31 sierpnia Keylor Navas przeżył prawdziwą huśtawkę nastrojów. Wicemistrzowie Hiszpanii chcieli z hukiem zamknąć okienko transferowe, sprowadzając na Santiago Bernabeu Davida de Geę. Kostarykanin w całym zamieszaniu został odsunięty na boczny tor i odgrywał rolę karty przetargowej. W ramach transakcji miał trafić do Manchesteru United. Podpisał już kontrakt z nowym klubem, szykował się z rodziną do wylotu i zmiany otoczenia.
Ostatecznie dokumenty przesłano o kilka minut za późno i do zmian nie doszło. W trakcie zwariowanego dnia nikt zbytnio nie interesował się potrzebami samego bramkarza: - Gra w Realu to spełnienie moich marzeń i nie chciałem się stąd ruszać. Co pięć minut sytuacja się zmieniała. Tyle emocji się w nas skumulowało, że na koniec dnia razem z żoną po prostu się popłakaliśmy.
O całym zamieszaniu Navas opowiedział dopiero trzy tygodnie później, kiedy miał już w swoim dorobku pobicie jednego z rekordów w 113-letniej historii Realu Madryt.
Śladem swojego mistrza
Początek przygody z piłką dla Navasa był dość niecodzienny. Nie zainspirował go wielki gwiazdor, snajper z prawdziwego zdarzenia, ale... 12-letni chłopak. - Wszystko zaczęło się przez mojego ojca, który zabrał mnie na mecz. Widziałem wtedy cudowną interwencję jednego z bramkarzy. Ten obraz wpłynął na całe moje życie. Miałem wtedy 5 lat, bramkarz 12, a ja chciałem być taki jak on. To obraz, którego nigdy nie zapomnę - napisał na swojej oficjalnej stronie Navas.
Drugim golkiperem, który miał olbrzymi wpływ na jego karierę był już człowiek z nazwiskiem - Luis Gabelo Conejo. Do niedawna uznawany za najlepszego bramkarza w historii kraju z Ameryki Środkowej. Piłkarskim światem wstrząsnął podczas mundialu w 1990 roku. W meczach z Brazylią, Szkocją i Szwecją puścił 2 gole, popisał się kilkoma fenomenalnymi interwencjami, a jego reprezentacja niespodziewanie awansowała do 1/8 finału. Tam, już bez kontuzjowanego Conejo, musiała uznać wyższość Czechosłowacji.
Navas miał wtedy 4 lata. Do jego spotkania z legendarnym rodakiem doszło w 2001 roku. Conejo był odpowiedzialny za wyszukiwanie najlepszych bramkarzy młodego pokolenia w Kostaryce. Jak sam po latach wspominał: - Navasa nie było nawet w pierwszej trójce, a wszystko przez to, że był za mały.
Ciężka praca na treningach zaowocowała jednak powołaniem do kadry U-17, a w 2008 roku debiutem w dorosłej reprezentacji. Kto wie, czy mierzący obecnie 184 cm Navas, swojego kolejnego klubu nie wybrał również po rozmowie z mentorem. Z rodzimego Deportivo Sarpissa trafił bowiem do hiszpańskiego Albacate Balompie, a Conejo był ulubieńcem kibiców właśnie tej drużyny w latach 1990-1994.
Mógł zostać gwiazdą Ekstraklasy?
Właśnie w 2010 roku Navas planował opuścić Kostarykę i przeprowadzić się do Europy. Wśród zainteresowanych klubów wymieniano m.in. Wisłę Kraków, która od kilku miesięcy poszukiwała wartościowego bramkarza. Anonimowy w Polsce zawodnik był już wtedy podstawowym golkiperem reprezentacji Kostaryki.
Przedstawiciele Białej Gwiazdy udali się nawet na Słowację, gdzie reprezentacja z Ameryki Środkowej rozgrywała towarzyski mecz. Prowadzono rozmowy z agentem i piłkarzem, ale przedłużające się negocjacje zakończyły się fiaskiem. Ostatecznie Navas wylądował w II-ligowym Albacete Balompie.
W drodze na mundial
Gwiazda Navasa zapłonęła podczas ostatnich mistrzostw świata w Brazylii. Jeszcze przed turniejem na jego talencie poznali się jednak fani ligi hiszpańskiej. Po roku regularnej gry w Albacete został wypożyczony do ekipy Primera Division - Levante. W premierowym sezonie zagrał w meczach krajowego pucharu, a w rozgrywkach ligowych zadebiutował dopiero w ostatniej kolejce sezonu. Zaangażowanie na treningach wystarczyło - zespół z Walencji zapłacił ok. 200 tys. euro za definitywny transfer.
