wcześniej tego typu boisk było bardzo mało, zaledwie 2-3. Teraz jest ich dziesięć i są dostępne dla większej liczby osób. Islandczycy nie kładą wielkiego nacisku na aspekty taktyczne, za to mają serce do walki i wygrywają swoim zaangażowaniem - wyjaśnia Ulatowski.

Z amatorską ligą też można osiągać wyniki

Aktualnie islandzkie rozgrywki ligowe są podzielone na pięć szczebli. Cztery pierwsze są ogólnonarodowe, najniższy dzieli się na cztery grupy, pod względem geograficznym. Łącznie w lidze występuje 75 klubów, z czego 12 gra w najwyższej klasie rozgrywkowej, której sponsorem tytularnym jest Pepsi. Bieżące rozgrywki trwają od 3 maja do 4 października, a obecnym liderem tabeli jest FH Hafnarfjoerdur. W klasyfikacji UEFA liga islandzka po ostatnim sezonie plasowała się na 36. pozycji, a triumfy tamtejszych drużyn są sporą niespodzianką. Polscy kibice pamiętają jednak doskonale, jak Lech Poznań poległ ze Stjarnan FC. W tym roku Islandczycy znani z tego, że zawsze niekonwencjonalnie celebrują swoje gole odpadli, z kretesem po dwumeczu z Celtikiem. Vikingur Reykjavik odpadł natomiast w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej po dwumeczu ze słoweńskim Koprem. Piłkarze FK Hafnarfjoerdur i KR Reykjavik odpadli w drugiej rundzie, ulegając odpowiednio Interowi Baku i Rosenborgowi Trondheim.

Poziom ligi islandzkiej jest wciąż niski. Na wyspie zostają ci, którzy nie decydują się na profesjonalną karierę. Wyszkolona od podstaw młodzież szybko wyjeżdża za granicę i właśnie to jest motorem napędowym ostatnich sukcesów. - Islandczycy nie mają olbrzymiego parcia na sukcesy ligowe. Tam piłka nożna to sport półprofesjonalny, różniący się od modelu znanego z innych państw. Zawodnicy stanowiący podporę reprezentacji wyjechali zagranicę w wieku 14-17 lat. Rzadko zdarza się, by karierę w innych ligach robili seniorzy, którzy w wieku 24 lat grali nadal w Islandii - tłumaczy Rafał Ulatowski. Gylfi Sigurdsson już w wieku 16 lat był piłkarzem Reading, a kapitan Aron Gunnarsson mając 17 lat zdecydował się kontynuować karierę w AZ Alkmaar, podobnie jak aktualny gracz FC Nantes Kolbeinn Sigthorsson. Jeszcze wcześniej wyjechał Rurik Gislason, który przez szkółkę Anderlechtu trafił w ostatnim okresie transferowym do 1. FC Nurnberg.

Wiele wskazuje na to, że obecny system mimo, iż z perspektywy Polski wydaje się egzotyczny, przynosi spore efekty. Istnieje szansa, że już w 2017 roku zobaczymy przyszłość islandzkiej piłki na naszej ziemi. W kwalifikacjach do Euro 2017 U-21 wyspiarska młodzież wygrała dwa mecze - z Macedonią 3:0, a 5 sierpnia z Francją 3:2. Islandczyków czekają jeszcze trudne mecze kwalifikacyjne ze Szkocją, Ukrainą i Irlandią Północną.

Wielki charakter receptą na sukces

Islandia to szósty najmniejszy kraj w Europie. Wcześniej najbardziej znanymi sportowcami z tego kraju byli piłkarze ręczni. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie zdobyli oni srebrne medale, a dwa lata później byli trzeci w Europie. Regularnie kwalifikują się na wszystkie wielkie imprezy, gdzie każdy musi się z nimi liczyć. Islandia po raz pierwszy gra też w Eurobaskecie. - Islandczycy mają bardzo dobry charakter do sportu. Są twardzi, zawzięci i zawsze grają do końca, co im pozostało dzięki genom Wikingów. One przetrwały i stąd biorą się sukcesy. Swego czasu postawili na piłkę ręczną, a teraz przyszły inne sukcesy. Każdy ma do nich prawo. Teraz postawili na piłkę nożną, która jest najbardziej popularna na świecie. Trzeba docenić to, że znaleźli się we Francji. Nie przewiduję, że będą tam odgrywali kluczową rolę, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dużo może tu zależeć od losowania - podsumowuje Ulatowski.

[b]Michał Gałęzewski

[/b]

Źródło artykułu: