Zarówno Islandczycy, jak i Czesi, w październiku nie muszą dawać z siebie wszystkiego. Obie drużyny narodowe już wcześniej wywalczyły awans do Euro 2016 i selekcjonerzy mogą sprawdzać nowe rozwiązania. Nie było zatem zaskoczeniem, że Islandia tylko zremisowała w sobotę 2:2 z Łotwą, a Czechy uległy 0:2 Turcji.
We wtorek kadra Larsa Lagerbaecka zagra na wyjeździe z Turkami i jeśli nie zwycięży w Konyi, na mistrzostwach Europy na pewno nie wystąpi reprezentacja Holandii. Pomarańczowi muszą wygrać u siebie z Czechami i liczyć na porażkę drużyny Fatiha Terima. Czy jednak Islandczycy będą mieli wystarczającą motywację, by pokonać walczącego o wszystko i zdeterminowanego przeciwnika, którego forma zwyżkuje?
- Do Turcji udajemy się po trzy punkty. Bardzo chcemy finiszować na pierwszym miejscu w grupie - zapowiedział Kolbeinn Sigthorsson, który od nowego sezonu nie występuje już Ajaksie, lecz reprezentuje barwy francuskiego FC Nantes.
Napastnik wlał nadzieję w serca holenderskich fanów, ale wynik pojedynku z Łotwą sugeruje, że Islandczycy nie są w najwyższej dyspozycji. - Prowadziliśmy 2:0 i skończyło się na remisie - taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Byliśmy zbyt rozluźnieni, a rywale po przerwie zagrali naprawdę dobrze - skomentował pomocnik Birkir Bjarnason.
Przeciwko Turkom ma wystąpić kapitan Aron Einar Gunnarsson, który w sobotę pauzował za kartki. Zabraknie natomiast podstawowego bramkarza Hannesa Halldorssona z NEC Nijmegen, który podczas niedzielnego treningu doznał urazu.
Glik: Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki bój