Navas w swoim drugim roku w Levante przegrywał jeszcze rywalizację z Urugwajczykiem Gustavo Munuą, ale w sezonie 2013/2014 został rewelacją całej ligi. Żaden inny golkiper nie zanotował tylu interwencji co Kostarykanin (153), a w 37 meczach puścił zaledwie 39 goli. W pojedynkę zdobył wiele punktów dla Levante i w opinii wielu ekspertów, uchronił zespół przed degradacją. Został uznany piłkarzem marca 2014 roku w La Liga (żaden inny bramkarz nie może pochwalić się takim wyróżnieniem -zestawienie prowadzone jest od sezonu 2013/2014). Wybrano go również golkiperem sezonu, choć w Atletico Madryt fantastycznie recenzje zbierał aktualny bramkarz Chelsea Londyn - Thibout Courtois.
Turniej w Brazylii często określa się jako mundial bramkarzy. Za najlepszego wybrano Manuela Neuera, ale każdy kibic pamięta popisy Guillermo Ochoi, Tima Howarda i właśnie Keylora Navasa. Jego Kostaryka porwała tłumy od samego początku. W grupie z Urugwajem, Włochami i Anglią przedstawiciele Ameryki Środkowej zdobyli 7 punktów, tracąc tylko jedną bramkę. Już na inaugurację golkiper popisał się fantastyczną paradą - Diego Forlan uderzył z narożnika pola karnego, piłka nieszczęśliwie odbiła się od nogi obrońcy i z dużą prędkością leciała za kołnierz lekko wysuniętego Navasa. Niewysoki bramkarz ekwilibrystyczną paradą przeniósł jednak futbolówkę nad poprzeczkę, po czym wpadł do własnej bramki i przez dłuższy czas nie mógł wyplątać się z siatki.
W następnej rundzie Los Ticos wyeliminowali Grecję i poprawili historyczny wyczyn reprezentacji z 1990 roku. Polegli dopiero po konkursie jedenastek z późniejszym brązowym medalistą - Holandią. Navas w trzech meczach został uznany najlepszym graczem, a w całym turnieju puścił zaledwie 2 gole. Za udany mundial dostał nagrodę za najlepszego gracza strefy CONCACAF, z kolei IFFHS umieściło go w trójce najlepszych bramkarzy roku. Jako jedna z gwiazd turnieju trafił również do Realu Madryt. Królewscy zapłacili za niego 10 mln euro.
Religa, rodzina i praca
- Dziękuję Bogu - powtarza praktycznie w każdej swojej wypowiedzi - czy to po świetnej paradzie, wygranym meczu czy przenosinach do nowego klubu. Kostarykanin przed meczem klęka we własnym polu karnym i modli się ze wzniesionymi ku niebu rękami. - Moje indywidualne wartości bardzo pomogły mi w życiu. Musiałem podjąć wiele trudnych decyzji, ale Bóg zawsze mnie prowadził, wysyłał do odpowiednich ludzi, kiedy mogłem upaść - zapewnia bramkarz.
Navas dużo mówi również o swojej rodzinie - dwójce dzieci i żonie - byłej modelce Andrei Salas. Ich kościelny ślub w ostatnie lato został uznany w Kostaryce jako jedno z wydarzeń roku. Nie zapomina również o treningach, na których jest wzorem do naśladowania. Ciężko pracuje i czeka na swój moment. Z pokorą przyjmuje decyzje trenerów. Nie miał żalu do Carlo Ancelottiego o rolę rezerwowego, podczas gdy Iker Casillas popełniał błąd za błędem. Nie obraził się również po feralnym 31 sierpnia tego roku.
Jak Madryt zapomniał o Casillasie?
Po odejściu Casillasa do FC Porto Navas jest numerem 1 między słupkami Realu Madryt. Przez ponad rok rozegrał 16 spotkań na wszystkich frontach, a już może szczycić się rekordem. Żaden inny bramkarz w 113-letniej historii klubu nigdy nie zanotował startu sezonu z pięcioma meczami bez puszczonego gola. W środę może pobić również rekord ligowy Realu na początku rozgrywek - wystarczy, że zachowa czyste konto w meczu z Athletic Bilbao.
Jeśli w Madrycie ktoś teraz wspomina Casillasa, to tylko dlatego, że dokładnie rok temu puszczał do siatki średnio co 1,5 strzału w światło bramki Realu. David de Gea? Przepraszam, jaki David de Gea?
Igor Kubiak