Andre Schubert - czarodziej, który odmienił Borussię Moenchengladbach

Rozmontowanie Bayernu Monachium to nie jedyny cud, jakiego w ostatnim czasie dokonał Andre Schubert. Przede wszystkim odmienił oblicze Borussii Moenchengladbach, którą dopadł kryzys. Od kilku tygodni pracę Schuberta oceniać można w kategorii czarów.

Kiedy Schubert przejmował Borussię, klub znajdował się w ogromnym dołku. Przegrał pięć meczów z rzędu. Odszedł też trener Lucien Favre, czyli architekt poprzednich sukcesów. Nowy szkoleniowiec, który zespół prowadzić miał tylko chwilowo, nagle zaczął wygrywać. I to seryjnie. Sześć zwycięstw z rzędu sprawiło, że "Źrebaki" znów mogą myśleć o Lidze Mistrzów. Schubert wyrównał za ich pomocą rekord Bundesligi, jeśli chodzi o start w nowym klubie. Taki sam bilans z VfB Stuttgart osiągnął nieżyjący od trzech lat Willi Entenmann. A miało to miejsce w 1986.

Schubert był również blisko wysunięcia się na pierwsze miejsce tej klasyfikacji. Przeszkodził mu bezbramkowy remis z beniaminkiem FC Ingolstadt 04. Z rekordem czy bez - były trener rezerw Borussii zaliczył nieziemsko dobre wejście do niemieckiej ekstraklasy. Osiem zwycięstw i dwa remisy po koszmarnej passie nie mogły przejść bez echa. Splendoru dodało mu jeszcze koncertowe rozbicie Bayernu Monachium 3:1.

Zresztą, w europejskich pucharach też radzi sobie nieźle. Porażka z Manchesterem City wstydu nie przynosi. Za to dwa punkty w meczach przeciwko Juventusowi Turyn oraz pokonanie Sevilla FC określić możemy jako sukcesy. Schuberta szybko ochrzczono "Czarodziejem".

Ciężkie treningi

Zdaniem byłego piłkarza między innymi Hansy Rostock, Sławomira Chałaśkiewicza paradoksalnie zadanie to nie musiało rysować się jako piekielnie trudne. - Kryzys w Moenchengladbach miał podłoże fizyczne. Favre szykował zespół na walkę w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Niemiec, ale najwyraźniej przeholował z ładowaniem mocy. Piłkarze zaczęli się rozwijać, kiedy odpoczęli. Nowy trener trochę im odpuścił, a nogi "łapały świeżość" - tłumaczy Chałaśkiewicz, według którego różnica między taktyką Schuberta a Favre'a jest nieznaczna. - To po prostu dobra drużyna z dość szeroką kadrą – dodaje.

Jak twierdzi absolwent akademii dla szkoleniowców w Kolonii, a obecnie dyrektor szkoły zajmującej się kształceniem trenerów w PZPN, Dariusz Pasieka - nie wolno pomijać aspektu psychologicznego. - Lucien Favre jest osobą specyficzną. To perfekcjonista. W swoich dążeniach bywa wręcz upierdliwy. Sam mówił, że za jakiś czas chciałby odejść z Moenchengladbach. Mogło nastąpić coś, co nazywamy wzajemnym zmęczeniem się materiałów. Formuła współpracy została wyczerpana - mówi Pasieka.

Więcej wolności

Właśnie ten moment wykorzystał Schubert. Dał piłkarzom swobodę, pozwolił grać z większym luzem. W poczynaniach "Źrebaków" dostrzegano też nutę improwizacji. A za Favre'a wszystko musiałoby zaplanowane od A do Z.

Wśród trenerów od lat istnieje przekonanie, że po dyktaturze, należy dać drużynie wolność. Co ciekawe - Schuberta zespół zaakceptował z dnia na dzień. Nowy szkoleniowiec nie mówił zbyt skomplikowanie. Jego plan wydawał się prosty i zrozumiały. Po meczu z Juventusem Turyn kapitan Borussii, Granit Xhaka na pytanie dziennikarza o tymczasowego zareagował zdziwieniem. - A po co nam nowy trener? Załapaliśmy jego filozofię, to dobrze funkcjonuje. Jeśli o mnie chodzi, powinien zostać - mówił wtedy.

Kolejny toksyczny?

Mijały dni, a Schubert wciąż nie mógł przestać szokować wynikami. Mimo to dyrektor sportowy Borussii Moenchengladach, Max Eberl zachowywał spokój. Wciąż powtarzał, że trener nie naciska ich na podpisanie umowy. A skoro tak - to w klubie mają więcej poważnych kwestii do uregulowania.

Kontrakt w końcu podpisano, ale dopiero po ośmiu tygodniach i tylko na półtora roku. W międzyczasie nie brakowało presji ze strony mediów. Rezultaty robiły swoje. - Przyglądaliśmy się jego pracy bardzo uważnie. Wywarła na nas ogromne wrażenie. Po intensywnych rozmowach złożyliśmy mu stosowną propozycję - powiedział Eberl.

W związku z przeciąganiem decyzji o oficjalnym przesunięciu Schuberta na stanowisko pierwszego trenera istnieje również teoria dotycząca problematycznego charakteru samego Schuberta. Osoby, które współpracowały z nim w SC Paderborn oraz FC St. Pauli, określają go jako osobę niepanującą nad nerwami. Kiedy drużyny osiągały dobre wyniki - wszystko było w porządku, trenerowi z twarzy nie schodził uśmiech. Natomiast gdy pojawiały się kłopoty - Andre Schubert zmieniał oblicze. Szukał winnych. Często krzyczał i wchodził w konflikty, szorstkość nie znała granic. Jego prawdziwe ja poznamy dopiero, gdy Borussia zacznie przegrywać. Na razie o "Czarodzieju" mówić możemy wyłącznie w superlatywach. Chyba, że magia przestanie działać.

[b]Mateusz Karoń

[/b]

Źródło artykułu: