Bez dopingu, bez goli, bez nadziei. Lech zremisował z Belenenses

Lech Poznań bezbramkowo zremisował z Belenenses w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Europy. Liderzy zespołu większość spotkania spędzili na ławce rezerwowych. Schodzących do szatni mistrzów Polski pożegnały gwizdy.

Michał Bugno
Michał Bugno
PAP

Skład, który trener Maciej Skorża wystawił na spotkanie z Belenenses, nie pozostawił wątpliwości - dla Lecha najważniejsza jest ekstraklasa i niedzielny mecz z Jagiellonią w Białymstoku. Ligę Europy można odpuścić. To dlatego na ławce rezerwowych zasiedli czołowi zawodnicy - Barry Douglas, Tomasz Kędziora, Karol Linetty, Szymon Pawłowski i Kasper Hamalainen.

Z powodu kontuzji w meczu nie wystąpili Maciej Gajos i Marcin Robak. W podstawowej jedenastce znalazło się za to miejsce dla osiemnastoletniego napastnika Lecha Dawida Kownackiego.

Choć Liga Europy powróciła do Poznania po pięciu latach przerwy, to piłkarze Lecha do rozgrywek przystąpili w zupełnie innych nastrojach niż miało to miejsce w 2010 roku.

Wtedy na inauguracyjnym meczu z FC Salzburg na stadionie zasiadło ponad 40 tysięcy kibiców, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę. Teraz na spotkanie z Belenenses bilety kupiło 8 tysięcy fanów. To najniższa frekwencja na tym obiekcie w obecnym sezonie.

Kibice nie prowadzili zorganizowanego dopingu. Są zniechęceni fatalnymi wynikami zespołu i decyzją klubu, który jeden euro z każdej sprzedanej na ten mecz wejściówki przeznaczy na uchodźców wojennych z Syrii. Klimat na trybunach przypominał stypę.

Pięć lat temu wszyscy żyli otwarciem nowego stadionu i zbliżającymi się meczami z Manchesterem City oraz Juventusem Turyn. Tym razem europejskie puchary zeszły na dalszy plan. Po czterech ligowych porażkach z rzędu mistrzowie Polski wylądowali w strefie spadkowej. Najważniejszym problemem klubu stało się zażegnanie kryzysu i wyjście z dołka.

W podobnej sytuacji znalazł się zespół Belenenses, który po czterech meczach zajmuje dopiero szesnaste miejsce w tabeli ligi portugalskiej. Do meczu z Lechem przystąpił podrażniony ostatnią porażką 0:6 w derbowym meczu z Benficą.

Pół godziny przed spotkaniem na stadionie zabrzmiał hymn Ligi Mistrzów. Tego wieczoru na stadionie w Poznaniu był to jeden z nielicznych akcentów związanych z wielkim futbolem.

W pierwszej połowie oba zespoły miały problem z tworzeniem klarownych sytuacji strzeleckich. Z boiska wiało nudą, a więcej emocji niż boiskowe wydarzenia mogłyby wzbudzić rozgrywki szachów.

Dariusz Formella po indywidualnej akcji uderzył z dystansu, ale nie był w stanie zaskoczyć Ventury. Próby Denisa Thomalli i Łukasz Trałka były bardzo niecelne. Ten ostatni o mały włos nie strzelił zresztą gola samobójczego. Po jednej z jego interwencji piłka odbiła się od poprzeczki bramki Buricia.

W drugiej połowie Maciej Skorża wpuścił na boisko Linetty’ego, Hamalainena i Pawłowskiego. Choć lechici przez długie momenty gry spychali rywali do obrony, to ich dośrodkowania i wrzutki w pole karne były dla obrońców Belenenses zbyt czytelne i zbyt łatwe do zablokowania.

Piłkarze Lecha stworzyli sobie kilka sytuacji do zdobycia gola, ale Ventura świetnie obronił strzały Denisa Thomalli, Szymona Pawłowskiego i Dariusza Formelli. Portugalczycy również mieli szansę na zdobycie bramki - Carlos Martins oddał strzał, po którym piłka trafiła w słupek. Po ostatnim gwizdku sędziego schodzących z boiska piłkarzy Lecha pożegnały gwizdy.

Przed meczem trener Maciej Skorża przekonywał, że Liga Europy jest dla niego bardzo ważna, a jeden zwycięski mecz może okazać się iskrą, która doprowadzi do wybuchu optymizmu wśród piłkarzy Lecha i podniesie ich wiarę we własne umiejętności.

- Jeśli chcemy liczyć się w walce o awans do 1/16 finału, musimy wygrać - zapowiadał szkoleniowiec. Skład, który wystawił na Belenenses, pokazał, że dużo bardziej niż na Lidze Europy, zależy mu dziś na zwycięstwie w niedzielnym meczu z Jagiellonią.

Po spotkaniu z Belenenses trudno ocenić szanse Lecha na wyjście z ligowego kryzysu. Być może spotkanie w Białymstoku okaże się trampoliną, która pozwoli lechitom odbić się od dna. Jeżeli tak się nie stanie, sytuacja mistrzów Polski będzie katastrofalna.

Lech Poznań – Belenenses Lizbona 0:0

Lech: Burić - Ceesay, Kamiński, Arajuuri, Kadar – Trałka (46’ Linetty), Dudka - Formella, Kownacki (60’ Hamalainen), Lovrencsics (68’ Pawłowski) - Thomalla.

Belenenses: Ventura - Garaldes, Brandao, Tonel, Amorim - Leal, Pinto, Sousa (81’ Dias), Martins (89’ Gomes), Rosa – Sturgeon (63’ Kuca).

Michał Bugno z Poznania

Żurawski: gra Lecha to jest paradoks
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×