Estoński maestro z Białegostoku. Konstantin Wassiljew jak strzela, to tylko pięknie

Boiskowy maestro i pozaboiskowy inteligent. Gwiazda reprezentacji i szanowany obywatel, ze zdaniem którego wszyscy się liczą. Oto Konstantin Wassiljew. Człowiek, który kilka lat temu pognębił i naszą reprezentację.

Wojciech Szczęsny był naprawdę zły: - Nie dałem rady wyciągnąć tej piłki, nie ma o czym gadać. Rozmawiałem przed meczem z Martem Poomem, trenerem estońskich bramkarzy. I on mówił, że Wassiljew trafia dziewięć razy na dziesięć prób z tej pozycji.

To był sierpień 2012 roku, selekcjonerski debiut Waldemara Fornalika  i jedyny test kadry przed eliminacjami do brazylijskiego mundialu. Estoński rozgrywający Konstantin Wassiljew w doliczonym czasie gry wziął piłkę pod pachę, ustawił ją na około 25 metrze i przymierzył. Piłka poleciała nad murem, Szczęsny jeszcze dotknął jej palcami, ale wiele nie mógł zrobić. Strzał w okienko, zwycięski gol. Wtedy na dobre przywitał się z polskimi kibicami.

Maestro

Za to uderzenie dostał Srebrną Piłkę. To nagroda estońskich dziennikarzy dla strzelca najładniejszego gola w drużynie narodowej. Wassiljew zgarniał ją już czterokrotnie, w tym trzy razy z rzędu. – Jest piłkarzem, który tworzy magiczne momenty - mówi WP SportoweFakty estoński dziennikarz Ott Jarvela z gazety "Ohtuleht".

Wrzesień 2013 roku, Estonia grała u siebie z Holandią w eliminacjach World Cup 2014, przegrywała 0:1. W 18 minucie Wassiljew skompromitował Stefana de Vrija, założył mu siatkę, po czym od razu strzelił z około 25-30 metrów. To taki piłkarski szczur, piłka leciała po ziemi, wpadła do bramki tuż przy słupku. W drugiej połowie delikatnym dotknięciem zewnętrzną częścią stopy przelobował holenderskiego bramkarza. Kolejne piękne trafienie. I kolejna Srebrna Piłka za bramki z tego meczu.

Dwa dni przed starciem z Holendrami urodziła mu się druga córka. Scenka z konferencji prasowej po tym spotkaniu, opowiada nam Angelo Palmeri - Włoch, który od jedenastu lat mieszka w Estonii, pisze o tamtejszej piłce. Prowadzi angielskojęzyczny serwis o estońskiej piłce rumodispo.com.

- Jeden z miejscowych dziennikarzy zapytał Louisa van Gaala , czy to, że Wassiljewowi urodziło się dziecko, mogło być dla niego dodatkową motywacją. - O, urodziło ci się dziecko? No to gratuluję! - odpowiedział z uśmiechem Holender. Akurat od niego takich reakcji nie oczekujesz. Kiedy już spoważniał, to przyznał że faktycznie narodziny dziecka mogły podziałać jak dodatkowa mobilizacja.

Van Gaal nie miał wtedy wielkiej okazji do świętowania. Holandia zaledwie zremisowała wówczas ze słabeuszem 2:2. To była europejska sensacja, a wielu miejscowych ten mecz uważa za najlepszy w historii. Późniejsi brązowi medaliści mistrzostw świata właśnie w Tallinie stracili wtedy jedyne punkty w tamtejszych eliminacjach.

2011 rok, mecz w Belfaście z Irlandią Północną. Wassiljew nie był w pełni zdrowy, sił miał na maksymalnie na pół godziny. Estonia przegrywała 0:1, on pojawił się na boisku w drugiej połowie. Najpierw dał się sfaulować w polu karnym, po czym pewnie wykonał jedenastkę. Tuż pod koniec dostał piłkę znowu około 30 metra, bez namysłu posłał bombę w okno irlandzkiej bramki. I Srebrna Piłka do kolekcji.

