Skandalista Effenberg odmienia niemieckiego drugoligowca

 / CHRISTOF STACHE / AFP
/ CHRISTOF STACHE / AFP

Gdziekolwiek się pojawiał - zawsze wywoływał burzę. Dla Niemców Stefan Effenberg jest synonimem wszystkiego, co huczne. To ikona i wielki piłkarz, ale przede wszystkim skandalista. Teraz ma za zadanie przeprowadzić plan naprawczy w SC Paderborn.

Do piłki wrócił ledwie półtora tygodnia temu, a już zdołał sporo namieszać. W kierunku niewielkiego Paderborn, które po roku gry spadło z Bundesligi kolejny raz, ciągną zastępy dziennikarzy. Tym razem magnesem nie jest niesamowita historia o stadionie w polu kapusty czy zakazie rozgrywania meczów po godzinie 22:00. Wystarczy on - stary, dobry "Effe". Człowiek, który nie pozwala się nudzić.

Jego pierwszym zadaniem jest obudzenie w zawodnikach niemieckiego drugoligowca zwierzęcej złości. Zarząd SC Paderborn 07 chciał, by drużyna za wszelką cenę stała się rodziną tygrysów. A kto do prowadzenia takiej grupki nadaje się lepiej niż facet o pseudonimie "Tiger"? - Kiedy usłyszałem jego nazwisko, wpadłem w euforię. Nie mieliśmy w kraju wielu takich piłkarzy. To odpowiedni trener na ten moment. Tylko samce alfa mogą poprowadzić stado – argumentował prezydent klubu Wilfried Finke.

Kochaj albo zabij

Rzeczywiście, charyzmy Effenbergowi nie brakowało nigdy. 35-krotny reprezentant Niemiec w nadmiarze miał również odwagi. Udowadniał to od samego początku. Tuż po zamienieniu Borussii Moenchengladbach na Bayern Monachium znieważył jedną z największych gwiazd monachijskiego giganta - przy całym zespole powiedział Klausowi Augenthalerowi, że jest już za stary. Jego zdaniem lepszym stoperem byłby Stefan Reuter. Mistrz świata z 1990 nie spodziewał się takiego ciosu akurat od młodziana. Dlatego też poprosił go o opinię w obecności wszystkich. Cóż, skoro zapytał, to "Effe" odpowiedział. Kalkulować nie lubił.

"Dla Augenthalera, który miał wtedy 33 lata i powoli zbliżał się do końca kariery, moja wypowiedź była jak cios obuchem. Siedział przed nim 22-letni gnojek, który jeszcze niczego nie osiągnął i prosto w oczy mówił mu, że Reuter będzie zdecydowanie lepszy na jego pozycji" - pisał Effenberg w autobiografii zatytułowanej "Niepokorny".
[nextpage]W tej samej książce zostawił też pustą stronę na "cześć" Lothara Matthaeusa, by chwilę później bezpardonowo wypomnieć mu oszustwo pod szyldem akcji charytatywnej czy układy z prasą. Zresztą, właśnie dziennikarzom od niemieckiego gwiazdora dostało się najmocniej. Między innymi za artykuły o pobitej przez niego kobiecie, której - jak utrzymuje - wcale nie uderzył, czy dokumentowanie nocnych wypadów w miasto. Natrętnie biegający za Effenbergiem paparazzi irytowali go do tego stopnia, że w końcu zdecydował się wynająć ochroniarza.

Pierwszy szok

Również w Paderborn "Effe" zaszokował już w pierwszych dniach. Swoim asystentem mianował Soerena Osterlanda. Gazety bez jakiejkolwiek złośliwości pytały, kim jest Osterland. Niemiecki gwiazdor tylko uśmiechał się głupkowato i odpowiadał w swoim stylu: - To ekspert z laptopem.

Obdarzenie 29-latka takim zaufaniem jest posunięciem ryzykownym, ale może okazać się znakomitą decyzją. Niemieckie środowisko trenerskie uważa Osterlanda za geniusza najmłodszego pokolenia. Inteligentnego, a co najważniejsze - z koncepcją.

Pierwsze efekty pracy byłego zawodnika Bayernu i Borussii pojawiły się dość szybko. Paderborn pokonało Eintracht Brunszwik 2:0, a piłkarze załamani po spadku z Bundesligi wreszcie uwierzyli, że naprawdę stać ich na więcej. - Naładował nas emocjami. Widać ogień w naszych oczach - cieszył się po meczu z Eintrachtem kapitan Paderborn, Marvin Bakalorz. W sobotę o 13:00 drużynę czeka kolejny test - wyjazd do Unionu Berlin.

Effenberg wrócił i znów chce być wielki. Na razie zamierza oprzeć grę o defensywę stworzoną przez zawodników doświadczonych. Sam będzie pilnował, by w trakcie meczu nie brakło im chęci. Podczas debiutu niemal bez przerwy skakał przy linii bocznej. Jest impulsywny jak dawniej.

Tablodiy przypuszczają, że prędzej czy później będzie z tej mąki chleb. U tego gościa nie ma półśrodków. Albo zostanie wyrzucony z hukiem, albo rozkocha w sobie całe miasto. Dlatego dziennikarze śledzą każdy jego ruch. "Effe" i skandal to para nierozłączna. Niemal pewne jest, że w Paderborn wybuchnie medialna bomba. Detonacja pozostaje kwestią czasu.

[b]Mateusz Karoń
Duda: nie interesuje mnie opinia mediów

{"id":"","title":""}

[/b]

Źródło artykułu: