Kryzys trawi Chelsea Londyn

Newspix / David Klein
Newspix / David Klein

Internet nie ma litości. Na facebooku ktoś utworzył wydarzenie: na Stamford Bridge 15 maja około godz. 18 ma odbyć się najgorętsza impreza sezonu Premier League. Wtedy rozgrywki dobiegną końca, a świętowany będzie… spadek z ligi Chelsea Londyn.

W tym artykule dowiesz się o:

Migiem w wydarzeniu potwierdziło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Zaczęło się głosowanie: kto poprowadzi na imprezie odkryty autobus? Padło na Evę Carneiro, którą Jose Mourinho przepędził z klubu na początku sezonu, choć nie brakowało też głosów, że autobus zostanie po prostu sprzedany. Zresztą pani doktor zajmowała wysoką lokatę w typowaniu następcy Portugalczyka w roli menedżera, jak również Johna Terry'ego na środku defensywy. Bawiło to wszystkich, poza samym Mou i Romanem Abramowiczem.

Koszt zwolnienia? 100 milionów

Obaj panowie nie mają żadnych powodów do radości. Portugalczyk przypomina samego siebie z najgorszych czasów w Realu Madryt. Jest podejrzliwy, wszędzie szuka spisku, winni tego, że Chelsea Londyn zajmuje 16. pozycję w tabeli PL są wszyscy, tylko nie on. W końcu nie z przypadku nadano mu pseudonim "The Special One".

- Nie pamiętam, żeby zespół broniący tytułu rozpoczął nowy sezon w tak tragicznym stylu. Mou musi w końcu wziąć odpowiedzialność za to co dzieje się z jego drużyną - cenił ekspert stacji Sky Sports, Jamie Redknapp.

Od Portugalczyka obrywają po kolei: a to Eva Carneiro, a to Arsene Wenger, ostatnio natomiast sędziowie. Do publicznej wiadomości przedostały się słowa wykrzyczane przez Mou do arbitra meczu z West Hamem, przegranego przez mistrzów Anglii: - Wenger ma co do was rację, jesteście k... słabi - zrugał sędziego. A że z FA Portugalczyk ma na pieńku od dawna, to mecz ze Stoke City, też przegrany, oglądał w hotelowym pokoju, natomiast zespół prowadzili jego asystenci. Choć nie do końca, ponieważ FA wyraziła zgodę na kontaktowanie się ze sztabem za pomocą telefonu, dołożyła jednak 40 tysięcy funtów kary. Dla Mou to żaden wydatek, na mocy nowego czteroletniego kontraktu z "The Blues", zawartego zaledwie trzy miesiące temu, zarabia 7,5 milionów funtów rocznie - cała umowa warta jest 30 baniek. Właśnie w tym miejscu pojawiają się problemy Abramowicza.

Mourinho można zwolnić w każdym momencie. Już raz właściciel Chelsea nie bał się podnieść ręki na The Special One, więc nie byłoby to dla niego czymś nowym, czy wybitnie stresującym. Każdy człowiek biznesu musi jednak potrafić liczyć. A Abramowicz liczy wyjątkowo dobrze, w końcu to jeden z najbogatszych Rosjan. "The Telegraph" oszacował, że koszt przedterminowego zwolnienia Mou to nie tylko 10 milionów funtów rekompensaty – w kontrakcie znalazł się podobno zapis mówiący, że jeśli Chelsea zdecyduje się zwolnić Portugalczyka przed końcem umowy, ma otrzymać właśnie taką kwotę, o ile będzie miał na to ochotę, jeśli nie będzie miał, wtedy klub musi płacić mu pensję do końca kontraktu. Łączny koszt zwolnienia Mou będzie zdecydowanie wyższy, dziennikarze szacują, że wyniesie ponad 100 milionów funtów!