- To jest talizman drużyny narodowej. Jeden jej z dwóch liderów [drugim jest Ragnar Klavan, obrońca grającego w Bundeslidze Augsburga). Kibice go kochają, między innymi za oddanie zespołowi - charakteryzuje Jarvela. - Spryt, fantazja, kreatywność. To nie są cechy, z którymi utożsamiasz zawodnika stąd. Estońscy piłkarze charakteryzują się raczej ciężką pracą, poświęceniem. Nic dziwnego, że kibice nazywają go "maestro" - dodaje Palmeri.

Maesto - taki przydomek ma również Andrea Pirlo. Włoch to zresztą jeden z idoli Estończyka. Obok Diego Maradony i Roberto Baggio. Sam niedawno mówił w rodzimych mediach. - Jeśli grasz tak dobrze jak Andrea, to nikt będzie ci zaglądał w paszport i sprawdzał wieku.

Wassiljew ma 31 lat.

Jagiellonia - odnaleziona wolność

Poważną grę w piłkę rozpoczął w Levadii Tallin. To był jego pierwszy profesjonalny klub. Odszedł w 2007 roku do słoweńskiej Nafty Lendava, po czterech latach na moment trafił do innej drużyny z tamtego kraju – FC Koper. A potem wyjechał do Amkaru Perm. Właśnie już jako piłkarz rosyjskiej drużyny upokorzył nasz zespół.

Różnie mu się w tej Rosji wiodło, ale przez trzy sezony rozegrał w tamtejszej ekstraklasie 65 meczów. Miał trochę kontuzji, trochę posiedział też na ławce rezerwowych, ale generalnie pobyt był udany. Życie na dalekim Uralu łatwe jednak nie jest. Wassiljew rok temu postanowił wrócić więc do Europy, ale długo nie mógł jednak znaleźć klubu. W końcu namierzył go ówczesny dyrektor sportowy Piasta Gliwice Zdzisław Kręcina i ściągnął go na Śląsk.

- Polskiej ligi w Estonii nie uważa się za czołową, ale za to bardzo porządną. Wszyscy rozumieliśmy, że przenosząc się z Rosji robi jednak krok w tył. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że potrzebuje miejsca, gdzie będzie regularnie grał. Być może wziąłby go jakiś klub z 2. Bundesligi, ale myślę jednak, że to nie jest piłkarz na ligę z czołowej europejskiej piątki. Trudno byłoby mu ustabilizować tam formę, a trenerzy jednak nie ustawialiby drużyny pod piłkarza z Estonii. Lepiej dla niego, jeśli będzie gwiazdą w średnich w klubach - charakteryzuje Ott Jarvela.

Latem tego roku kupiła go Jagiellonia Białystok. Transfer załatwiono w niecały tydzień. Dzisiaj Michał Probierz od niego rozpoczyna ustalanie składu. W trzech pierwszych kolejkach białostoczanie przegrali dwa razy. W 4. kolejce trzeci zespół ligi wygrał na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 3:1.

- Biorąc pod uwagę naszą grę w poprzednich meczach, musieliśmy zmienić organizację gry. Wprowadzić nowe rozwiązania. Ustawiliśmy więc zespół pod Wassiljewa. Chcemy go maksymalnie wykorzystać - mówił wtedy Probierz.

Trener Jagiellonii zrobił najlepsze, co mógł. Dał Estończykowi swobodę na boisku. W Piaście tak dobrze Wassiljew nie miał, często musiał angażować się w defensywie. Na dodatek nie miał pełnego zaufania, Radoslav Latal  lubił sadzać go na ławce rezerwowych.

- Jego największym darem, ale i zarazem największym wrogiem jest fakt, że jest najbardziej pożyteczny, gdy trener całkowicie mu ufa. Mówił nam zresztą ostatnio, że w Jagiellonii dostał dużo wolności, że ma być kreatywny, trochę nawet wymykać się taktyce. Cieszy się grą, a to dla niego jest najważniejsze - ujawnia Ott Jarvela.

