TOP 10: Najciekawsze pokery w historii europejskiego futbolu

Zdjęcie okładkowe artykułu:  / Robert Lewandowski
/ Robert Lewandowski
zdjęcie autora artykułu

Najwięcej goli w oficjalnym meczu strzelił Jean Kaltack, który 7 lipca 2015, w spotkaniu kadry U-23 Vanuatu ze Stanami Zjednoczonymi Mikronezji trafił 16 razy. Egzotyczne wyczyny nie są tak naprawdę interesujące. Oto najciekawsze pokery w Europie.

CHRISTOF STACHE / AFP
CHRISTOF STACHE / AFP

Tej jesieni sypnęło piłkarskimi pokerami, w pozytywnym rozumieniu tego określenia. W odstępie kilkunastu dni popisali się nimi Cristiano Ronaldo, Robert Lewandowski i Sergio Aguero. Jak widać, pięć trafień w jednym spotkaniu nie jest dostępne byle komu. Taki wyczyn udaje się dziś tylko najlepszym z najlepszych.

W zasadzie każdy przypadek ustrzelenia pokera w meczu o stawkę w taki czy inny sposób przechodzi do historii futbolu. Nie ma metody, by je uszeregować według jakiegokolwiek obiektywnego kryterium ważności. Dlatego też niniejsze opracowanie jest po prostu impresją na temat najciekawszych pokerów w historii futbolu na naszym kontynencie - dotyczącą ostatnich dekad, kiedy to poziom gry w Europie się podniósł i w najsilniejszych ekstraklasach czy też europejskich pucharach nie ma przysłowiowych ogórków, którym wbija się tyle goli, ile się chce.

10. Radamel Falcao (minuty: 28, 42, 64 k, 68 i 71). 09.12.2012, Atletico Madryt - Deportivo La Coruna 6:0, 15 kolejka Primera Division.

Demolowanie gości z Galicii zaczął Diego Costa, potem już nikt więc nie wcinał się Kolumbijczykowi w show. To były bardzo ważne gole i bardzo ważne zwycięstwo Los Colchoneros, gdyż wcześniej doznali dwóch porażek i potrzebowali przełamania. Co ciekawe, grając w Hiszpanii Falcao był zawodnikiem najczęściej trafiającym w meczu tylko raz. Oprócz owego pokera zanotował tylko trzy hat-tricki i pięć dubletów. W zestawieniu ze snajperską specyfikacją Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, którzy rzadko poprzestają na jednym golu, jest to dosyć mało.

9. Sergio Aguero (minuty: 42, 49, 50, 60 i 62). 03.10.2015, Manchester City - Newcastle United 6:1, 8 kolejka Premier League.

Szybko się El Kun uwinął z zamknięciem sprawy wyniku tego meczu. Aguero to piłkarz, który żyje w cieniu Messiego. W reprezentacji Argentyny jest zawsze co najwyżej numerem dwa, często nie potrafi się zresztą odnaleźć na boisku w jego towarzystwie. Dziennikarze i kibice zawsze go z Messim porównują, komentując, że wprawdzie rozegrał dobry mecz, jest świetnym piłkarzem, ale do rodaka mu daleko. Dlatego z pewnością strzelenie pięciu goli w meczu ligowym potraktował jako niebagatelne wydarzenie - udało mu się w końcu pod tym jednym względem dogonić Messiego. Wkrótce po owym wydarzeniu doznał kontuzji i nie wiadomo, kiedy dostanie szansę na powtórzenie wyczynu.

8. Jermain Defoe (minuty: 51, 54, 58, 69, 87). 22.11.2009. Tottenham Hotspur - Wigan Athletic 9:1, 13 kolejka Premier League.

Drugi, obok Lewandowskiego, zawodnik na naszej liście, który pięć goli strzelił w jednej połowie. Z tym, że w odróżnieniu od Polaka od początku spotkania przebywał na placu gry. Nie zaliczył też "klasycznego" pokera, jeśli za taki, wzorem definicji klasycznego hat-tricka, przyjmiemy strzelenie pięciu goli nie przedzielonych trafieniem innego zawodnika w jednej połowie. Sezon 2009-10 był najlepszy w karierze tego żywiołowego napastnika. Defoe strzelił w nim osiemnaście goli, podczas gdy w żadnym innym nie przekroczył trzynastu. Tu z kolei nasuwa się analogia z innym piłkarzem, autorem pokera, opisanym w tym zestawieniu: z Olegiem Salenko. Dla obu okraszony pięcioma golami występ był absolutnym szczytem, do którego ani przedtem, ani potem się nie zbliżyli. O reszcie piłkarzy tu zaprezentowanych tego powiedzieć nie można.

7. Gerd Mueller (minuty: 35, 39, 48, 57 i 86). 10.09.1976, Bayern Monachium - TeBe Berlin 9:0, 5 kolejka Bundesligi.

W swej karierze jeden z najlepszych snajperów wszech czasów w futbolu tylko raz zdołał strzelić pięć goli. To może dziwić, bo w reprezentacji Niemiec zdobył 68 bramek, w Bundeslidze 365, w europejskich pucharach 66. Inaczej się one jednak rozkładały. Niedawno ogłoszono, że ten niespecjalnie zaradny po zakończeniu kariery mężczyzna cierpi na chorobę Alzheimera. Co do mało w sumie znaczącego spotkania z berlińczykami, warto dodać, że hat-trickiem popisał się w nim inny legendarny zawodnik bawarskiej ekipy, Karl-Heinz Rummenigge.

