Ostatni mecz ze Stoke City przyniósł dużą poprawę w grze The Blues, ale i tak zakończył się porażką - być może dlatego, że wciąż nie widać w zespole maksymalnej determinacji w dążeniu do wyjścia z kryzysu. O ile bowiem londyńczycy stworzyli sporo sytuacji, prezentowali momentami futbol ładny dla oka, to patrząc na ich poczynania można było odnieść wrażenie, że czują się jakby prowadzili, a nie przegrywali. W trudnych momentach należy sięgnąć do podstaw, tymczasem ekipa ze Stamford Bridge starała się grać swobodnie, efektownie i była w tym nieskuteczna.
Osobnym problemem - i to coraz większym - jest postawa Diego Costy. Zawodnik, który w ubiegłym sezonie strzelił dla Chelsea dwadzieścia bramek, teraz jest cieniem samego siebie, a zamiast pomagać drużynie, robi wszystko poza zdobywaniem goli. Nieustanne prowokacje, przepychanki z rywalami i działanie na nerwy wszystkim wokół to jego znak firmowy. Cierpi na tym zespół, który w ataku nie ma żadnej siły rażenia.
Ostatnio pod względem pomysłowości Costa wszedł na wyższy poziom. Już nie przechadza się po nogach rywali, porzucił wszelką bezpośrednią agresję, a Ryanowi Shawcrossowi wolał zasugerować, że ten powinien lepiej dbać o higienę. Z wielką klasą zareagowała na to małżonka obrońcy Stoke, pokazując Coscie, że jego prostackie zachowania można łatwo zdyskredytować.
Na wstrzymanie powinien też sobie dać John Terry. Kapitan Chelsea stwierdził niedawno, że recenzować jego zespół mogą tylko ci, którzy mają za sobą wielkie kariery. Było to odniesienie do Robbiego Savage'a, który "ośmielił" się skrytykować Chelsea. Walijczyk słusznie odpowiedział doświadczonemu obrońcy, że przy takim podejściu należałoby odrzucić 99 procent opinii, w tym tych wygłaszanych przez dziennikarzy i kibiców. Tym samym wypunktował go równie zgrabnie jak żona Shawcrossa Costę.
Te historie dobitnie pokazują, że niektórzy zawodnicy The Blues - zamiast pracować nad odbudowaniem formy - marnują energię w najmniej odpowiedni sposób. Tutaj błąd popełnia też Jose Mourinho, który - przynajmniej w mediach - wysyła sygnał, że w zasadzie akceptuje tego rodzaju zachowania. Nieskuteczny pod bramką Costa już niejednokrotnie usłyszał z ust swego menedżera, że gra świetnie i miało to miejsce po meczach, w których właśnie wokół niego było najwięcej kontrowersji.
Zwarcie szyków i poukładanie spraw mentalnych może być dla Mourinho kluczem do wprowadzenia Chelsea na właściwe tory. Przebłyski dobrej gry już są, ale budowanie przekonania o własnej nieomylności tylko przedłuży marazm. A to już ostatni dzwonek, by jeszcze spróbować uratować sezon.
Szymon Mierzyński