Ligowa piłka w skali mikro

Przed dwoma tygodniami na łamach "PN" pisaliśmy o dużych polskich miastach pozbawionych zespołów w trzech najwyższych klasach rozgrywkowych. Kibice w Łodzi, Lublinie, Toruniu, Rzeszowie, Zielonej Górze czy Opolu z zazdrością spoglądają na maluczkich

Jaka jest tajemnica sukcesów na prowincji?

Przemiany ustrojowe, jakie nastąpiły w Polsce po 1989 roku, odbiły się również na piłkarskiej hierarchii. Wiele klubów straciło mecenat zakładów przemysłowych, wojska, policji (milicji) i musiało szybko przystosować się do nowych realiów. Przyspieszony kurs radzenia sobie w wolnorynkowej rzeczywistości dla niektórych okazał się zbyt trudny i bardzo bolesny.

W zaistniałej sytuacji miejsca zarezerwowane dotychczas dla zespołów z dużych ośrodków, zaczęły zajmować także te z niewielkich miejscowości. Kluczem do sukcesu stawał się bogaty biznesmen, który postanowił zainwestować w drużynę. Spośród maluczkich w najnowszej historii polskiej piłki najdobitniej zapisały się Amica Wronki i Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Oba kluby widnieją na liście triumfatorów Pucharu Polski, zanotowały także kilka dobrych rezultatów w europejskich pucharach. Z dzisiejszej perspektywy aż trudno uwierzyć, że dwanaście lat temu ekipa sponsorowana przez Zbigniewa Drzymałę wyrzuciła za burtę Pucharu UEFA Herthę Berlin i Manchester City. Oprócz Wronek i Grodziska, ekstraklasę miało również inne wielkopolskie miasteczko – Pniewy. Tygodnik Miliarder (potem wrócił do nazwy Sokół) miał nawet w sezonie króla 1993-94 króla strzelców w osobie Zenona Burzawy.

Wprawdzie nie w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale na jej zapleczu pojawiały się zespoły, mające siedziby w miejscowościach nie mających nawet praw miejskich. W powiecie koneckim, w gminie Fałków leży Czermno (850 mieszkańców). Tamtejsze Heko w edycji 2005-06 zajęło 12. miejsce, ale spadło po przegranych barażach ze Stalą Stalowa Wola. Kolejny sezon klub rozpoczął w klasie A, a w 2011 roku przestał istnieć.

Ciekawym przypadkiem z ostatnich lat był Kolejarz Stróże. Licząca 2,5 tys. mieszkańców wieś w powiecie nowosądeckim przez cztery sezony (2010-14) emocjonowała się meczami w I lidze. Zespół był prawdziwą rewelacją rozgrywek 2011-12, ukończył je czwartym miejscu i stracił tylko cztery punkty do Pogoni Szczecin, która awansowała do ekstraklasy. Za sukcesami klubu stał senator PiS Stanisław Kogut, nazywany przez niektórych na Sądecczyźnie... drugim po Bogu. Pensje piłkarzy nie były wygórowane, ale zawsze płacone na czas, w dodatku mogli liczyć na etaty (także w spółkach kolejowych). Latem 2014 Kolejarz – którego stadion i boisko odbiegało od standardów – nie otrzymał licencji na grę w I lidze (z kolei drugoligową sprzedano Limanovii). Od tamtej pory jest drużyną A-klasowa.

Obecnie w trzech najwyższych ligach w Polsce występują 52 kluby z 50 miejscowości (po dwa mają Kraków i Katowice). Poniżej przedstawiamy przykłady tych mających siedzibę w niewielkich ośrodkach, które bez kompleksów radzą sobie z większymi konkurentami.

TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA
(750 mieszkańców)

– To historyczna chwila, ale ta ekstraklasa nam się należała. Jest efektem pracy wielu ludzi, pracy od podstaw. I tak jak mówią słowa naszego hymnu, tu jest Polska, także w tym małym ośrodku w Niecieczy – tak chwilę po zakończeniu meczu dającego awans do ekstraklasy komentował ten sukces jego główny architekt, właściciel klubu Krzysztof Witkowski. Biznesmen i lokalny patriota sprawił, że o podtarnowskiej wsi zrobiło się głośno. Nigdy w historii zespół z tak niewielkiej miejscowości nie występował w polskiej ekstraklasie. Dotychczasowy rekordzista – Pniewy – liczy przecież ponad dziesięciokrotnie więcej mieszkańców.

