- Reforma mi się podoba z jednej strony - jest więcej spotkań niż było. Czołowi piłkarze świata, Europy rozgrywają 80 czy 90 meczów w roku. U nas ligowcy poważnych spotkań rozgrywali 30, a do tego może pięć czy sześć w Pucharze Polski - mówi WP SportoweFakty Jan Tomaszewski.
Były reprezentant Polski idzie jednak krok dalej. Chciałby, aby piłkarze rozgrywali jeszcze więcej spotkań. - Nawet jak jest podział na te dwie grupy, ale gramy mecz i rewanż. Czyli 44 spotkania minimum, te poważne. Jeśli do tego dojdzie pięć, sześć w Pucharze Polski, będzie 50 meczów. To już jest ogromny postęp - wyjaśnia. - Muszą być rozgrywane mecze w domu i na wyjeździe. Nie może być czterech u siebie, trzech na wyjeździe albo odwrotnie. Nie ma to nic wspólnego z fair play. Musi być mecz i rewanż - podkreśla.
Tomaszewskiemu nie podoba się też dzielenie punktów. - Nie może być spółkowania. W tej chwili gramy o 1,5 punktu. Komu to jest potrzebne? - pyta.
Większa ilość spotkań znacznie odbiłaby się na terminarzu Ekstraklasy. - Tłumaczenie się Ekstraklasy, a trenerów jeszcze, że nie ma terminów, do jasnej cholery! Po co zrobiliśmy podgrzewane boiska? Na całym świecie grają, w Niemczech grają. Czym się Niemcy różnią o nas jeśli chodzi o geografię? Oni mogą grać, a my nie? - komentuje nasz rozmówca.
Dla zwolenników powrotu do starego systemu Tomaszewski kieruje specjalne słowa: - Rozbijcie to na dwa lata. Wtedy będziemy mieli 15 spotkań w jednym roku i trenerzy powiedzą: mamy komfort. Na Boga, cały świat gra co trzy dni, a wy chcecie grać co trzy tygodnie? Brawo. Mam nadzieję, że ci z Ekstraklasy wreszcie zrozumieją, że żaden trening nie zastąpi meczu o stawkę.