6. Luiz Adriano (minuty: 28 k, 36, 40, 44 i 82 k). 21.10.2014, BATE Borysów - Szachtar Donieck 0:7, faza grupowa Liga Mistrzów.

Brazylijczyk prezentował bardzo wysoką formę przez całą jesień w Champions League. Łącznie w fazie grupowej strzelił dziewięć goli, z czego większość na BATE Arena w Borysowie. Rangę jego wyczynu tylko nieznacznie obniża fakt, że dwa razy trafiał z jedenastu metrów, gdyż jednego karnego sam wypracował. Dokonaniem Luiza Adriano zachwycała się cała Europa, gdyż wydawało się, że poza Cristiano Ronaldo i Messim nikt nie może się o coś takiego pokusić. Mimo tego to nie on z grona Brazylijczyków, w których sprowadzaniu lubuje się trener ekipy z Ukrainy, Mircea Lucescu, zrobił największa karierę w Europie. Na razie w tym miejscu trzeba wymienić Williana z Chelsea i Douglasa Costę z Bayernu Monachium.

5. Cristiano Ronaldo (minuty: 7, 17 k, 20, 62, 81). 12.09.2015, Espanyol Barcelona - Real Madryt, 3 kolejka Primera Division.

Wyjątkowość tego pokera polega po pierwsze na tym, że został strzelony na stadionie rywala, a po drugie - że był drugim tego zawodnika w przeciągu półtora roku. Oto 5 kwietnia 2014 roku Cristiano także w meczu ligowym pięć razy pokonał golkipera rywali, konkretnie Oiera z Granady. Robił to w minutach: 30, 36, 38, 54 i 90. Nikomu innemu nie udało się tak szybko powtórzyć niezwykłego dokonania, a Messi w La Liga dotychczas nigdy nie strzelił pięciu goli. Wracając do obecnego sezonu, to ciekawe jest też niezwykle, że Portugalczyk tak wspaniale popisał się w jednym meczu rozgrywek, a w pozostałych strzelanie goli idzie mu jak po grudzie. Przecież w siedmiu pierwszych kolejkach zdobył tylko owe pięć bramek. Dwa pokery CR7 łączy to, że za każdym razem przy dwóch golach asystował mu Gareth Bale.

4. Leo Messi (minuty: 25, 42, 49, 58 i 84). 07.03.2012, FC Barcelona - Bayer Leverkusen 7:1, 1/8 finału Ligi Mistrzów.

O ile Messi nigdy nie strzelił pięciu goli w spotkaniu ligowym, o tyle Cristiano nie dokonał tego w Champions League. A Leo i owszem. W dodatku nie w meczu fazy grupowej ze słabszym rywalem, lecz w spotkaniu z ekipą z Bundesligi. Wpisał się na listę strzelców już w pierwszym meczu, wygranym na Bay Arena 3:1. A rewanż był jego popisem. Wśród wielkich dokonań Leo, właśnie to jego wyznawcy celebrują szczególnie: w Barcelonie obchodzona jest każda rocznica meczu Barcy z Bayerem.

3. Soeren Lerby (minuty: 14, 28, 44, 72 i 74). 24.10.1979, Ajax Amsterdam - Omonia Nikozja 10:0, 1/16 finału PMK.

Wyczyn Duńczyka jest tym bardziej niebywały, że to przecież był pomocnik. Nie ma ani na naszej liście, ani wśród znanych nam przypadków innego playmakera, który czegoś takiego by dokonał. Jak na gracza występującego w drugiej linii, urodzony w 1958 roku Lerby był zawodnikiem dosyć bramkostrzelnym. W sezonach ligowych zdarzało mu się strzelać ponad dziesięć goli. Jednak nigdy mu tak nie żarło, jak w tej kampanii Pucharu Mistrzów. W ośmiu meczach pokonał rywali aż dziesięciokrotnie. Większość kariery spędził na holenderskich boiskach, ale największe sukcesy w klubowej piłce osiągnął nie w Ajaksie, lecz w PSV Eindhoven, z którym triumfował w Pucharze Mistrzów w 1988 roku. Wsławił się też tym, że jednego dnia - był to 13 listopada 1985 roku - wystąpił w dwóch oficjalnych meczach: reprezentacji Danii z Irlandią w eliminacjach MŚ i Bayernu Monachium, którego barwy wówczas reprezentował, z VfL Bochum w Pucharze Niemiec. Dziś jest znanym agentem piłkarzy, między innymi Driesa Mertensa.

2. Robert Lewandowski (minuty: 51, 52, 55, 57, 60). 22.09.2015, Bayern Monachium - VfL Wolfsburg 5:1, 6 kolejka Bundesligi.

