Ostatni mecz w Ekstraklasie Sebastian Bartlewski rozegrał 14 grudnia 2014 roku. Bielszczan prowadził wówczas Leszek Ojrzyński, który wpuścił Bartlewskiego na cztery ostatnie minuty spotkania z Zawiszą Bydgoszcz (2:1).
Rundę wiosenną poprzedniego sezonu 21-letni napastnik spędził na wypożyczeniu do I-ligowego Dolcanu Ząbki, a po powrocie do Podbeskidzia otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Został jednak pod Klimczokiem, ale nie został zgłoszony do gry w Ekstraklasie i występował jedynie w III-ligowych rezerwach Górali.
Do gry w Ekstraklasie Podbeskidzie uprawniło go dopiero 1 grudnia, a dzień później wystąpił przez 10 minut w spotkaniu z Cracovią.
- Zapracował na to w rezerwach. Sebastian był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem drużyny rezerw - mówi trener Robert Podoliński. - Każdy zasługuje na drugą szansę. Młodym ludziom zdarzają się wpadki i nie można ich od razu skreślać - dodaje opiekun Górali.
Podoliński ma na myśli wydarzenia z lipca 2014 roku, gdy prowadząc samochód pod wpływem alkoholu, Bartlewski spowodował wypadek samochodowy. Do zdarzenia doszło w nocy z 16 na 17 lipca na jednej z głównych ulic Bielska-Białej kilkaset metrów od stadionu Górali. Piłkarz nie zatrzymał się do policyjnej kontroli, nie reagował na sygnały policjantów, a następnie uderzył w barierę energochłonną. Badanie alkomatem wykazało, że był nietrzeźwy.