Wprawdzie początki piłki nożnej w Niecieczy sięgają lat dwudziestych minionego wieku (w herbie klubu widnieje data 1922) i związane są z aktywnością młodych ludzi powracających po wojnie w rodzinne strony, to prawdziwa rewolucja dokonała się dopiero pod kuratelą firmy Bruk-Bet. Jeszcze w 2004 roku drużyna występowała w klasie A, a już w 2010 awansowała do I ligi. Dwukrotnie ocierała się o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej, a w czerwcu pod wodzą trenera Piotra Mandrysza w końcu dopięła swego.

Osiągnięcie popularnych Słoników odbiło się szerokim echem nie tylko w polskich mediach. O historycznym wyczynie zespołu z 750-osobowej wioski pisały największe europejskie dzienniki sportowe z „La Gazzetta dello Sport” na czele. Niedawno reportaż o Termalice przygotowała niemiecka telewizja ZDF.

Na razie zespół z Niecieczy swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa w odległym o 50 km Mielcu. To jednak tylko tymczasowe rozwiązanie, związane z przystosowywaniem do wymogów licencyjnych obiektu w Niecieczy. Prace idą pełną parą, gotowa jest już podgrzewana murawa, powstają nowe trybuny i sztuczne oświetlenie. Coraz lepiej wygląda także aspekt sportowy. W niezbyt odległej przeszłości kibice w Niecieczy ostrzyli sobie zęby np. na derbowe starcie z Ikarem Odporyszów, dziś mogą natomiast pękać z dumy, bo ich ulubieńcy pokonali ostatnio aktualnego mistrza Polski Lecha Poznań.

NADWIŚLAN GÓRA
(2 880 mieszkańców)

W województwie śląskim, w powiecie pszczyńskim, w gminie Miedźna leży nad Wisłą wieś Góra. I chociaż nazwę miejscowości w zlatynizowanej formie „Gora” wymieniał już w latach 1470-1480 Jan Długosz w księdze „Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis”, to kibice w Polsce usłyszeli o niej niedawno. Przez większość swojej historii Nadwiślan występował w klasie A i lidze okręgowej. Dopiero w ostatnich latach nastąpiła seria kilku szybkich awansów – do IV ligi (2010), do III (2013) i wreszcie do II (2014).

Sukcesy Nadwiślana są nierozerwalnie związane z osobą Roberta Szustera. Syn byłego prezesa Górnika Zabrze jest dyrektorem sportowym klubu z Góry i odpowiada za politykę personalną, stworzenie silnej drużyny i pokonanie drogi od okręgówki do II ligi. – Nie jestem z tych stron, choć dziś po prawie sześciu latach traktują mnie jak swojego. Na początku trzeba było zacząć od pracy nad mentalnością tych ludzi. To wymagało czasu, by przekonać ich, że w tak małej miejscowości też można zrobić coś wielkiego. Przy moim udziale udało się pozyskać kilku sponsorów. Odpowiednio też dobieraliśmy ludzi: piłkarzy i trenerów. Często decydującym argumentem w rozmowach nie były pieniądze, ale wizja jaką przedstawialiśmy – zdradza tajemnice sukcesów Szuster.

Warto też podkreślić, że Nadwiślan w przeciwieństwie do wielu klubów z dużych miast, utrzymuje się w zdecydowanej większości ze środków prywatnych. – Od władz samorządowych dostajemy rocznie 30 tysięcy, z których jeszcze opłacamy rachunki. To kwota, która w naszym budżecie nie przekracza 5-7 procent – podkreśla. Zespół dzięki kolejnym awansom zyskał sympatyków nie tylko Górze. Obecnie na mecze Nadwiślana przyjeżdżają także kibice z Pszczyny, Oświęcimia, Tychów czy Czechowic.

DRUTEX-BYTOVIA BYTÓW
(17 000 mieszkańców)

Przez lata Bytów był znany przede wszystkim z pięknie odrestaurowanego krzyżackiego zamku. O piłkarzach z tego miasta szersze grono kibiców usłyszało dopiero w 2009 roku, gdy rezerwy Drutex-Bytovii wyeliminowały z Pucharu Polski ekstraklasową Polonię Bytom i w 1/8 finału gościły Wisłę Kraków.