- Kiedy we wrześniu przyjechał na zgrupowanie reprezentacji, to było widać, że pobyt w Białymstoku mu służy. Tak nie było, gdy grał w Gliwicach. W meczu z Litwą dosłownie fruwał nad murawą - dodaje. Strzelił oczywiście zwycięskiego gola.

W Jagiellonii jak na razie zagrał w czternastu meczach, strzelił trzy gole, pięć razy asystował. Kilka razy znalazł się również w jedenastkach kolejki. Magiczne momenty w Polsce też są. W poprzednim sezonie, w meczu Pucharu Polski z GKS Bełchatów (5:0) przelobował bramkarza prawie z połowy boiska.

Obywatel roku

- Cichy, spokojny, ustabilizowane życie rodzinne, totalne zaprzeczenie gwiazdy. Bardzo nudny dla brukowców - mówią o piłkarzu Jagiellonii Estończycy. Do tego inteligent, bo często wspomina się tutaj jego szkolną przeszłość. Estończycy w szkołach oceniają młodzież w skali 1-5. Wassiljew kończył szkołę z samymi piątkami i jedną czwórką z fizyki.

- Dzisiaj jest jednym z trzech zawodników, z którymi chcemy rozmawiać po meczach. Potrafi się wysłowić, zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Mówi szczerze, wydaje sprawiedliwe opinie - przyznaje Ott Jarvela.

I tak jak często unika jednak zabierania głosu, tak dwa lata temu skomentował rozstanie z selekcjonerem Tarmo Ruutlim. Fin był trenerem, przy którym w kadrze rozwinął się najlepiej. - To nie jest dla niego normalne zajmować takie "polityczne" stanowiska. Nie, nie powiedział niczego ostrego, ani skandalicznego. Jednak zaskoczył mnie, że wyszedł naprzeciwko decyzji federacji - wspomina Angelo Palmeri.

Kiedy Ruutliego zastąpił Szwed Magnus Persson, Wassiljew oczywiście nie stroił żadnych fochów.

Obecność 31-latka wykracza dziś tylko poza futbol. - Jest symbolem integracji z Rosją - mówi Palmeri. W 2011 roku Wassiljew otrzymał tytuł Obywatela Roku przyznawany przez ministerstwo kultury. To ogromne wyróżnienie. Pierwszym laureatem był Lennart Meri, pierwszy prezydent wyzwolonej spod jarzma Związku Radzieckiego Estonii.

Rodzice piłkarza są Rosjanami, ale on urodził się już w Estonii, mówi świetnie w obu językach. Zawsze podkreśla przywiązanie do narodowych, estońskich barw. Poprzez wypowiedzi, ale też dobrą grę łączy Estończyków i Rosjan. Na boisku i poza nim. W latach 90-tych, świeżo po odłączeniu się kraju od ZSRR w reprezentacji dochodziło do konfliktów na tle narodowościowym. Wielu piłkarzy po estońsku nawet nie mówiło.

Jeszcze raz Palmeri: - Estończycy chcieli odzyskać dla siebie piłkę nożną, uważali ją za okupowany sport. Pierwszego gola po odzyskaniu niepodległości strzelił Rosjanin, podobnie było z pierwszą bramą w kwalifikacjach dużej imprezy. Dzisiaj takich tendencji już nie ma. Zespół jest zgrany, bo jest w nim Wassiljew. A jeśli jesteś powołany do reprezentacji, to nie dlatego, że mówisz w którymś języku, tylko dlatego że jesteś dobry.

Piłkarz Jagielloni jest powszechnie szanowany. Na stadionie w Tallinie przez wiele lat to właśnie z jego podobizną wisiał wielki baner. Dopiero niedawno zastąpił go Ragnar Klavan.

Jacek Stańczyk

#dziejesiewsporcie: Pato imponuje formą

Komentarze (0)