Arkadiusz Milik: Będę dążył do tego, żeby zagrać w najlepszym klubie świata

W klubie nie gramy razem, w reprezentacji mamy dwa-trzy treningi przed meczem, więc też nie o to chodzi. Jestem takim zawodnikiem, że gdy widzę lepiej ustawionego partnera to zawsze podam.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

WP SportoweFakty: Jest jakiś przeciwnik, z którym chciałby Pan zagrać na EURO 2016?

Arkadiusz Milik: Fajnie byłoby zagrać z Portugalią.

Dlaczego?

- Gdy byłem młody bardzo się wzorowałem na Cristiano Ronaldo. Dlatego fajnie by było teraz się z nim skonfrontować. Oglądałem mecze Manchesteru United i patrzyłem jak z meczu na mecz jego talent rozkwitał. Nigdy nie miałem okazji przeciwko niemu zagrać, dlatego byłoby to bardzo fajne.

Na co stać dziś nasz zespół? Do tej pory marzeniem było wyjść z grupy, ale teraz to już chyba głupio byłoby stawiać taki cel.

- Apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Pierwszym celem jest wyjście z grupy a co będzie potem - wszystko zależy od nas, jest w naszych rękach, w naszych serduchach i tyle.

Jak się Pan czuł przeżywając awans z boku?

- Dziwnie. Na murawie masz luz, spokój. A na widowni człowiek się bardziej denerwuje i zrozumiałem dzięki temu dlaczego tak się denerwowaliście gdy nam nie szło. Kiedyś oczywiście.

Stworzyliście w tych eliminacjach najskuteczniejszy atak Europy z Robertem Lewandowskim, to wypracowane na treningu czy naturalne porozumienie?

- W klubie nie gramy razem, w reprezentacji mamy dwa-trzy treningi przed meczem, więc też nie o to chodzi. Jestem takim zawodnikiem, że gdy widzę lepiej ustawionego partnera to zawsze podam. Z kolei Robert jest piłkarzem, który świetnie wychodzi na wolną przestrzeń, gdzie można mu piłkę zagrać. W reprezentacji też częściej jestem też bardziej cofniętym atakującym, więc te asysty przychodzą mi naturalnie.

Czy on Panu pomaga, podpowiada na boisku?

- Nie, raczej każdy musi skoncentrować się na sobie.

Ma Pan sporo pewności siebie jak na tak młodego zawodnika, proszę wybaczyć, niemal dzieciaka.

- Czasem bywam i dzieckiem…

A więc wierzy Pan, że ma talent na skalę Roberta Lewandowskiego?

- Nawet nie staram się na ten temat myśleć.

A gdybyśmy poprosili?

- Nie wiem czy to dobry pomysł…

Kilka lat temu sam Pan mówił, że wierzył, iż ma talent na największe kluby Europy.

- Tak, wierzę w siebie i będę do tego dążył by grać w najlepszym klubie na świecie. Ale czy tak się stanie? Ale tak, wierzę w to i staram się zrobić wszystko, trenować, pracować ciężko, by tak się stało. Może nie za rok czy dwa, ale może za pięć lat.

Ile razy słyszał Pan "zejdź na ziemię człowieku"?

- Nie interesuje mnie to. Tym bardziej, że o swoich marzeniach nie mówię głośno. Nie jestem taką osobą, raczej gościem, który pracuje po cichu.

Już gdy zaczynał Pan na stadiony przyjeżdżali skauci z największych klubów świata. To może robić wrażenie.

- Wtedy miałem 17 lat. Skauci oglądają inaczej takiego młodego zawodnika a inaczej 20-latka. Gdy masz 17 lat patrzą na ciebie ci z największych klubów świata. Potem, jak za długo się zasiedzisz w lidze, jest już trochę za późno i przyjeżdżają skauci z mniejszych klubów.

To kiedy jest Pan tym dzieckiem?

- Jak siedzę w domu z dziewczyną… zaraz, zaraz, nie interpretujcie sobie tego zbyt dowolnie. Chodzi mi o play station i takie tam rzeczy.

Ostatnie półtora roku to czas gigantycznego przyśpieszenia w pańskiej karierze.

- Zrobiłem krok do przodu. Z piłki juniorskiej trzeba zrobić duży przeskok do seniorskiej. Pewne szczeble po prostu trzeba przeskakiwać. Półtora roku temu zrobiłem bardzo fajny ruch, poszedłem do Ajaxu. Dzięki temu, że dużo tam gram, mogę się rozwijać. Bardzo zmieniłem się na plus jako piłkarz i jako człowiek.

Człowiek?

- Przejście do nowego klubu, w nowym kraju wiąże się z poznawaniem nowej kultury, nowych ludzi. W Ajaxie spotkałem Denisa Bergkampa i Franka de Boera, mogłem się od nich uczyć, zdobywać doświadczenie.

Jaka jest różnica między Milikiem dziś a półtora roku temu?

- Nie byłem tak ograny na arenie międzynarodowej, nie miałem tylu meczów w kadrze. Nie wiem, czy byłem niegotowy, ale czasami brakowało mi zaufania w klubach. Nie chodzi mi nawet o takie zaufanie, jaki mam u Adama Nawałki, bo nie każdy trener takie zaufanie daje, ale w Augsburgu szczególnie mi go brakowało. Wcześniej, w Bayerze Leverkusen było inaczej, trafiłem tam, gdy Stefan Kiessling był w naprawdę świetnej formie. Trudno byłoby mi wygrać z nim rywalizację i ja to szanowałem. Rozumiałem, że siedzę na ławce - każdy zawodnik chce grać, ale w tym momencie byłem po prostu od niego gorszy. Na wypożyczeniu w Augsburgu sytuacja była inna. Gdyby trener Markus Weinzierl dał mi więcej zaufania, byłoby mi łatwiej.

Czy Arkadiusz Milik zagra kiedyś w klubie ze ścisłego europejskigo topu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×