Chojny i lubiący piłkę nożną sponsor umożliwił w ciągu ostatnich dziesięciu lat szybki marsz klubu w górę futbolowej hierarchii. Jeszcze w 2005 roku drużyna występowała w słupskiej klasie okręgowej, by w 2014 pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski Pawła Janasa świętować już awans do I ligi. Warto zaznaczyć, że dziś oprócz pierwszej drużyny klub może się także pochwalić rezerwami w IV lidze.

Debiutancki sezon na zapleczu ekstraklasy wypadł przeciętnie i zespół długo nie był pewny utrzymania. Dopiero przyjście wiosną trenera Tomasza Kafarskiego poskutkowało szybką poprawą gry i wyników. W ostatnim czasie zmieniły się także proporcje w budowaniu składu. Dziś coraz więcej jest młodych zawodników, głodnych odnoszenia sukcesów i doceniających warunki jakie zastali w Bytowie. – Jest to bardzo poukładany klub jak na tak małą miejscowość, mamy potężnego sponsora i wszystko jest jasno określone, to dla mnie największy plus – przyznaje najlepszy asystent w tym sezonie I ligi Dawid Kort. – Klub jest poukładany finansowo oraz ma plan na przyszłość, co jest bardzo ważne. Jeśli chodzi o kwestie czysto sportowe to myślę, że nasza drużyna w stosunku do ubiegłego roku jest bardziej ograna. Chcemy walczyć o zwycięstwo w każdym spotkaniu, mało mówić, a dużo robić. Mam nadzieję, że kiedyś podążymy szlakiem przetartym przez inną drużynę z małej miejscowości – ocenia z kolei Robert Mandrysz i tylko przez grzeczność nie dodaje, że tą inną drużyną jest Termalica, którą... prowadzi jego tata.

Zarówno Kort, jak i Mandrysz mają za sobą występy w Pogoni Szczecin. – Największą różnicą jest to, że w takich małych miastach na każdym kroku widzisz tych samych ludzi, którzy cię rozpoznają na ulicy. Wszyscy się znają, niedawno pan, który wymieniał mi grzejniki w mieszkaniu powiedział, ze jest zapalonym kibicem od małego, wszyscy w Bytowie żyją piłką i kibicują Drutex-Bytovii. W klubach z większych miast frekwencja na meczach jest proporcjonalnie większa, wszystkie kwestie kibicowskie są robione z większym rozmachem. W obu przypadkach nie brakuje jednak oddanych i zapalonych kibiców – zauważa Mandrysz.

DOLCAN ZĄBKI
(31900 mieszkańców)

–- Gdy przyszedłem zimą 2007 roku zespół grał w III lidze i mieliśmy 9 punktów straty do lidera, Ruchu Wysokie Mazowieckie. Przyszedłem na pierwsze zajęcia i zobaczyłem, że każdy trenuje inną piłką, jeden był w dresie Olimpii Warszawa, drugi Hutnika – tak wspomina swoje początki w Ząbkach Marcin Sasal. Po pół roku – wiosną 2008 – wprowadził Dolcan do I ligi, w której drużyna z podwarszawskiego miasteczka występuje do dziś. Tylko GKS Katowice ma dłuższy nieprzerwany staż na zapleczu ekstraklasy.

W ciągu ośmiu lat Dolcan wyrobił sobie markę solidnego pierwszoligowca, z którym muszą się liczyć nawet faworyci rozgrywek. W sezonie 2013/14 niemal do samego końca liczył się w walce o awans do ekstraklasy. Zadyszka na finiszu sprawiła, że zespół z Ząbek uplasował się na trzecim miejscu, za plecami GKS Bełchatów i Górnika Łęczna, ale za to przed Arką Gdynia i Termalicą.

Przy okazji Dolcan stał się dla niektórych trampoliną do krajowej elity. Tylko w ostatnich kilkunastu miesiącach do ekstraklasy trafili: Dariusz Zjawiński, Rafał Grzelak, Grzegorz Piesio i Rafał Leszczyński. Ten ostatni jako pierwszy zawodnik w historii klubu zadebiutował w dorosłej reprezentacji. Także trenerzy dzięki dobrej pracy w Ząbkach otrzymywali oferty z najwyższej klasy rozgrywkowej, taki zaszczyt spotkał Sasala oraz Roberta Podolińskiego.