Po pierwsze, klub musi zatrudnić nowego trenera za poważne pieniądze, po drugie - ten nowy szkoleniowiec będzie potrzebował wzmocnień. Wśród kandydatów na następcę Mou wysoko stoją akcje na przykład Diego Simeone, sam Cholo nie zna języka angielskiego, ale naukę rozpoczął German Burgos, prawa ręka Argentyńczyka i to ma niby świadczyć o rychłej przeprowadzce do Londynu. Ale żeby w ogóle myśleć o wyciągnięciu Simeone z Atletico Madryt, najpierw trzeba zapłacić 15 milionów funtów odstępnego, bo tak skonstruowany jest jego kontrakt. "The Telegraph" donosi na bazie źródeł zbliżonych do Argentyńczyka, iż Simeone uważa, że Chelsea potrzebuje wzmocnień. Poważnych wzmocnień. Jeśli więc na przykład chciałby pociągnąć za sobą do Londynu jedną ze swoich gwiazd, Antoine Griezmanna lub Koke, "The Blues" musieliby się liczyć z wydatkiem przynajmniej 40 milionów funtów. Po trzecie wreszcie, nie ma żadnej pewności, że następca Portugalczyka zdoła skończyć sezon Premier League w najlepszej czwórce. W historii PL przecież tylko raz zdarzyło się, aby zespół, który w 12 kolejkach zdobył 11 punktów, zakończył sezon w pierwszej szóstce (Aston Villa 2003-04). Liga angielska w rankingu UEFA zajmuje co prawda trzecie miejsce i daje jej to możliwość wystawienia w Lidze Mistrzów aż czterech zespołów, niemniej do sześciu droga nieskończenie daleka, o ile UEFA nagle nie wprowadzi nowych reguł, co jest niemożliwe. A brak awansu do Ligi Mistrzów to dla Chelsea strata 40 milionów funtów. Z Portugalczykiem też żadnej pewności kwalifikacji do rozgrywek nie ma, ale przynajmniej nie trzeba ponosić dodatkowych kosztów, a w obecnej edycji zespół radzi sobie całkiem nieźle i także dlatego Abramowicz na razie Mou nie pogonił. Wszystko wskazuje więc na to, że to małżeństwo będzie nadal trwało, nie wiadomo jednak jak długo. Tyle że miłość przerodziła się w rozsądek.

Kto jeśli nie Mou?

Słupki zysków i strat to pożywienie dla Abramowicza i jego świty, media żywią się jednak innymi informacjami. Dlatego lista nazwisk ewentualnych następców Portugalczyka jest okazała. Poza Simeone pojawia się na niej Pep Guardiola, którego przyszłość w Bayernie Monachium wciąż nie jest jasna, inni wsadzają na to miejsce Carlo Ancelottiego, Fabio Capello osobiście zgłosił akces w mediach, jakby mało mu było pieniędzy i spektakularnych porażek w ostatnich latach, ktoś wymienia też zwolnionego niedawno z Liverpoolu Brendana Rodgersa. Irlandczyk z Ulsteru nie ma jednak chyba zbyt wysokich notowań na Stamford Bridge, bo jeszcze kiedy dowodził Swansea na pytanie o możliwość pracy z Chelsea odpowiedział: - Staram się budować karierę, a nie ją zniszczyć.

Te słowa są do dziś pamiętane w Londynie. Generalnie jednak, mimo że zaraz po porażce ze Stoke fala spekulacji urosła do wielkich rozmiarów, z upływem czasu wszystkim zaczął wracać rozum do głów. Zaczęły przeważać opinie, że Mou powinien utrzymać posadę, w końcu kto ma wyciągnąć Chelsea z kryzysu, jeśli nie jeden z czołowych trenerów na świecie. Zauważono, że mecz ze Stoke był najlepszym w ostatnim czasie w wykonaniu "The Blues" w PL, zauważono progres. Nie wiadomo tylko czy intencje były szczere, czy wynikały z chłodnej kalkulacji autorów nie chcących robić sobie wroga z było nie było menedżera mistrzów Anglii. Kibice natomiast stali po stronie Portugalczyka od początku, a w Stoke, gdzie Mourinho miał zakaz wstępu na stadion, na trybunach pojawili się w maskach z podobiznami szkoleniowca.
 
Klimat wokół JM zaczął się ocieplać. Co nie znaczy, że wszystkie sprawy zostały załatwione. Jeśli mecz ze Stoke przyniósł poprawę, warto pamiętać, że to nie Portugalczyk dowodził zespołem. Na początku listopada głośno było o tym, że jeden z zawodników Chelsea miał powiedzieć: - Dla Mourinho wolę przegrać, niż wygrać. I być może to jest sedno problemu, relacje Portugalczyka z piłkarzami. Już w Realu był z tym duży kłopot, hiszpańskie media rozpisywały się o coraz to nowych wojenkach w szatni Królewskich i niemal otwartym konflikcie z legendą klubu Ikerem Casillasem, niedawno wyszła na jaw też kłótnia z Cristiano Ronaldo, ale na premierze filmu o CR7 Mourinho miał się pojawić. Wśród głównych podejrzanych o nieprzychylne spojrzenie w kierunku Portugalczyka są teraz John Terry, Cesc Fabregas i Eden Hazard. Mowa więc o zawodnikach, którzy dla Chelsea byli fundamentalnymi postaciami w zeszłym sezonie, kiedy wygrywała ligę. A Terry w dodatku jest tym dla Chelsea, kim dla Realu był Casillas. Kimś nietykalnym, poza wszelkim podejrzeniem. Co tu dużo mówić, cała trójka bywała już w lepszej formie, więc JM odważył się posadzić Terry’ego na ławce rezerwowych, Fabregas i Hazard też nie zaczynają wszystkich meczów w wyjściowej jedenastce.

- Mogę przyjąć krytykę z ust Gary’ego Neville'a, Redknappa czy Rio Ferdinanda, ale nie od kogoś, kto nie miał żadnej kariery - wypalił Terry, a słowa kierował w kierunku Robbiego Savage'a, byłego reprezentanta Walii i byłego piłkarza Premier League, ale nie tych czołowych klubów, dziś telewizyjnego eksperta nie bojącego się wytkać ostoi Chelsea boiskowych błędów. - John ma prawo do swojego zdania. Tyle że ja mam prawo do swojego. 99 procent zawodników nie wygrało Ligi Mistrzów czy medalu za mistrzostwo Anglii. Rozegrałem 346 meczów w Premier League, byłem kapitanem w czterech klubach, to rzeczywiście gra na bardzo złym poziomie... - odparował Savage.

Dowody miłości

Zbyt dużo już zostało napisane i powiedziane, żeby uwierzyć, iż wszystko na linii piłkarze-Mou jest w najlepszym porządku. Mimo że zawodnicy zapewniają o bezgranicznym poparciu dla Portugalczyka niemal w każdej oficjalnej wypowiedzi. A kiedy już stało się jasne, że JM mimo siódmej ligowej porażki w sezonie na razie zachowa posadę, dowody miłości jeszcze przybrały na sile. Zwłaszcza że zbiegło się to z doniesieniami mediów o tym, że Mou oraz jego agent Jorge Mendes spotkali się z Abramowiczem i poprosili o czas do zimowego okna transferowego, wtedy ma dojść do przewietrzenia szatni Chelsea. "The Sun" powołując się na anonimowe zbliżone do Portugalczyka źródła napisał, że zimą ze składu zostaną usunięte "zgniłe jabłka", co pozwoli zespołowi wrócić na właściwą ścieżkę. Nie brakuje głosów, że na czele buntu przeciw Mourinho stał Cesc Fabregas, to on był również podejrzewany o bycie źródłem przecieków do mediów.

- Ktoś wymyślił historię, że niby ja byłem odpowiedzialny za wynoszenie informacji z szatni - zabrał głos Hiszpan. - Mam swoją godność i muszę się bronić. Moje relacje z Mourinho są dobre jak zawsze. Nie sądzę, żeby został zwolniony. Trener nam ufa, a my ufamy jemu. Jeśli grałeś dobrze, zostaniesz pierwszy wskazany palcem, kiedy zespół nie będzie spisywał się zgodnie z oczekiwaniami, kiedy wszystko przebiega prawidłowo, jesteś najlepszy, kiedy coś zaczyna iść nie tak, jesteś skończony, stajesz się bezużyteczny. Największa krytyka spadła na mnie, Edena Hazarda i Diego Costę, ale musimy się do tego przyzwyczaić.

Cesc na początku listopada na Twitterze dodał także, że to na pewno jacyś ludzie z zewnątrz źle życzą Chelsea i próbują zdestabilizować klub. Mądrzejsze słowa wypowiedział były obrońca "The Blues" Frank Leboeuf. Francuz porównując Mourinho z Laurentem Blancem, bo zwolnienie Portugalczyka to jeden temat, zatrudnienie go w innym klubie jest drugim, postawił tezę, że jego rodak znacznie lepiej potrafi radzić sobie z ego piłkarzy. A wiadomo przecież, że w takim klubie jak Chelsea, PSG czy Real Madryt każdy z zawodników myśli o sobie, że jest mistrzem świata, zarządzanie taką grupą ludzi nie może być łatwe.

- Mam wrażenie, że Mourinho stracił szatnię, stracił swoich liderów - mówił Leboeuf. Bo Hazard też szczęśliwy w Londynie podobno już nie jest. Mało tego, to jemu niektórzy przypisują słowa cytowane wcześniej: dla Mourinho wolę przegrać, niż wygrać. Coraz więcej źródeł łączy Belga z przeprowadzką do Realu Madryt, w grę może też wchodzić PSG. Mądry trener podobno wie, że z piłkarzami nikt nie wygrał, Portugalczyk próbuje sił w tym starciu już nie pierwszy raz. Walka idzie o coś więcej niż posada JM, walka idzie o kierunek, w którym powinna podążyć Chelsea. Czy Abramowicz ma dać władzę nad wszystkim Mourinho, który przyjąłby ją z otwartymi ramionami, byłby wtedy tym, kim dla Manchesteru United stał się kiedyś Alex Ferguson, którego słowo było święte, i oznaczałoby, iż Portugalczyk stłumił bunt, czy właściciel ma chodzić na pasku zawodników? Pewne jest jedno: rachunek tak czy inaczej będzie musiał zapłacić sam.

Przemysław Pawlak

Więcej w tygodniku "Piłka Nożna"

"Piłka Nożna" poleca:

Najbardziej wartościowi piłkarz, którzy zagrają na Euro --->>>

Korespondencja z Anglii: Imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce --->>>

Bild: Niemiecki gigant zainteresowany Kapustką! --->>>

Źródło artykułu: