Adam Cieśliński: Nazbierało się tych problemów

- Nazbierało się tych problemów. Od przygotowania, poprzez formę niektórych zawodników - mówi Adam Cieśliński. I-ligowa Olimpia Grudziądz jest jednym z kandydatów do awansu do Ekstraklasy, lecz na razie w tabeli jest druga od końca.

WP SportoweFakty: Osiem kolejek, pięć porażek. Nie tak miał wyglądać początek sezonu w wykonaniu Olimpii Grudziądz. Macie już chyba dość pytań o to, co z wami się dzieje?

Adam Cieśliński: Na pewno tak. Każdy z nas zdaje sobie z tego sprawę, że przed sezonem oczekiwania w stosunku co do nas były takie, że jako drużyna mieliśmy aspirować i grać o to, żeby być w stawce walczących o awans. Tak samo w szatni sobie takie cele stawialiśmy. Tego, co się teraz dzieje, na pewno nikt się z nas nie spodziewał, to siedzi w nas głęboko i czujemy się z tym bardzo kiepsko. Przede wszystkim brakuje nam takiego typowego meczu na przełamanie. Wygrać mecz w fajnym stylu i uwierzyć na nowo, że możemy te mecze wygrywać, po fajnej grze dla oka i przede wszystkim skutecznej.

Ostatnia porażka była wyjątkowo bolesna, 0:3 z Wisłą Płock. Sami czujecie, że byliście po prostu słabsi od płocczan?

- Jeżeli mam powiedzieć szczerze i uczciwie, to tak. Wisła stworzyła sobie zdecydowanie więcej sytuacji, prowadziła grę, my po prostu w tym meczu zagraliśmy słabo. Nic nam nie wychodziło, gra się nie kleiła. Wisła strzeliła bramkę taką typową do szatni, po naszym błędzie i poczuli, że mamy słabszy moment. Strzelili na 1:0, później na 2:0, 3:0. To było efektem tego, że graliśmy słabo, tak jak poprzednie mecze. Czegoś nam brakuje. Niby jesteśmy doświadczonymi zawodnikami, ale gdy się mecz za meczem przegrywa, to ta wartość sama w sobie troszeczkę podupada i taki mecz na przełamanie jest nam bardzo potrzebny.

Dlaczego Olimpia zdobywa tak mało punktów? To problem w złym przygotowaniu drużyny czy też braku odpowiednich piłkarzy?

- Po części chyba wszystkiego. My staramy się znaleźć ten problem teraz na treningach, poprawiamy niektóre elementy w grze obronnej i w ataku. Czegoś nam brakuje, na pewno po części też przygotowania, musiał być moment, w którym poszliśmy w złą stronę. Co do formy zawodników, to można mieć w zespole po okresie przygotowawczym dwóch, trzech zawodników bez niej, a tutaj praktycznie cała drużyna jakoś troszeczkę z tą formą kuleje. Nazbierało się tych problemów. Od przygotowania, poprzez formę niektórych zawodników.

Zmiana trenera na razie nie pomogła. Zajęcia pod okiem Artura Skowronka różnią od tych, które prowadził z wami Tomasz Asensky?

- Zajęcia pod okiem Artura Skowronka na pewno różnią się od tych, które prowadził z nami trener Asensky, ponieważ są inne elementy w treningu przez nas ćwiczone. Staramy się pracować nad tym, nad czym mamy naprawdę duże braki czyli w grze obronnej, stwarzaniu sobie sytuacji bramkowych i skuteczności. Zajęcia są bardziej urozmaicone przede wszystkim pod kątem skuteczności - skupiamy się na wykańczaniu akcji. Obrońcy oddzielnie na tym, żeby tych bramek najmniej tracić. Zajęcia są bardziej intensywne, robione w szybszym tempie i mam nadzieję, że to po krótkim czasie, jak najszybszym, przyniesie efekty. Wskoczyliśmy troszeczkę na inne przygotowania, na trochę szybsze i żwawsze tempo w treningach. Na razie nie widać efektów, ale na pewno z czasem one przyjdą.

Przy tak słabych wynikach ciężko jest przychodzić każdego kolejnego dnia na trening, czy też jest w was zaparcie, aby w końcu odwrócić złą kartę?

