Lechia Gdańsk w niedzielę zaczęła strzelać w 52. minucie. Ostatecznie z wyniku 0:1 wyszła na 3:1. - Gratulacje dla drużyny, która zrobiła świetną robotę. Nie było łatwo, bo do szatni schodziliśmy przy wyniku 0:1. W II połowie pokazaliśmy pasję i za to się kocha piłkę nożną, dlatego chce się być trenerem! Strzeliliśmy trzy gole, ale nie można się za bardzo podpalać. To tylko krok do przodu, nic więcej. Czeka nas ciężka praca. Niemniej jednak jestem zadowolony z tego, czego dokonali moi podopieczni w ostatnich dniach. W drugiej połowie zmieniliśmy trochę kwestii technicznych. Zaczęliśmy lepiej grać skrzydłami i przyniosło to oczekiwany skutek - powiedział Thomas von Heesen.
Gdańszczanie wreszcie zagrali lepiej w ofensywie. Szczególnie w drugiej połowie dobrze spisywała się defensywa. Tym razem piłkarze znad morza ustrzegli się błędów. - Nie byłem wcześniej zadowolony z gry w defensywie. Jak się źle bronisz, to nic nie zdziałasz. W pierwszej połowie nasi rywale przeprowadzili jedną akcję i strzelili gola. W drugiej nie stwarzali sobie już sytuacji. Nie traciliśmy piłek i mogliśmy się skupić na atakach. Od przebiegu gry zależy iloma gra się trzema, czy czterema obrońcami. Nasz postęp jest zauważalny i myślę, że gra w drugiej połowie była miła dla kibiców. Do tego dążymy - dodał trener Lechii.
Wreszcie obudził się Grzegorz Kuświk, który strzelił dwa gole. - Rozmawiałem z nim wiele razy nie o technicznych sprawach, a o personalnych i o tym co robi na boisku. Daliśmy mu strzelać karnego i strzelił trzy centymetry od poprzeczki. To dobry napastnik, który powinien strzelać bramki i wykańczać sytuację. Mówiłem mu, żeby zostawił brata w domu i był sobą. Zachował się na boisku tak, jak w poprzednim sezonie i należy się z tego cieszyć - pochwalił von Heesen.
Szkoleniowiec biało-zielonych docenił doping kibiców. - Bardzo im dziękuję za super wsparcie w Warszawie i teraz. Przed nami dużo fajnych spraw w przyszłości. Wszystko idzie w dobrą stronę. Musimy grać tak jak w drugiej połowie i u siebie i na wyjazdach. Proszę kibiców o to, by w nas wierzyli - zakończył Niemiec.