- Nie wykluczam, że uda nam się wygrać w Glasgow i przy korzystnym wyniku spotkania Irlandia - Niemcy, awansujemy na mistrzostwa Europy już w czwartek. W Szkocji produkują dobre alkohole, więc na pewno przyjemnie byłoby świętować już tam - powiedział z uśmiechem Andrzej Zamilski.
Były selekcjoner kadry młodzieżowej, a także asystent Leo Beenhakkera w pierwszej reprezentacji uważa jednak, że stawianie wszystkiego na jedną kartę już w tej potyczce byłoby błędem. - Pamiętajmy, że u siebie z tym rywalem tylko zremisowaliśmy, a nie jesteśmy w takiej sytuacji jak gospodarze, że musimy koniecznie wygrać. Gdyby coś się nie powiodło - choć oczywiście wszyscy życzymy sobie szczęśliwego scenariusza - to wciąż będziemy mieć jeszcze pojedynek z Irlandią i awans możemy świętować na Stadionie Narodowym.
Zamilski podkreśla, że w przeciwieństwie do ekipy Gordona Strachana, Biało-Czerwoni powinni zachować spokój. - Szkoci są pod ścianą, oni muszą za wszelką cenę zwyciężyć, a my nie i to jest nasz atut. Z każdą minutą gospodarze będą rzucać coraz więcej sił do ataku, odkrywać się, więc jeśli ich odpowiednio wyczekamy, to pojawi się sporo szans do wyjściami z szybkimi kontrami.
- Nie liczę na błędy indywidualne Szkotów, ale na te w ustawieniu już owszem. Jeśli mecz nie będzie im się układał, to siłą rzeczy w tyłach będą mieć coraz większe dziury, a my mamy na tyle dużo argumentów, że możemy to bezlitośnie wykorzystać. Nie musimy straszyć przeciwnika tylko Robertem Lewandowskim, równie dobrze w tę rolę mogą wejść Arkadiusz Milik czy Jakub Błaszczykowski. Opcji mamy naprawdę dużo - zakończył Zamilski.
Świetna atmosfera w reprezentacji. Nie ma presji?