Dokonanie jest o tyle niesamowite i bezprecedensowe, że Polak potrzebował na skompletowanie pokera niespełna dziesięciu minut, a jego trafień nie przedzieliło żadne inne. Gole leciały jeden za drugim, a każdy był ładniejszy od poprzedniego. W to, co widział, nie mógł uwierzyć nawet trener zespołu z Bawarii, Pep Guardiola. Jego mina po zdobyciu przez Lewego ostatniej bramki jest z tych, które nazywa się bezcennymi. Ciekawe, co by było, gdyby Robert zagrał tego dnia od początku meczu. Guardiola jednak posadził go na ławce rezerwowych, a wpuścił dopiero po przerwie, kiedy zespół przegrywał 0:1. Lewy jest typowym przykładem napastnika, który kiedy się zawiesi, to przez długi czas ma problemy ze zdobywaniem bramek, ale kiedy przyjdzie odblokowanie, strzela celnie raz po raz. Poprzednim fantastycznym wyczynem Polaka były cztery trafienia w półfinałowym meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Borussią Dortmund a Realem Madryt w 2013 roku. Czy na kolejny Lewy Show z prawdziwego zdarzenia (czymże są dla niego dwa gole?) znów będziemy musieli czekać dwa i pół roku?

1. Oleg Salenko (minuty: 15, 41, 44 k, 72 i 75). 28.06.1994, Rosja - Kamerun 6:1, faza grupowa finałów MŚ.

Jedyny poker w finałach mistrzostw świata domaga się specjalnego hołdu. Na ironię losu zakrawa fakt, że taka sztuka nie udała się żadnemu z wielkich w historii globalnego czempionatu, nie zrobił tego podczas tej imprezy ani Pele, ani Gerd Mueller, ani Just Fontaine, lecz właśnie mało komu znany reprezentant Rosji. I dalej - jego gole i rozbicie Kamerunu nie dały drużynie absolutnie niczego, nie wyszła ona z grupy. A sam Salenko, choć dzięki sześciu bramkom (strzelił jeszcze w poprzednim meczu ze Szwecją) został, wespół z Christo Stoiczkowem, królem strzelców imprezy, nie dokonał w futbolu niczego więcej. Nie było żadną tajemnicą, że Rosjanin miał kłopoty z alkoholem. Kończył karierę w Pogoni Szczecin, gdzie srodze się nim rozczarowano; w sumie w naszej ekstraklasie spędził na boisku osiemnaście minut. - Nie ćwiczył na pełnych obrotach, stale miał nadwagę - widocznie przyjmował zbyt dużo pustych kalorii - opowiadał o nim ówczesny trener Portowców Mariusz Kuras.

Kiedy patrzy się na wykaz największych jednorazowych osiągnięć strzeleckich w historii poszczególnych lig, dominują tam wielobramkowce z lat 30., 40., 50. W Anglii John Payne strzelił dziesięć goli w jednym meczu w 1936 roku, a Robert Bell dziewięć w 1935. Ale już od utworzenia Premier League nikt więcej bramek niż pięć nie zdobył. Dodajmy, że prócz opisanych tu pokerów Defoe'a i Aguero, popisali się takimi dokonaniami jeszcze Andy Cole, Alan Shearer i Dymitar Berbatow. We Włoszech więcej niż pięć goli w Serie A strzelono ostatnio w 1961 roku (a ostatnim pokerzystą jest Miroslav Klose który w 2013 roku zdobył dla Lazio pięć bramek w meczu z Bolonią), w Hiszpanii w Primera Division - w 1951. Tu poza Falcao, CR i Messim, w nowożytnej erze pokery zaliczali: Alan Paternac z Valladolid w 1996 i Fernando Morientes z Realu w 2002 roku.

Snajperzy dzisiejszych czasów poprzestają na pięciu trafieniach. Zupełnie jakby mieli w kaburze pierwszy model rewolweru wynalazku Samuela Colta, który miał pięć naboi w magazynku, a nie sześć, jak to było po udoskonaleniu. Przypomnijmy sobie grę Lewandowskiego przeciwko Wolfsburgowi: po piątym golu był już nieco rozkojarzony, wsłuchany w aplauz trybun. Po prostu pięć trafień w jednym meczu stanowi dziś absolutny i ostateczny dowód wielkości napastnika - nie tylko w danym dniu, jest sufitem, o który wszyscy się odbijają. Czekamy aż któryś z klasowych snajperów pokusi się o… sześciopak, Na pewno stać na to i Lewego, i Messiego, i Cristiano Ronaldo. W każdym razie każdemu z nich powinno na takim dokonaniu zależeć. Bo dopiero strzelenie sześciu goli w jednym meczu będzie dziś wyczynem ponad miarę swoich czasów, z innej epoki.

Leszek Orłowski Czytaj więcej w tygodniku "Piłka Nożna": [b]"Mourinho sam się prosi o zwolnienie" --->>> Skandal wokół El Clasico. Sędzia zgłosił się do prokuratury --->>> Johan Cruijff cierpi na raka --->>>

 [/b]

Źródło artykułu:
Komentarze (0)