- Tak jak powiedziałem już wcześniej, nawet doświadczonego zawodnika takie wyniki mogą podłamać. My przychodzimy na trening po to, żeby po prostu samemu sobie udowodnić, że możemy grać tak jak graliśmy w poprzednich sezonach i te mecze wygrywać. Przecież nikt z nas nie zapomniał, jak się gra w piłkę, tylko brakuje meczu na przełamanie. Teraz przyszedł nowy trener i inaczej trenujemy, intensywniej, ale od razu tych efektów nie będzie. To nie ma tak, że od razu zmiana trenera powoduje polepszenie gry. Jestem przekonany, że kiedyś na pewno będzie widoczna poprawa w naszej grze i wyniki się odwrócą.

Przed wami spotkanie z GKS-em Katowice. Wypada zadać pytanie kiedy, jak nie teraz.

- My sobie zadajemy je przed każdym meczem. Trzeba wyjść na boisko i zapomnieć o tych słabszych naszych meczach na początku rundy. Musimy skupić się na tym jednym przeciwniku i zapunktować w całości, bo tylko to nas może podnieść na duchu.

Z drugiej strony terminarz was nie rozpieszcza, bo po meczu z GKS-em Katowice, który podobnie jak wy ma nóż na gardle, następnie czeka was wyjazd do Sosnowca, a później mecz u siebie z Arką Gdynia.

- Z GKS-em Katowice musimy wygrać, bo później mamy ciężki wyjazd do Sosnowca - do beniaminka, który u siebie gra bardzo dobrze, a później mamy Arkę, która wiadomo też ma swoje cele i ambicje grania o Ekstraklasę. Mam nadzieję, że po tych treningach wskoczymy na wyższy poziom - nasze przygotowania i skuteczność w grze, w ofensywie i defensywie. Mam nadzieję, że te ćwiczenia przyniosą punkty z tymi teoretycznie mocniejszymi przeciwnikami. Jestem przekonany, że po złapaniu wyższego poziomu wytrenowania te mecze będą wyglądały z naszej strony lepiej.

Co musi się stać, aby Olimpia wróciła na zwycięską ścieżkę?

- Przede wszystkim złapania przez większość zawodników formy. Gdzieś ta forma troszeczkę jest pod nami. Zbyt wielu zawodników jest poniżej jej i dlatego jedno czy dwa ogniwa nie są w stanie pociągnąć. Musi cała drużyna, jedenastka , osiemnastka, która jest brana pod uwagę do meczu - podnieść swoją formę. Jestem przekonany, że gdy to zrobimy, to zagramy taki mecz typowy na przełamanie, wygramy go efektownie i od tego momentu będziemy grać na zdecydowanie lepiej.

Wierzycie w to, że pomimo tych słabych wyników kibice się od Was nie odwrócą?

- Wierzymy przede wszystkim w to, że zaczniemy grać. Kibic ma prawo do wypowiadania swoich uwag. Mogą być zadowoleni bądź niezadowoleni, to jest ich po prostu wewnętrzna sprawa. My wiemy, że jak na razie na boisku nie prezentujemy się tak, jak by kibice od nas oczekiwali. Mamy nadzieję, że w tak ciężkiej sytuacji nie odwrócą się od nas, przyjdą na mecz i będą nam kibicować. My postaramy się w końcu zagrać tak jak potrafimy i przede wszystkim wygrać mecz. Nie ważne, czy to po ładnej grze czy po brzydkiej, ale zapunktować, by pchnęło to nas do przodu.

Czy wasze słabe wyniki nie mają przyczyny w głowie? Mam tu na myśli presję braku zwycięstwa, nerwowość z tym związaną.

- Tak, widać po naszej grze nawet, że staramy się jak najszybciej strzelić bramkę, by poczuć się pewnie, a to nie zawsze jest dobre. Trzeba utrzymać się przy piłce tak, jak trener nam to powtarza i cierpliwie budować akcję, a nie jednym czy dwoma podaniami. Takiego meczu nam potrzeba, żeby zeszła z nas presja. Jeśli wygramy jestem przekonany, że to wszystko minie i znowu będziemy tą drużyną, która po prostu cieszyła się grą.

Pracujecie z psychologiem? Jeżeli nie, może to byłoby lekiem na całe zło?

- Każdy z nas musi sobie poradzić z tym sam. Jesteśmy doświadczonymi zawodnikami i na pewno nie raz taką sytuację mieliśmy. Ja w swojej przygodzie z piłką taka sytuację już przerabiałem i wiem, że jeden dobry mecz może wszystko odmienić. Nie od razu będą widoczne efekty, ale z czasem na pewno będą. Musimy sami sobie to w głowie poukładać.

Źródło artykułu: