Założenia przedmeczowe gospodarzy legły w gruzach już po kwadransie. Pogoń Szczecin prowadziła 2:0 i Górnik musiał postawić wszystko na jedną kartę. - W kolejnym meczu tracimy bramki w pierwszych minutach. To jest nasza bardzo duża bolączka. Musimy to zmienić i na najbliższy mecz ze Śląskiem wyjść od pierwszej minuty tak, jak wychodzimy w drugiej połowie - ocenia Bartosz Śpiączka.
Łęczyński zespół w drugiej połowie starał się odwrócić losy meczu. Kontaktowy gol na 2:3 padł jednak dopiero w 90. minucie i Górnik nie zdążył wyrównać. - Wcześniej były sytuacje, gdzie mogliśmy strzelić. W drugiej połowie to był całkiem inny mecz. Pogoń stworzyła tak naprawdę jedną sytuację, my cały czas siedzieliśmy na rywalu - przyznaje 24-letni napastnik.
W trakcie meczu, a także tuż po nim piłkarze Górnika mieli sporo uwag do pracy sędziego. Nie zgadzali się oni z wieloma jego decyzjami i próbowali przekonać go do swoich racji, co zwykle kończyło się żółtymi kartkami. Mimo wszystko nie szukają oni usprawiedliwienia w postawie arbitra. - Sędzia nie strzela bramek. Wiadomo, że na boisku są nerwy, można coś powiedzieć sędziemu, ale to my musimy patrzeć na siebie i wyciągać wnioski. Porozmawialiśmy sobie w szatni i mam nadzieję, że w następnym meczu będzie inaczej. Tracimy bardzo głupie bramki i musimy to poprawić - przekonuje Śpiączka.