W 2012 roku Bayer Leverkusen doznał klęski w konfrontacji z Dumą Katalonii, przegrywając na Camp Nou 1:7. Tym razem to Niemcy strzelili gola jako pierwsi - Kyriakos Papadopoulos trafił po dośrodkowaniu Hakana Calhanoglu z rzutu rożnego. Podwójna odpowiedź FC Barcelony nadeszła dopiero w końcówce.
- Wielka szkoda, że wyjeżdżamy stąd bez punktów. Rozegraliśmy dobre zawody i długo prowadziliśmy. Mieliśmy dogodne sytuacje zarówno przed przerwą, jak i po zmianie stron. To był jednak nasz czwarty występ w ostatnich dziesięciu dniach i wytrzymanie tempa okazało się trudne. Pokazaliśmy jednak, że potrafimy grać odważnie - skomentował Roger Schmidt.
- Nie chciałbym być zbyt pewny siebie, ale po prostu musieliśmy pokonać Barcelonę. Naprawdę żałujemy, że mecz skończył się takim wynikiem, bo walczyliśmy jak równi z jedną z najlepszych drużyn świata. Cieszyć może nas tylko wynik drugiego pojedynku w grupie - ocenił cytowany przez sport1.de pomocnik Christoph Kramer, nawiązując do sensacyjnej wygranej BATE Borysów z AS Romą (3:2).
- Jesteśmy bardzo rozczarowani. Powinniśmy strzelić na 2:0 i wcześniej załatwić sprawę. Niestety w futbolu jednak często niewykorzystane sytuacje się mszczą, a w końcówce przekonaliśmy się, jak zabójcza potrafi być Barcelona - kręcił głową nowy nabytek Bayeru Kevin Kampl. - Było bardzo blisko sprawienia małej sensacji. Nie udało się, ale taki występ daje nam nadzieję na przyszłość i zachęca nas do dalszej pracy - dodał Lars Bender.
Aptekarzy czeka teraz kluczowy dwumecz z AS Romą. Porażka włoskiego zespołu z mistrzem Białorusi to niewątpliwie korzystny wynik dla Niemców, który pozwala im wyprzedzać w tabeli Giallorossich.
Mazur: walka Adamka jak starcie ferrari z maluchem