Na przestrzeni lat rosła nie tylko wartość sportowa drużyny, ale również poprawiała się infrastruktura. Chociaż do dziś często treningi odbywają się w innych miejscowościach (np. w Rembertowie). Coraz lepiej prezentuje się wyposażona w nowoczesną trybunę Dolcan Arena, na której przed kilkoma dniami zamontowano maszty oświetleniowe. I tylko szkoda, że na mecze przychodzi stosunkowo niewiele osób.

Sukcesów klubu nie byłoby bez Sławomira Dolińskiego. To właśnie biznesmen z branży deweloperskiej jest głównym dobrodziejem zespołu. I chociaż cieszy się opinią człowieka spokojnie podchodzącego do wyników uzyskiwanych przez drużynę, to ostatnio coraz częściej zdarza mu się marzyć o ekstraklasie.

CHOJNICZANKA CHOJNICE
(40500 mieszkańców)

Piłka nożna zawsze była w Chojnicach bardzo popularna. Przez lata kibice wspominali sezon 1971-72, gdy drużyna z niewielkiego miasteczka, występująca wówczas w klasie okręgowej, wyeliminowała w 1/16 finału Pucharu Polski wielkie wówczas Zagłębie Sosnowiec (w tamtym sezonie sięgnęło po wicemistrzostwo kraju).

W ligowej hierarchii szczytem marzeń była III liga, a i to były zwykle za wysokie progi. – Przełomem był rok 2007, wówczas doszło do zmian we władzach klubu. Przyszła grupa ludzi z m.in. z prezesem Maciejem Polasikiem i moją osobą, która nie miała wielkiego doświadczenia związanego z piłką, ale wiedziała co chce osiągnąć i cały czas wierzyła w to co robi. Graliśmy wtedy w okręgówce, rok później przyszedł pierwszy awans. To też zbiegło się w czasie z remontem stadionu, co dało impuls dla całego chojnickiego środowiska – przyznaje odpowiedzialny za sprawy sportowe wiceprezes klubu Jarosław Klauzo.

Przez ostatnie lata systematycznie rósł poziom sportowy. Poprzedni sezon – swój drugi na zapleczu ekstraklasy – podopieczni Mariusza Pawlaka zakończyli na bardzo wysokim piątym miejscu. Sam szkoleniowiec, w przeszłości bardzo dobry ligowy obrońca i jednokrotny reprezentant kraju, dojrzewa razem ze swoją drużyną. Może się też pochwalić długim jak na nasze warunki stażem, bo w Chojnicach pracuje od czerwca 2012 roku.

Rosnący poziom sportowy i towarzyszące temu wymagania, wymuszają dalsze zmiany wokół klubu. W miniowym tygodniu po raz pierwszy w historii nad chojnickim stadionem rozbłysły reflektory. Systematycznie rośnie też budżet. – Za finansowaniem Chojniczanki stoi cały lokalny biznes plus oczywiście miasto. Ale jego udział systematycznie spada. W budżecie, który obecnie wynosi około trzech milionów złotych, udział środków miejskich to około 20% – odsłania kulisy funkcjonowania klubu Klauzo i przyznaje jakie marzenia i plany związane z najbliższą przyszłością mają w Chojnicach: – Twardo stąpamy po ziemi i wiemy jakie jeszcze mamy braki. Oczywiście chodzi o ugruntowanie mocnej pozycji w I lidze, a w Pucharze Polski chcemy się zmierzyć z Legią (będzie to możliwe w ćwierćfinale – przyp. LB).

Leszek Bartnicki

Ekstraklasa:
Największe miasto – Warszawa – 1735400 mieszkańców.
Statystyczna średnia wielkość miejscowości
– 409000 mieszkańców.
Najmniejsza miejscowość – Nieciecza – 750 mieszkańców

I liga:
Największe miasto – Bydgoszcz – 357700 mieszkańców.
Statystyczna średnia wielkość miejscowości – 132300 mieszkańców.
Najmniejsza miejscowość – Bytów – 17000 mieszkańców

II liga:
Największe miasto – Częstochowa – 231100 mieszkańców.
Statystyczna średnia wielkość miejscowości – 80500 mieszkańców.
Najmniejsza miejscowość  – Góra – 2800 mieszkańców.

POLECANE
CZYTAJ TAKŻE W PIŁCE NOŻNEJ

Co ciekawego w tym tygodniu --->>>

Wywiad tygodnia z Cezarym Kucharskim --->>>

90 minut z Kamilem Grosickim --->>>

Komentarze (0)