Miał zawierać umowy, które pokrzywdziły co najmniej kilkadziesiąt podmiotów. Chodzi o ponad 15 milionów złotych.
Andrzejowi G. - a właściwie Jakubowi G., bo takie imię jako właściwe pojawia się w akcie oskarżenia - grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadają byli działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej: Michał L. (były prezes), Eugeniusz K. (były wiceprezes), Zdzisław K. (były sekretarz generalny). Wśród osób, którym stawiane są zarzuty, znajdują się również osoby w przeszłości związane z Widzewem: Andrzej P., Andrzej W., Jacek D. (zmarł w toku postępowania) czy Mirosław C.
Sprawa dotyczy lat 2000-2005 i umowy o pożyczkę na kwotę 2,5 miliona marek niemieckich, którą SPN Widzew SSA zawrzeć miał z firmą Jakuba G., JAG Sport Marketing GmbH.
- Stanowiło to równowartość ponad pięciu milionów złotych. Na podstawie tego dokumentu Polski Związek Piłki Nożnej wysłał do firmy JAG Sport Marketing GmbH wierzytelności wobec Widzewa z tytułu praw medialno-reklamowych. Umowa potwierdzała nieprawdę co do rzeczywistego przekazania przez Jakuba G. pieniędzy w kwocie 2,5 miliona marek (czeku na tę kwotę - jak jest to opisane w umowie) przedstawicielom Widzewa - tłumaczy rzeczniczka prasowa Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, Anna Zimoląg.
- Mówiąc w skrócie: panowie idą do notariusza, zawierają umowę pożyczki, z której wynika, że pieniądze z praw transmisyjnych dla Widzewa trafiały do innej firmy. Problem w tym, że miały one iść drogą, która pomijałaby wierzycieli SPN Widzew. Jak wynikało z historii rachunków bankowych JAG Sport Marketing, przelew ani czek na taką kwotę nigdy nie zostały zrealizowane - wyjaśnia Zimoląg.
Od Ligi Mistrzów do Kielc
Działacz znany jest w środowisku sportowym jako Andrzej G. Od ubiegłego tygodnia prowadzi on rozmowy z władzami Kielc na temat przejęcia spółki Korona S.A. W tym tygodniu może zostać właścicielem klubu Ekstraklasy.
Andrzej G. to legendarny współwłaściciel Widzewa Łódź z okresu, gdy w klubie pracował trener Franciszek Smuda, a drużyna zakwalifikowała się do fazy grupowej Ligi Mistrzów sezonu 1996/97.
Blisko 50 poszkodowanych
Najbardziej bulwersujące w sprawie przeciwko Jakubowi G. i innym działaczom są nie tylko kwoty, lecz liczba poszkodowanych oraz ich status społeczny.
- Pokrzywdzonymi nie były tylko podmioty gospodarcze, ale zawodnicy, pracownicy administracyjni czy sprzątaczki. Ci ludzie zarabiali niewiele i nie dostawali pensji tylko dlatego, że ktoś znalazł drogę ucieczki dla pieniędzy Widzewa. Na liście wierzycieli są również między innymi Urząd Skarbowy, Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Sąd Okręgowy w Łodzi - wymienia Zimoląg, która mówi o co najmniej kilkudziesięciu podmiotach. One wszystkie ze względu na machlojki nie otrzymywały należności. Prokuraturze udało się dotrzeć do 49 takich osób-podmiotów. Część przesłuchiwanych nie zamierzało składać skargi ze względu na sympatię do klubu czy wyegzekwowanie należności za pomocą cywilnego postępowania sądowego.
Nie tylko prawa transmisyjne
Według informacji prokuratury podobne kontrakty działacze zawierali także ze sponsorami, co jest przedmiotem innych zarzutów. Ich suma wynosi ponad 1,5 miliona złotych.
- W kwietniu 2001 roku podpisano umowę, która uprawniała JAG Sport Marketing do zawierania kontraktów reklamowych w imieniu Widzewa. I przy nich znowu zlecano dyspozycje identyczne z tymi, które miały miejsce podczas przepływu pieniędzy za prawa telewizyjne. To uniemożliwiało komornikowi egzekucję należności - mówi nam Zimoląg. - W grupie sponsorów, z którymi zawarto takie kontrakty, były: Pebex, Wólczanka, Mirbud Sp. z o. o., Varitex oraz STRABAG. Kwoty są tutaj zróżnicowane. Na przykład z umowy z firmą STRABAG wyprowadzono około miliona złotych. Z Wólczanką natomiast było to kilkadziesiąt tysięcy. Niemniej jednak mówimy o działaniach na szkodę wierzycieli. Dlatego postawiono Jakubowi G. zarzuty - wyjaśnia prokurator.
Następna rozprawa we czwartek
W marcu 2009 Jakub G. został zatrzymany i spędził w areszcie przeszło trzy tygodnie. Trudno przewidzieć, kiedy zapadnie wyrok. Prokuratura nie przewiduje, by stało się to jeszcze przed końcem roku. Kolejne posiedzenie sądu jest zaplanowane na 24 września. Oskarżony nie przyznaje się do winy, złożył też wyjaśnienia. Nie były one jednak zbyt szczegółowe.
[b]Mateusz Karoń
Rafał Suś
[/b]
W normalnym kraju nie miałby prawa istnieć