Latem niewielu wierzyło, że Douglas Costa może być podstawowym zawodnikiem Bayernu Monachium. Zdaniem niemieckich dziennikarzy Brazylijczyk miał przede wszystkim denerwować Francka Riberyego. O wygryzieniu francuskiej gwiazdy nie było nawet mowy. "Pozycja Króla Francka pozostaje niezagrożona" - twierdzili tamtejsi eksperci.
Minęło kilka tygodni i wszystkim spisującym Costę na straty wypadałby zmienić śpiewkę. - Ludzie w Niemczech są poważnie zaskoczeni jego wejściem w sezon. Nie znaliśmy go tak dobrze, a pokazał niesamowite umiejętności. Dziwię się, że wcześniej nie trafił do którejś z topowych lig europejskich - mówi nam Alex Raack z magazynu "11 Freunde".
Ligowe statystyki byłego skrzydłowego Szachtara Donieck budzą szacunek. Po siedmiu kolejkach Costa ma na koncie gola i dziesięć asyst. Forma, jaką pokazuje w Bundeslidze, jest fantastyczna i równa. Brazylijczyk za każdym razem dokłada cegiełkę do zwycięstwa Bayernu. Zachwyty nad nim pojawiły się już po otwarciu inauguracyjnej serii gier, w której mistrzowie Niemiec rozgromili Hamburgera SV 5:0. Nowy as Pepa Guardioli zdobył, a także wypracował gola. - Ten facet ma niesamowicie dużo energii! Pracuje do przodu i do tyłu - chwalił go po zakończeniu spotkania Thomas Mueller.
Nie jest tajemnicą, że Guardiola początkowo traktował Costę jako rozwiązanie czasowe. Do składu prędzej czy później wrócić miał leczący kontuzję Ribery. W tym momencie oddanie mu miejsca w składzie wydaje się wręcz niemożliwe. Po pierwsze: nadal nie jest zdrowy i nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Po drugie: niewielu za nim tęskni. - Ta sytuacja pokazuje, jak szybko biegnie czas w piłce. Douglas Costa dał Bayernowi bardzo wiele i teraz to on będzie pewniakiem - przekonuje Raack, którego zdaniem detronizacji "Króla Francka" prędko jednak nie zobaczymy. - Kiedyś może tak. Brazylijczyk ma wszystko, żeby to zrobić, ale dziś jest jeszcze za wcześnie - twierdzi.
Chciał uciec z Ukrainy
Na Allianz Arenie doskonale wiedzieli, kogo biorą. - Każdy trener świata chciałby piłkarza z takim dryblingiem - argumentował Guardiola. Do atutów należałoby dopisać także szybkość, wolę walki, przegląd pola oraz strzał, czyli... niemal wszystko! Wydane 30 milionów euro może zatem spłacić się naprawdę szybko. Zwłaszcza, że sam zawodnik palił się do tego transferu. - To najważniejszy krok w mojej karierze - mówił Douglas Costa, który chciał uciec z Ukrainy.
Co ciekawe, Brazylijczyk ogłosił tę wieść na długo przed rozpoczęciem konfliktu zbrojnego. - Nie będę całe życie grał w Doniecku – powiedział chwilę po podpisaniu kontraktu z Szachtarem. Wtedy był jeszcze krnąbrnym młodzianem sprowadzonym do parteru przez rzeczywistość. Wcześniej chodził z głową w chmurach, gdzie wystrzeliła go opinia sir Aleksa Fergusona. Legendarny menedżer Manchesteru United powiedział przed siedmioma laty, że Douglas Costa to największy talent Ameryki Południowej. Wśród zainteresowanych wymieniano również Barcelonę.
Już dojrzał
Wojna tylko utwierdziła Costę w przekonaniu, że ze wschodniej części Europy należy się jak najprędzej ewakuować. - Rodzina była wciąż niespokojna. Nie wiedzieli, co ze mną. Musiałem opuścić z innymi kolegami opuścić miasto i zamieszkać w Kijowie – opowiadał później na łamach "die Tageszeitung". – Zobaczyłem prawdziwą biedę połączoną z wszystkimi innymi nieszczęściami ludzkimi – dodawał wstrząśnięty.
Mimo wszystko czas spędzony w Szachtarze był dla niego bardzo cenny. Dojrzał, wyciszył się i skupił tylko na piłce, kolekcjonując kolejne trofea. Wygrywał ligę ukraińską przez pięć lat z rzędu. Do tego wszystkiego dołożył jeszcze trzy puchary krajowe oraz trzy superpuchary. Rola hegemona nie będzie więc dla niego żadną nowością. Jest do niej tak samo przyzwyczajony jak cała "rodzina" Bayernu Monachium. A w niej rolę wyznaczył mu już dyrektor sportowy mistrza Niemiec, Matthias Sammer. - Przyszedł tu, żeby robić nam dobrze – żartował.
[b]Mateusz Karoń
#dziejesiewsporcie: Pato imponuje formą
[/b]