Lechia Gdańsk miała co prawda szansę na strzelenie gola, jednak ostatecznie kibice zgromadzeni na trybunach PGE Areny Gdańsk nie zobaczyli bramek. - To był mój pierwszy mecz na ławce trenerskiej Lechii Gdańsk. Spotkanie było ciężkie, bo to my musieliśmy prowadzić grę i znaleźć jakieś rozwiązanie do tego, by zagrozić bramce Korony - powiedział na gorąco Thomas von Heesen.
Gdańszczanie szczególnie dobrze grali w pierwszej połowie spotkania. Później to Korona momentami przeważała. - W pierwszej połowie bazowaliśmy na szybkości. Mieliśmy kilka stuprocentowych okazji, jak choćby te, które stworzyli Michał Mak i Grzegorz Kuświk. Mogliśmy otworzyć wynik, ale się to nie udało. Ja od zespołu oczekuję dominacji i kontroli na boisku - dodał niemiecki szkoleniowiec.
- W drugiej połowie trudno było nam kreować grę. Korona cofnęła się głęboko i czekała na kontratak. Analizowałem ryzyko i chciałem znaleźć rozwiązanie w grze na małej przestrzeni. Skończyło się bezbramkowym remisem na koniec. Pozytywem jest to, że bramkarz nie musiał się mocno namęczyć. Jestem usatysfakcjonowany dominacją defensywy. Grała bardzo dobrze - pochwalił von Heesen.
Nowy trener Lechii Gdańsk pochwalił też determinację, z jaką grała jego drużyna. - Piłkarze od razu po tym, jak tracili piłkę, starali się ją odzyskać. Było to widać, jednak musimy zrobić dwa kroki do przodu i poprawić się jako zespół. Musimy być groźniejsi wówczas, gdy rywal się cofnie. Staraliśmy się zmienić oblicze meczu, lecz się to nie udało - stwierdził.
W Lechii zadebiutowało czterech zawodników. Poza osiemnastką meczową znalazł się Sebastian Mila. - Nie grał on dlatego, bo widziałem go tylko kilka razy na treningach, a resztę dużo częściej. Nie znaczy to, że wypadł z osiemnastki na stałe. To, że mogę zgłosić do kadry meczowej tylko tylu piłkarzy, to nie mój wybór. Ważne jest to, że ci co wychodzą na boisko, są gotowi do gry. W najbliższym czasie przeprowadzę rozmowy z piłkarzami, dla których teraz zabrakło miejsca w drużynie - wyjaśnił Thomas von Heesen.
Wysłuchał Michał Gałęzewski