Wiesław Ignasiewicz: Boniek potraktował mnie jak śmiecia

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Boniek powiedział: "Adam Nawałka miał prawo dobrać swój sztab". Może to selekcjoner pana nie chciał?

- Trener tego nie sugerował, wręcz przeciwnie. Rozmawiałem z Nawałką w listopadzie 2013 roku na spotkaniu wigilijnym. Powiedziałem mu, że mój powrót do pełni sprawności może być trudny. Optymistycznie odparł: "Lecz się, rehabilituj się, zobaczymy, co będzie. Głowa do góry".

Boniek obiecał panu przed pójściem na zwolnienie, że pana nie zwolni?

- Powiedział, żebym się o nic nie martwił. Przekonywał, że mogę czuć się bezpiecznie, że nie stracę pracy. Nigdy nie miałem z nim zatargów, wierzyłem mu. Dla mnie dane słowo jest najważniejsze. Jestem człowiekiem honoru. Mogłem przecież kombinować i po zwolnieniu lekarskim pójść na zaległy urlop i spokojnie zbić ten miesiąc do okresu ochronnego. Ale ja nie kombinuję. Pracę w związku byłem gotowy wznowić wcześniej, niż nakazywało zwolnienie lekarskie.
Dziwi mnie zachowanie Bońka, zwłaszcza że on ma mi za co dziękować. W listopadzie 2002 roku Polska przegrała z Danią 0:2. Boniek, wtedy selekcjoner kadry, zostawił drużynę na lotnisku w Kopenhadze. Po prostu się ulotnił. Szukali go piłkarze i przedstawiciele firmy Orange. Świeciłem za niego oczami. Ludziom z Orange tłumaczyłem, że trener musiał pilnie wyjechać, bo ma bardzo ważne sprawy. Dopinałem też wszystkie dziury organizacyjne. Na przykład z własnych pieniędzy kupiłem zawodnikom napoje i jedzenie. Później Michał Listkiewicz przekazał nam, że żona Bońka kazała mu wrócić do Włoch i nie pozwala dalej pracować, ponieważ jest tak znerwicowany.

Boniek stwierdził, że pana "lubi, szanuje i nie miał zastrzeżeń do pana pracy".

- Skoro tak, to dlaczego nie zrobił wszystkiego, by utrzymać mnie w związku? Wyróżnił mnie, to prawda: hucznym zwolnieniem.

Uzasadnił je tak: "Potrzebny był ktoś młodszy, więc zatrudniliśmy Pawła Kosedowskiego". Prawie półtora roku temu tłumaczył pana zwolnienie inaczej: likwidacją stanowiska.

- I w tej sprawie toczy się proces. We wspomnianym wywiadzie (dla "Super Expressu" - przyp. red.) prezes mówi też, że to nie on jest od zwalniania, że decydują departamenty. Pan Sawicki sam mi przyznał, że prezes dał zielone światło na wyrzucenie mnie z pracy.

"Biorę jego zwolnienie na klatę. Nie wykluczam jednak, że postaramy mu się jakoś pomóc" - mówi prezes. Co pan na to?

- Skoro prezes chce mi pomóc, niech przywróci mnie do pracy. Jestem otwarty na propozycje. Sprawny, gotowy i chętny do pracy. Chce spłacić długi, kredyt, ratować syna. Do emerytury zostały mi trzy lata.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski

*Cytaty Zbigniewa Bońka pochodzą z wtorkowej rozmowy z "Super Expressem".

 
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×