- Javier, ma wszystko co powinien mieć klasowy napastnik. Nie mam wątpliwości, że będzie dużym wzmocnieniem naszego klubu - mówił tuż po zakontraktowaniu piłkarza trener Bayeru Leverkusen Roger Schmidt. Nie mylił się. Bundesliga okazuje się właściwym miejscem dla Javiera Hernandeza. Tu się odnalazł, tu mu zaufano i gołym okiem widać, że wreszcie z jego biegania po murawie emanuje radość. Ale nie zawsze tak było...
Kiedy latem 2010 roku Manchester United sprowadził młodego chłopaka z ligi meksykańskiej, w Europie nikt o nim nie słyszał. Inaczej było w rodzimym Meksyku. Hernandez to syn reprezentanta kraju Javiera "Chicharo" Hernandeza. To po ojcu odziedziczył przydomek. Ze względu na zielone oczy zwany w ojczyźnie "Chicharito", czyli Groszek. Przydomek w Europie przyjął się znakomicie.
Szerszej publice napastnik pokazał się dopiero na mundialu w RPA, gdzie wraz z Reprezentacją Meksyku awansował do 1/8 finału. Wówczas w kadrze również był rezerwowym, ale dzięki dobrej postawie jako zmiennik, wskoczył do wyjściowej jedenastki. W Afryce zdobył 2 gole, co dało mu pewność siebie. Cyklicznie mógł liczyć na powołania.
Wielkiego zadowolenia z transferu, nie ukrywał Alex Ferguson, który jako jedyny od samego początku widział w nim wielkiego piłkarza - Uważam, że nasi obserwatorzy zasługują na najwyższą notę za to, że zauważyli go przed mistrzostwami świata. Myślę, że gdybyśmy próbowali negocjować po mundialu, byłoby to bardzo trudne. Wiele drużyn ustawiłoby się w kolejce i prawdopodobnie kwota do zapłaty byłaby dwa lub trzy razy większa.
Manchester zapłacił za Meksykanina 7,5 mln funtów. Podczas kadencji Szkota Chicharito był podstawowym graczem Czerwonych Diabłów. Zdobył wiele ważnych bramek, przerwał serię Ikera Casillasa, który czyste konto zachowywał przez 445 minut. To, że był bardzo szybki i zwrotny wiedzieli wszyscy, ale napastnik pielęgnował także inne swoje atuty, które zaczęli dostrzegać koledzy z drużyny - Nie spodziewałem się, że potrafi tak dobrze grać głową - ocenił po jednym z treningów Wayne Rooney. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem i wydawało się, że przeprowadzka do Europy była idealnym rozwiązaniem.
Schody zaczęły się wraz z odejściem Fergusona. Jego następcy z marszu odstawili snajpera na dalszy plan. Najpierw u Davida Moyesa, później u Louisa van Gaala Chicharito był jedynie uzupełnieniem składu, kimś kto zagra tylko z konieczności. Meksykanin cierpliwie czekał, ale szansa nie nadeszła. Trenerzy wiedzieli swoje.
W 102 meczach zdobył dla Czerwonych Diabłów 37 bramek, ale zaczęto głośno mówić, że po czteroletnim pobycie na Wyspach czas Hernandeza dobiegł końca. Szybko zgłosił się Inter Mediolan, ale brakowało konkretów. Nagle, dość niespodziewanie, odezwał się wielki Real Madryt. Zainteresowanie Królewskich było dziwne, bowiem do klubu tego formatu nie ściąga się graczy siedzących na ławkach, a jednak.
Nikt w Madrycie nie ukrywał, że Chicharito przychodzi pełnić rolę zmiennika dla Karima Benzemy, ale Meksykanin miał chrapkę na coś więcej. Gra dla Realu zawsze była jego marzeniem. Na apetycie się jednak skończyło. Napastnik na murawie przebywał "od święta", ale i tak zostanie zapamiętany.
Była 87. minuta, kiedy to Chicharito trafił do siatki Atletico Madryt, zdobywając jedynego gola ćwierćfinałowej rywalizacji Ligi Mistrzów. Chwilę po bramce Carlo Ancelotti dokonał zmieny, a bohater Realu usiadł na ławce, skrył twarz w dłoniach i zapłakał. Real triumfował nad lokalnym rywalem, po golu "niechcianego" - pisano w hiszpańskiej prasie. Takim właśnie był, zapchajdziurą, który gra tylko wtedy kiedy inni borykają się z urazami. Wypożyczenie mu nie służyło.
Cierpliwość Hernandeza dobiegła końca. Pierwszy raz publicznie wypowiedział się o swoim niezadowoleniu podczas jednego ze zgrupowań kadry - Nie czuję się częścią drużyny. Trenuję, staram się, ale nie gram i nie widać poprawy mojej sytuacji. To ogromnie frustrujące, bo nic nie mogę z tym zrobić - żalił się.
Okres wypożyczenia minął, a wahający się do końca Real, nie skorzystał z prawa pierwokupu. Chicharito wrócił na Old Trafford, ale doskonale wiedział, że szybko zmieni otoczenie - Moim pragnieniem jest gra w Bundeslidze. Doświadczyłem już występów w dwóch najlepszych ligach europejskich i nadszedł czas na nowe wyzwanie. Możliwe, że mówiąc te słowa wiedział już gdzie zakotwiczy.
W Bayerze gra regularnie i wydaje się, że włodarze Aptekarzy nie żałują wydanych 12 mln funtów. Napastnika rozlicza się z goli, a te cyklicznie strzela, zarówno w krajowych rozgrywkach jak i Lidze Mistrzów. W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika Marca Chicharito powiedział kiedyś, że najgorsze w futbolu jest czekanie. Jego dobiegło końca.
Dominik Polesiński